Prof. Zaradkiewicz nie potrafi wytłumaczyć sprzecznych z Konstytucją działań sejmu i prezydenta.
Dyrektor Biura Orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego prof. Kamil Zaradkiewicz udzielił obszernego wywiadu tygodnikowi „w Sieci”. Dzięki rozmowie możemy poznać stanowisko, jakie prof. Zaradkiewicz zajął w czasie trwającego kryzysu konstytucyjnego. Wcześniej, 20 kwietnia udzielił on wywiadu „Rzeczypospolitej”, w którym stwierdził m.in, że „Mówiąc o ostateczności orzeczeń trzeba ją powiązać z tym, czy dany akt wydany przez sąd, także przez Trybunał, jest rzeczywiście orzeczeniem. Trzeba ustalić, czy taki akt spełnia wymagania orzeczenia.”.
W sensie ścisłym – jak mawia pisarz – tak jest. Nie wszystkie akty sądowe to wyroki. Są jeszcze postanowienia czy zarządzenia. Nikt chyba – poza czytelnika „w Sieci” – nie uwierzy, że wywiad z 20 kwietnia i obecny, w takich okolicznościach, to tylko prawnicza precyzja odpowiedzi na pytania dziennikarza. W sytuacji, w której Beata Szydło odmawia wbrew Konstytucji ogłoszenia wyroku TK z dnia 9 marca (sygn. K 47/15), twierdząc, że to nie jest wyrok, takie słowa dyrektora biura orzecznictwa TK są jednoznacznym wsparciem udzielonym decyzji pani premier i głosem legitymizacji wszystkich dotychczasowych działań obozu władzy wymierzonych w niezależność Trybunału. Wsparciem udzielonym wbrew wszelkim wysiłkom prezesa i sędziów Trybunału.
Za mało tu miejsca na analizę, czy urzędnik państwowy, w szczególności tak wysokiego szczebla w tak kluczowej instytucji dla państwa, może wypowiadać się w sposób tak sprzeczny z kierunkiem jej działalności i czy ponosi za to odpowiedzialność dyscyplinarną. Pewne jest, że przełożony Zaradkiewicza – prezes TK – poprosił go o odejście, w związku z wywiadem z 20 kwietnia i utratą do niego zaufania. Zaradkiewicz odmówił i… 28 kwietnia zachorował. Na marginesie można zauważyć, że to, co zrobił z prośbą prezesa TK dyrektor Zaradkiewicz, chyba nie odpowiada standardom postępowania dyrektora żadnej instytucji publicznej, nie mówiąc o Trybunale Konstytucyjnym. Swoją drogą ciekawe, czy choroba dyrektora trwa już na tyle długo, że jego wynagrodzenie wypłaca zadłużony ZUS?
Prof. Zaradkiewicz należy do bardzo nielicznego grona prawników zajmujących wysoką pozycje zawodową (profesor UW, dyrektor w TK), którzy popierają kierunek działań obecnej władzy. Z wielkim zainteresowaniem zatem oczekiwałem na argumenty uzasadniające jego stanowisko.
Miałem nadzieję dowiedzieć się wreszcie od kogoś bardziej przenikliwego niż posłanka Pawłowicz czy marszałek Morawiecki, jak inaczej poza „wolą narodu” uzasadnić regularnie sprzeczne z Konstytucją działania sejmu i prezydenta.
I w tym kontekście rozmowa ta jest równie rozczarowująca, co optymistyczna. Zacznijmy od rozczarowania.
Główna teza wywiadu jest precyzyjna: Trybunał jest za silny jako instytucja publiczna, bo w takim kształcie jak dzisiaj ma możliwości skutecznego blokowania działań sejmu, a więc woli demokratycznie wybranej władzy. Prawa i wolności każdego z nas będą zatem lepiej chronione przez demokratycznie wybrane władze, czyli wolę i sumienie posłanek i posłów, minister i ministrów niż przez niezależną od nich władzę sądu konstytucyjnego.
Tylko że poza tezą nie znajdziemy nic na jej potwierdzenie. Dlaczego Trybunał jest za silny? Jakie to ma skutki dla ochrony praw i wolności konstytucyjnych? Dlaczego wola sejmu jest ważniejsza niż silny, niezależny sąd konstytucyjny? Dlaczego prof. Zaradkiewicz opowiada się za poglądem, że „aktywizm sędziowski” to zjawisko szkodliwe dla systemu prawa itd.? Oczywiście jak zawsze dowód wszelkiego zła Trybunału to sprawa K 2/07, czyli ustawa lustracyjna. Aktywizm sędziów miał uniemożliwić pełną lustrację. Co miała umożliwić pełna lustracja, to wiemy z kolei od Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza. Jedyny aktywizm, który ja pamiętam z tej rozprawy, to aktywizm posła Mularczyka, który bohatersko ratował ustawę lustracyjną – strasząc kilku sędziów ówczesnego TK dokumentami wyciągniętymi z IPN, co miało wyłączyć ich z orzekania i nie dopuścić do zebrania się pełnego składu i wydania orzeczenia. Wtedy heroizm posła Mularczyka nie zatrzymał orzeczenia TK. Czy teraz heroizm prof. Zaradkiewicza zatrzyma kryzys konstytucyjny, za który jak wynika z udzielonego przez niego wywiadu odpowiada tylko prezes Rzepliński i poprzednia władza?
Zamiast rzetelnej krytyki działań prezesa TK i orzecznictwa innych sędziów dostajemy zupełnie niejasne i nic nie wyjaśniające nawiązania do głównych wydarzeń kryzysu konstytucyjnego trwającego od jesieni 2015. Zaradkiewicz stwierdza: „nie jest też prawdą, że Trybunał uznał wybór pozostałych 3 sędziów za legalny”, (chodzi o sędziów wybranych przez PO i niezaprzysiężonych przez prezydenta Dudę), „ostateczność orzeczeń nie może być tak rozumiana, że każdy akt prawny, który opatrzony jest nagłówkiem «Wyrok», jest z racji tego nagłówka wyrokiem”. Czyli, trochę owinięte w prawniczą bawełnę to, co powtarza poseł – „prokurator dyktatury” Piotrowicz: trójka sędziów wybranych przez PO nie jest sędziami, a wyrok TK z 22 marca nie jest wyrokiem. Poza tym na czterech kolumnach nie ma prawie żadnego prawnego argumentu w obronie ustawy naprawczej uchwalonej przez PiS a następnie zmiażdżonej przez wyrok TK z 9 marca, czy działań prezydenta Dudy, odmawiającego odebrania przyrzeczenia od 3 sędziów wybranych przez PO i odbierającego w nocy przyrzeczenia od sędziów wybranych przez PiS… Oczywiście, skoro dziennikarz nie pytał, to dyrektor nie powiedział…
Na koniec słowo o tym, skąd optymizm. Wywiad z prof. Zaradkiewiczem jednak nie pozostawia złudzeń, co do prawnej oceny dotychczasowych działań obecnej władzy, a w szczególności: odmowy przyjęcia ślubowania od 3 sędziów wybranych przez PO, próby unieważnienia uchwał stwierdzających ten wybór, wyboru przez PiS sędziów na miejsca już obsadzone, próby paraliżu TK przez zmiany ustawy regulującej jego prace.
Stając po tej stronie barykady, trzeba umieć te działania uzasadnić, zwłaszcza gdy jest się prawnikiem o takiej pozycji jak prof. Zaradkiewicz i występuje się przeciw wszystkim istotnym instytucjom sądowym i prawniczym oraz prawie wszystkim autorytetom swojej profesji.
Brak spójnego i rzetelnego intelektualnie uzasadnienia swojego wyboru, to jednak przyznanie racji stronie przeciwnej. Stąd optymizm. Chociaż tyle.
***
Konrad Łaski – radca prawny (Kancelaria Łaski i Wspólnicy w Warszawie).
**Dziennik Opinii nr 167/2016 (1367)