Mało istotne, czy daną dzielnicą rządzi PiS, czy PO – w Warszawie istnieje od lat ponadpartyjna koalicja wspierania deweloperów. POPiS jest wiecznie żywy.
Poparcie dla dzielnych budowniczych płynie równiutko z obu największych polskich partii. Rzadko jednak PiS popiera tak spektakularne projekty Platformy Obywatelskiej, jak wyburzenie całego kwartału ulic, by zrobić miejsce pod nowe wieżowce.
Hanna Gronkiewicz-Waltz od roku forsuje plan wyburzenia kompleksu szkół przy Emilii Plater oraz parafii św. Barbary z XIX wieku z kilkoma zabytkowymi stacjami drogi krzyżowej. Grunt pod szkołami należy do miasta, a grunt pod plebanią do kurii. Czyli de facto do kardynała Kazimierza Nycza.
Nosal-Ikonowicz o reprywatyzacji: Władza liczyła, że wszystko odbędzie się po cichu
czytaj także
To fragment miasta, który ocalał z pożogi wojennej. Zachował swój przedwojenny urok i skalę. Kwartałowa zabudowa tworzy klimat prawdziwego żywego miasta.
Plan forsowany przez władze Warszawy, znany jako Nycz Tower, jest niezgodny z dokumentami strategicznymi i jakimikolwiek zasadami sztuki urbanistycznej. To bardziej podział łupów niż świadome planowanie. Przez budowę takiej ilości przestrzeni biurowej zwiększy się ruch samochodowy, zostanie wycięte kilkaset starych drzew i krzewów, zwiększy się efekt wyspy ciepła, wzrośnie zanieczyszczenie powietrza.
Nie słuchaliście Ikonowicza w 1995, to posłuchacie Jakiego w 2017
czytaj także
Przeciwko planowi jest nawet stołeczny konserwator zabytków. Od lat ze Śródmieścia Warszawy wypierani są jego mieszkańcy – za pomocą reprywatyzacji, gentryfikacji, przez zwiększający się smog i wzrastające koszty życia. Budowa wieżowców to kolejny etap w wyganianiu ludzi z tej części miasta.
Przeciwko temu od dawna protestują mieszkańcy. Złożyli kilkadziesiąt uwag do planu, w prawie tysiąc osób podpisało się pod petycją o utworzenie w budynkach szkół Centrum Integracji Społecznej z miejscem dla wszystkich mieszkańców Warszawy, niezależnie od ich wieku i statusu materialnego. Wszystkie te uwagi i głosy zostały odrzucone.
Plan miasta był w opracowaniu ponad dekadę. Rok trwało odrzucenie naszych uwag. Przez ten czas koncepcja w żaden sposób się nie zmieniła. Od autorki planu, profesor Politechniki Warszawskiej usłyszałem, że jak ktoś chce mieć drzewa za oknem, to powinien się wyprowadzić na przedmieścia.
W mediach pojawiły się teksty atakujące społeczników walczących z prodeweloperskimi zapisami planu. Władze miasta zastosowały znany szantaż: albo plan w forsowanym kształcie, albo wydamy pozwolenia na budowę bez planu. Argumentem koronnym miała być budowa biurowca na skwerze przed urzędem dzielnicy Śródmieście. Działka została, jak wszystko na to wskazuje, na lewo zreprywatyzowana i trafiła do osób kojarzonych z gangiem pruszkowskim, oskarżonych o udział w aferze SKOK Wołomin. Platforma Obywatelska wydała bez wahania wstępną zgodę (tak zwane warunki zabudowy) na budowę na małej zielonej działce sześciopiętrowego biurowca. Teraz władze miasta grożą, że wydadzą pozwolenia na budowę szemranym biznesmenom, jeśli plan nie przejdzie.
Czy Hanna Gronkiewicz-Waltz używa członków zorganizowanej przestępczości do szantażowania lokalnej społeczności? Czy takie są standardy demokratyczne w warszawskim ratuszu rok po wybuchu afery reprywatyzacyjnej? Widać, że prezydent Warszawy nic nie zmieniła w bieżącej działalności lokalnego samorządu. Politycy PO czują się absolutnie bezkarnie.
Dlaczego? Analiza tworzonych planów miejscowych pozwala udzielić odpowiedzi na to pytanie.
W czasie, gdy trwa walka o niezależność sądownictwa, gdy Platforma Obywatelska ma pełne usta frazesów o demokracji, władze miasta chcą uczynić kardynała Nycza miliarderem. W tym samym czasie również wydają zgodę na budowę wieżowca dla fundacji Lecha Kaczyńskiego na Woli. Najpierw Hanna Gronkiewicz-Waltz wykreśliła z rejestru zabytków budynek należący do powiązanej z PiS fundacji, a następnie zgodziła się w planie miejscowym tej części Woli na budowę olbrzymiego wieżowca.
czytaj także
PO buduje potęgę ekonomiczną kościoła i Prawa i Sprawiedliwości na dekady. Czy istnieje mocniejszy dowód na to, że te partie naprawdę żyją w symbiozie, a obrona demokracji to jedynie frazes dla gawiedzi, żeby przykryć realne interesy członków obu partii. Koalicja PO-PiS w radzie miasta istnieje i ma się dobrze. Czasem się pokłócą o dekomunizację ulic, ale ogólnie politycy obu partii bardzo się lubią i pomagają sobie nawzajem. Na końcu liczy się przecież tylko władza i kasa.
czytaj także
czytaj także
PS. W czwartek 23 listopada o godzinie 16.30 odbędzie się komisja ładu przestrzennego w Pałacu Kultury i Nauki na VI piętrze. Zapraszam. Demokracja sama się nie obroni!