Prawdziwy obraz przemysłu mleczarskiego, mięsnego, farmaceutycznego, czy rozrywkowego w filmie "Duchy naszego systemu".
Gdy Jo-Anne MacArthur bohaterka filmu Duchy naszego systemu przedstawia wydawcom swój najnowszy materiał, jeden z rozmawiających z nią mężczyzn pyta: „Czy dobrze spałaś?”. Na zadane pytanie autorka zdjęć odpowiada bez namysłu: „Cierpię na zespół stresu pourazowego. Miewam koszmarne sny”. Fotoreportaż dotyczy małp hodowanych na ogromną skalę na Laosie w Kambodży i Wietnamie. Małpy kupują amerykańskie laboratoria prowadzące testy na zwierzętach. Wydawcy są pod wrażeniem fotografii. Jednocześnie nie wróżą im medialnego powodzenia. Zdjęcia są ostre i kontrowersyjne, pisma konsumenckie ich nie opublikują.
Twórcy filmu Duchy naszego systemu przyglądają się pracy fotografki podróżując wraz z nią po całym świecie. MacArthur robi zdjęcia zwierzętom, albo raczej, jak sama mówi: rejestruje różne sytuacje, w których znalazły się zwierzęta na skutek działalności człowieka, pokazując jednocześnie skalę przemysłu wykorzystującego ptaki i ssaki. Fermy norek i lisów, laboratoria z psami, chów krów i produkcja mleka, masową hodowlę świń i kurcząt, ogrody zoologiczne i aquaparki z delfinami, fokami i orkami. Na całe szczęście prócz cierpienia udaje się jej uwiecznić także wzruszające i przepełnione optymizmem sceny. Jak nie trudno się domyślić, te ostatnie nie rozgrywają się we wnętrzach nowoczesnych obór, chlewni czy rzeźni. Dokumentują życie pozaludzkich osób wyprzęgniętych z okrutnego systemu i zniewalającej relacji człowiek-zwierze. Materiał, jaki udaje się zgromadzić aktywistce, ukazuje to, co dla wielu pozostaje ciągle niewidoczne.
„Uważam, że w rzeźni powinny być szklane ściany” – stwierdza pod koniec filmu architektka ubojni. Myśl ta nie zostaje dokończona. Pomysł może być uzasadniony pragmatycznymi aspektami. Możliwe jednak, że autorka tych słów, jako osoba projektująca system doprowadzania bydła do maszyn uśmiercających, doskonale zdaje sobie sprawę z okrucieństwa tego procederu. Sugeruje, że transparentność procesu spowodowałaby większą świadomość społeczną. Taki cel stawia sobie zarówno MacArthur jak i Liz Marshall reżyserka Duchów naszego systemu. Sprawić, aby niedostrzegalne stało się widzialne.
Prawdziwy obraz przemysłu mleczarskiego, mięsnego, farmaceutycznego czy rozrywkowego jest niewygodny z kilku powodów. Przede wszystkim stanowi zagrożenie dla koncernów monopolizujących rynek. W samych Stanach Zjednoczonych mięso produkowane jest prawie wyłącznie przez cztery olbrzymie korporacje. Upublicznienie filmów i zdjęć, raportów i badań ukazujących przemysłową hodowlę zwierząt pociąga za sobą proste, choć na ten moment nierealne na powszechną skalę zagrożenie – sukcesywne zmieszanie się grupy docelowej sięgającej po produkt. Kłopotliwa prawda przysparza problemów także na innym poziomie. Widok cudzego cierpienia, mimo niechęci, prowokuje u patrzącego niemożność oderwania od niego wzroku. Spektakl obrazów wojen, rzezi, ludzkiego bólu i śmierci, jakim usłana jest prasa, żeruje na tym ambiwalentnym ludzkim mechanizmie.
Mam wrażenie, że w kwestii tego co pozaludzkie jest w prost przeciwieństwie. Choć obrazy ukazujące cierpienie zwierząt i ludzi są porównywalne te pierwsze spotykają się wciąż z mniejszym zainteresowaniem. Dla przykładu – w konkursie fotografii prasowej Grand Press Photo 2013 na 77 prac laureatów, trzy dotyczą zwierząt. Pierwsze to poetyckie zdjęcie ustrzelonego jelenia z przepięknym porożem – bez śladów krwi czy męki zwierzęcia, drugi to monochromatyczna kompozycja, na której człowiek zimą karmi ptactwo, a trzeci przedstawia groteskowe wnętrze mieszkania, w którym na kanapie jako narzuta spoczywa sztuczna, pluszowa skóra tygrysa. Głównym powodem ich dowartościowania jest ich walor estetyczny, nie waga podnoszonych problemów. Choć to może nie do końca miarodajny punkt odniesienia, w tendencji tej pobrzmiewa narcyzm – to co pozaludzkie nie interesuje ludzi.
Dla XIX-wiecznych kolonizatorów i badaczy mieszkańcy afryki posiadali „nie-ludzki” status dzikich. Krwawe masakry, przymusowe obozy pracy, jakim poddawał Kongijczyków Leopold II, początkowo nie były dostrzegalne dla wielu europejczyków chętnie kupujących rowerowe dętki wykonane z kauczuku. Za nieposłuszeństwo pracującego na plantacji najniższą karą wyznaczaną przez wojsko było odcięcie dłoni, najwyższą – śmierć przez strzał w głowę lub przez zachłostanie batem ze skóry hipopotama. Jedynym źródłem informacji o tym, jakie piekło rozgrywało się w prywatnej kolonii króla Belgów, były relacje i raporty misjonarzy oraz komentujące je artykuły interwencyjne zamieszczane w prasie. Zanim jednak do tego doszło całą wiedzę o brutalnych rządach skutecznie ukrywano przed światem. Bez wahań natomiast wystawiano na widok zdobycze kolonizowanych krajów, taką jak choćby kość słoniowa. Nie bez przyczyny także intensywny rozwój ogrodów zoologicznych splata się z postępującą w całej europie polityką imperialną. Prezentowane w arogancki sposób, zamknięte w klatce ujarzmione, egzotyczne zwierzęta można zinterpretować jako chęć podkreślenia wyższości cywilizowanego nad dzikim.
W Chicago w 1865 roku powstaje Union Stock Yards – pierwsza przemysłowa rzeźnia. Wzorcem dla zorganizowanego, zindustrializowanego wyzysku nie stały się jednak przymusowe obozy pracy powoływane przez białego człowieka. Kierunek rozwoju jest odwrotny. „Historia ludzkości ukazuje pewien schemat: najpierw ludzie eksploatują i zarzynają zwierzęta, a później traktują innych ludzi jak zwierzęta, czyniąc z nimi to, co ze zwierzętami” – pisał Charles Peterson. Materiał gromadzony przez MacArthur ukazuje całą panoramę współczesnego niewolnictwa i korzenie rasizmu zarazem.
Zespół stresu pourazowego to choroba naznaczająca świadków traumatycznych przeżyć. Zazwyczaj dotyka ona żołnierzy, reporterów wojennych, zakładników, więźniów obozów. Dramatyczne doświadczenie czyjejś śmierci powoduje pojawienie się nawracających i powtarzających się sennych koszmarów. Nie zaskakuje mnie to, że bycie obserwatorem świadomego znęcania się, używania fizycznej przemocy, okaleczania i uśmiercania zwierząt może pozostawić piętno w pamięci. Sama posiadam uporczywie powracające wspomnienie z dzieciństwa spędzanego na wsi, choć z pewnością nie jest ono aż tak wstrząsające. Ciągle natomiast dziwi mnie fakt, powtarzając słowa klasyków literatury, że działalność ludzka potrafi wykreować taką sytuację, której obrazu nie jest w stanie psychicznie i emocjonalnie unieść. Szklane ściany rzeźni pozbawiłyby komfortu niepatrzenia, uczyniłyby codzienną śmierć widoczną.
Zapraszamy na debatę Nawiedzony system po projekcji filmu Duchy naszego systemu w środę 15 maja o godz. 18.00, w Dolnośląskim Centrum Filmowym, ul. Piłsudskiego 64a, Wrocław. W rozmowie udział wezmą: Agata Wilkowska, Dawid Karaś, Przemysław Witkowski i Joanna Kobyłt.