Awarią stołecznej oczyszczalni ścieków żyje cała Polska. Na skutek awarii dwóch kolektorów doprowadzających nieczystości do oczyszczalni Czajka od środy ścieki z kilku dzielnic lewobrzeżnej Warszawy są w kontrolowany sposób zrzucane bezpośrednio do Wisły. Dla PiS to idealna okazja, by po serii afer i odwołanej wizycie Donalda Trumpa przejść do politycznej kontrofensywy, atakując prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego i pośrednio opozycję. Informacje o katastrofie ekologicznej i skażeniu wody pitnej pojawiały się w serwisach informacyjnych Telewizji Polskiej i państwowych mediach propagandowych.
„W każdej sekundzie do Wisły trafia trzy tysiące litrów ścieków” – brzmi zatrważająco, prawda? Z tym że normalny przepływ wody w rzece to około tysiąca metrów sześciennych na sekundę, czyli wpadające do rzeki ścieki stanowią mniej niż procent wód. Jak tłumaczy Tomasz Jurczak, adiunkt w Katedrze Ekologii Stosowanej Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego, ważne jest też to, że rzeki mają zdolność do samooczyszczania: – W pierwszej kolejności ścieki ulegają rozcieńczeniu, dzięki czemu ich stężenie od razu maleje. Jest też roślinność wodna i organizmy powodujące degradację zanieczyszczeń. Z każdym kilometrem jakość wody będzie się poprawiała, jednak trzeba pamiętać, że im dłużej będzie to trwało, tym większe ryzyko degradacji środowiska – wyjaśnia ekolog.
„Nie ma żadnej katastrofy ekologicznej. Mamy bardzo poważną awarię” – zapewniał na ubiegłotygodniowej konferencji prasowej prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. To jest katastrofa czy nie ma? I jak nie pozwalać PiS-owi rozgrywać tej awarii politycznie, nie bagatelizując jej skutków dla środowiska naturalnego? Pytam o to specjalistę ds. komunikacji kampanii przyrodniczych Greenpeace Polska Krzysztofa Cibora.
Krzysztof Cibor: Na razie skłaniałbym się do stanowiska, że mamy do czynienia z poważną awarią. Zresztą o katastrofie nie chce też mówić Główny Inspektor Ochrony Środowiska. Z uwagą obserwujemy wyniki monitoringu, który przeprowadzają odpowiedzialne instytucje. Zanim zaczniemy mówić o katastrofie, warto poznać rzetelne dane.
PiS ich nie potrzebuje – Markowi Suskiemu awaria kanalizacji przypomina „sytuację katastrofy w Czarnobylu”.
To, co od środy dzieje się w Warszawie, jest powrotem do sytuacji sprzed siedmiu lat, kiedy duża część ścieków z lewobrzeżnej Warszawy spływała bezpośrednio do Wisły. Dopiero w 2012 roku północne dzielnice stolicy zostały połączone z oczyszczalnią Czajka. Jeżeli wtedy nie mówiliśmy o katastrofie, a dzisiaj w identycznych warunkach o niej mówimy, to pozostaje mieć nadzieję, że za kilka lat politycy, którzy dzisiaj ignorują kryzys klimatyczny, będą łapać się za głowę na myśl o spalaniu węgla.
Czy lewica powinna zamykać kopalnie? Marks powiedziałby „tak”
czytaj także
Czym więc różni się dzisiejsza awaria od tamtej sytuacji?
Wyłącznie tym, że przed 2006 rokiem – czyli przed uruchomieniem oczyszczalni „Południe”, która odbiera ścieki z południowych dzielnic – do Wisły trafiały praktycznie wszystkie ścieki z lewobrzeżnej Warszawy, a obecnie – w wyniku awarii kolektora – jedynie z jej północnej części. Zmieniła się też zapewne świadomość ekologiczna polityków. Dziś nazywają katastrofą to, co kilka lat temu było dla nich normą. Liczymy na to, że podobną przemianę przejdą w kwestiach postrzegania kryzysu klimatycznego, wymierania gatunków, smogu czy wycinki starych lasów.
W najbliższą sobotę ścieki przestaną wpływać do Wisły w Warszawie – zapowiedziała Anna Moskwa, wiceminister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej. Czy da się już oszacować szkody wyrządzone wodzie i środowisku naturalnemu?
Wszystko zależy od bardzo wielu czynników – przede wszystkim rzeczywiście tego, jak długo będzie trwał faktyczny wyciek. Nie da się teraz jednoznacznie ocenić skali zagrożenia. Ścieki bytowe – czyli to, co teraz do Wisły trafia z naszych łazienek i kuchni – stanowią znacznie mniejsze zagrożenie niż ścieki przemysłowe i nie niosą zagrożenia chemicznego, a jedynie biologiczne. Ścieki rozcieńczają się w rzece, która ma też duże możliwości regeneracyjne. Ale oczywiście nie można ignorować tego zagrożenia – głównie dla dzikiej przyrody w Wiśle i na jej brzegach.
Czy ta awaria pokazuje, że powinien nas niepokoić stan planowania i dofinansowania miejskiej infrastruktury strategicznej?
Na to pytanie będziemy mogli odpowiedzieć dopiero, gdy poznamy przyczyny awarii.
Czy ta sprawa nie pokazuje, że agendę ekologiczną w Polsce wyznaczają przede wszystkim spektakularne wydarzenia i to, jak zostają wykorzystane przez polityków? Czyli, nie bagatelizując obecnej awarii, warto zapytać, czy władze Warszawy adekwatnie reagują na inne zagrożenia ekologiczne.
Pytanie, co jest bardziej spektakularne – zrzut ścieków bytowych, które wcześniej czy później zostaną zneutralizowane przez rzeczny ekosystem, czy np. smog, który co roku przyczynia się do śmierci kilkudziesięciu tysięcy osób w Polsce, albo elektrownia Bełchatów, która jest największym punktowym emitentem dwutlenku węgla w Unii Europejskiej, wysyłając rocznie do atmosfery więcej gazów cieplarnianych, niż są w stanie pochłonąć wszystkie polskie lasy.
W przypadku awarii Czajki uruchamiane są sztaby kryzysowe, wysyłane do pomocy wojsko i każdy polityk ma coś do powiedzenia. W przypadku smogu czy emisji CO2 latami czekamy na odpowiednie regulacje i zmiany polityki, a na koniec i tak się okazuje, że spalanie węgla jest ważniejsze od ludzkiego życia.
Wierzymy, że świat można i należy zmieniać. Napędem tej zmiany są zaangażowani ludzie, walczący o bardziej sprawiedliwy system społeczny, w którym ze zrozumieniem i troską traktujemy nie tylko ludzi, ale też inne zwierzęta i środowisko. Czytaj inne nasze teksty w serii „To jeszcze nie koniec”.