Siłę demokracji widać wtedy, kiedy staje po stronie mniejszości rasowych, religijnych, seksualnych.
Uczestniczki tegorocznej Manify w Gdańsku pod hasłem „Solidarność kobiet, ponieważ jest 2016!” były rozczarowane nieobecnością KOD-u, zwłaszcza, że tydzień wcześniej stawiły się na manifestacji w obronie Lecha Wałęsy. 5 marca pod Stocznię przyszli niemal wyłącznie ludzie młodzi, kolorowa lewica, z masą sztandarów i transparentów. Owszem, przemawiała osamotniona przedstawicielka Komitetu, ale flagi KOD nie było ani jednej.
My, męski naród hetero
Patrząc od strony KOD-u utrwala to wizerunek ruchu, który określa sam siebie jako „My, Naród” i wszelką specyfikę wartości czy interesów widzi jako zagrożenie tego podmiotu nad podmiotami. Jak to 15 marca wyraził Mateusz Kijowski na kodowym FB: „Łączmy się, współpracujmy, działajmy dla wspólnego dobra. Nie trzeba zabiegać o własne interesy ani podkreślać odrębności. Wszystkie ręce na pokład!”. Wisi nad KOD-em groźba prodemokratycznej „dyktatury większości”, którą definiuje wspólnota oburzenia, ale dookreśla konserwatywny zestaw wartości i upodobań Polek i Polaków 55.
Niedawno podczas marszy KOD-u w Gdańsku i Wrocławiu organizatorzy grzecznie poprosili o zwinięcie tęczowych flag. Aleksander Hall – uczestnik wydarzeń z Sierpnia 80 i minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego – bronił tej decyzji: „Jeśli organizujemy manifestację w sprawie spraw podstawowych, to nie należy wybijać postulatów skrajnych, obyczajowych. Nie chciałbym, żeby ta wspólna walka została zawłaszczona przez partykularne interesy”. I dodał: „A co zrobimy, jak na demonstracjach KOD pojawią się sztandary ONR?”.
Nieszczęsny sposób myślenia! Pomijam nawet zrównywanie orientacji seksualnej i faszystowskich poglądów, szczególnie przykre, bo dziarscy chłopcy spod znaku falangi lubią przywalić „pedałom” czy „lesbom”. Ale filozofia ruchu obrony polskiej demokracji jako zdyscyplinowanej narracji na zasadzie – im mniej wątków, postaw, interesów itp., tym lepiej – jest samobójcza. Nie tylko podważa wiarygodność demokratycznych deklaracji, ale także odbiera ruchowi szansę na nabranie wigoru, paliwa, wymiany kultur, interesów i pokoleń, które mogłaby połączyć niechęć do autorytarnych porządków.
W KOD działa masa kobiet, ale pozycje władzy zajmują mężczyźni, taki jest bowiem ów polski My-Naród. Rodzi to niedobre skojarzenia z ruchem Solidarność, który – zwłaszcza w podziemiu 1982–1989 – opierał się na energicznych działaczkach, ale na salony władzy wkroczył w męskim gronie. Przy Okrągłym Stole po stronie opozycji siedziała jedna kobieta, Grażyna Staniszewska.
Doświadczenie Manify 2016 potwierdza, że wciąż obowiązuje pokoleniowa segregacja protestu.
Kilkaset olanych przez KOD lewicujących młodych może następnym razem nie przyjść na demonstrację w obronie demokracji. A przecież feminizm powinien wspierać KOD, bo zagrożenie demokracji autorstwa PiS uderzy w potrzeby i aspiracje kobiet, zwłaszcza młodych.
Dobranocka Kaczyńskiego
Jako jeden z wielu przemawiałem na gdańskiej Manifie. Zacytowałem wyznanie wiary Jarosława Kaczyńskiego: „Kościół jest dzierżycielem i głosicielem powszechnie znanej w Polsce nauki moralnej. Nie ma ona w szerszym społecznym zakresie ŻADNEJ konkurencji, dlatego też W PEŁNI jest uprawnione twierdzenie, że w Polsce nauce moralnej Kościoła można przeciwstawić TYLKO nihilizm”. Prezes Polski chce też „wprowadzić młodych ludzi w kod kulturowy, jaki naród polski wytworzył w swoich dziejach” i odrzucić „syndrom niewolniczej imitacji” zachodnich wartości i stylów życia.
Katonacjonalizm, to jest to!
Samotnej matce, która z dochodem 1601 zł na siebie i dziecko nie dostanie 500 zł, rzeczniczka PiS doradziła, żeby „próbowała ustabilizować swoją sytuację rodzinną, mieć więcej dzieci, by móc na to świadczenie się załapać”. Rodzina a nie praca, to ma się teraz dla kobiety liczyć, nawet ministerstwo pracy nazywa się teraz „Rodziny, Pracy i Polityki społecznej”, choć wiadomo np., że właśnie bezpieczeństwo pracy jest dziś warunkiem decyzji Polek o dziecku, zwłaszcza drugim.
Hasło gdańskiej Manify „Solidarność kobiet, ponieważ jest 2016!” – parafraza słów premiera Kanady Justina Trudeau, który tak właśnie uzasadnił parytet w swoim rządzie – nabiera w Polsce specyficznego znaczenia. W tradycjonalistycznym modelu nie ma miejsca na pielęgnowanie różnorodności, swobodę obyczajową czy emancypację kobiety. Zamiast in vitro państwo wspierać będzie hochsztaplerski program naprotechnologii, zagrożona jest dostępność antykoncepcji awaryjnej, nie będzie edukacji seksualnej i równościowej – to tylko niektóre uwagi zgłoszone 8 marca przez członkinie Gabinetu Cieni Kongresu Kobiet.
W Gdańsku zadedykowałem Jarosławowi Kaczyńskiemu piosenkę z Piaskowego dziadka – dobranocki z czasów naszego dzieciństwa. Młodzi ludzie podjęli pieśń, którą – jak się okazało – świetnie znają z You Tube’a: „Dziadku drogi dziadku, my nie chcemy jeszcze spać”.
Co nam radzi Butler
Wiele środowisk lewicowych nie czuło się w III RP jak w domu. W Platformie zwyciężył konserwatywny lęk przed „rewolucją obyczajową”. Niektórzy aktywiści gejowscy uznali nawet, że lepszy będzie PiS. Także w partii Razem były takie głosy, ale górę wziął prodemokratyczny odruch, którego widomym znakiem były teksty wyświetlone na gmachu KPRM.
Judith Butler , zatroskana sytuacją w Polsce mówiła*: „Należy walczyć zarówno ze starą, jak i z nową dyskryminacją, ale trzeba sobie uświadomić, że nie będziemy w stanie przeciwstawiać się czemukolwiek, jeśli samo bycie w opozycji zostanie zdelegalizowane. Nie będzie sukcesu LGBTQ bez ruchu społecznego, który walczy o demokratyczną przyszłość. Zwijanie tęczowej flagi na nic się obrońcom demokracji nie przyda. Przeciwnie, siłę demokracji widać po tym, na ile staje po stronie mniejszości rasowych, religijnych, seksualnych”.
Można to zrozumieć jako apel do feministek czy mniejszości seksualnych. Ale bardziej chyba potrzebne jest wezwanie do obrońców demokracji spod znaku KOD, by nie zamykali się w skostniałej formule, by do protestu przyjmowali – a nawet zachęcali – różne środowiska. Na tle innych flag, biało-czerwona będzie wyglądała piękniej. A hasło „My, Naród” zabrzmi dumniej, bo będzie to naród demokratów, którzy tworzą każdemu i każdej warunki do „życia, które nadaje się do życia”.
* Skazana na płeć – z Judith Butler rozmawiają Krzysztof Pacewicz i Piotr Pacewicz w „Wysokich Obcasach” (21 lutego2016). Butler mówiła także: „Kaczyński, Orban na Węgrzech, Erdogan w Turcji rozpętali wojny kulturowe, by zawładnąć umysłami ludu. W imię «bezpieczeństwa», konserwatyzm i rasizm stają się znakiem narodowej lojalności. […] Nastały niebezpieczne czasy. Wszyscy powinni przyglądać się Polsce, bo widać, jak sukces neoliberalnej ekonomii może pociągać za sobą antydemokratyczną politykę. Unia Europejska osiąga swoje cele (wzrost gospodarczy i zysk), ale tworzy warunki dla reakcyjnej i polityki – homofobicznej, antyfeministycznej, antysemickiej, ksenofobicznej. Różne wersje takiej dyskryminującej polityki powstają w całej Europie.”
**Dziennik Opinii nr 76/2016 (1226)