Płot pod sejmem jest symbolem odgradzania się poprzedniej władzy od ludzi, ale też pamiątką po protestach. Mam nadzieję, że nowy rząd wybierze raczej rozmawianie z protestującymi niż odgradzanie się od nich.
„Sejm i senat, jako symbole demokracji i dobra wspólnego nie powinny być odgrodzone od narodu”. Te słowa odnoszą się do barierek, które otaczają budynek parlamentu, a napisali je politycy i polityczki Lewicy w liście do marszałkini Sejmu w roku 2019.
Nie udało się wtedy, ale może uda się teraz. Kolejna kadencja startuje. Pierwsze posiedzenie Sejmu odbędzie się 13 listopada. Wielu z nas czeka na sformowanie nowego rządu, śledzimy giełdy plotkarskie donoszące, kto będzie ministrem czego. Czekamy na pierwsze decyzje nowej władzy, na nowe ustawy czy zmiany starych.
czytaj także
A jest taka rzecz, która mogłaby się wydarzyć szybciej niż zmiany w polskiej szkole czy systemie sądownictwa. To zabranie tych nieszczęsnych barierek spod sejmu.
We wspomnianym liście do marszałkini Elżbiety Witek przedstawicielki i przedstawiciele Klubu Parlamentarnego Lewicy pisali: „IX Kadencja Sejmu może rozpocząć się od symbolicznego otwarcia na dyskusję i wymianę poglądów. Niech tym symbolem będzie demontaż tymczasowego metalowego ogrodzenia, które jest pozostałością po haniebnych wydarzeniach 2016 roku, kiedy Sejm zamknął się na obywateli i obywatelki. Był to nieszczęsny finał procesu ograniczania debaty publicznej, wykluczania kolejnych grup i podsycania konfliktów. Demontaż tego smutnego symbolu byłby aktem dobrej woli i próbą powrotu do rzeczowej dyskusji o przyszłości Polski. Dyskusji, która jest obecnie bardzo potrzebna”. Słowa z 2019 roku, a nadal aktualne.
Bartosz Palocha postulował już w roku 2017: Zakażmy stawiania płotów pod sejmem. W tekście autor przypomina historię powstawania zabudowań przy ul. Wiejskiej w Warszawie. Kiedy stawiano je po wojnie na podstawie projektu architekta Bohdana Pniewskiego, „nie powstał jeden monolityczny gmach, tylko kompleks pawilonów, z przerzuconymi łącznikami, które lekko unoszą się na białych kolumnach” – pisał Palocha.
czytaj także
Przez ostatnie lata ten kompleks pawilonów jest odgrodzony barierkami. Takimi niby tymczasowymi, których używa się na letnich festynach, a potem szybko rozbiera. Ogrodzenie wokół sejmu przez te osiem lat trochę się zmieniało. Pojawiały się na nim napisy wykonywane przez protestujących. Pamiętacie ten z 2018 roku, „Czas na sąd ostateczny”?
Teraz czas na ostateczne zabranie barierek. I nie tylko dlatego, że są symbolem odgradzania się poprzedniej władzy od ludzi, ale też pamiątką po dziesiątkach, a może i setce protestów, jakie przez osiem lat odbywały się w tym miejscu.
Nie, to nie tak, że teraz protestów nie będzie. Zmiana władzy nie oznacza, że teraz wszystko, co ta nowa władza będzie robić, z automatu spodoba się każdemu. Gwarantuję, że się nie spodoba. Ale może teraz, kiedy przyjdziemy pod sejm domagać się przyspieszenia prac nad jakimiś ustawami albo będziemy protestowały przeciw decyzjom nowego rządu, czekać tam będzie na nas nie płotek, a polityczki i politycy gotowi nas wysłuchać.