Każdego dnia 10 tysięcy osób przewija się przez punkt przesiadkowy na placu przy ul. Hajduka. Kto ma pomysł na to miejsce?
31 stycznia Gmina Cieszyn na stronie BIP ogłosiła długo wyczekiwany konkurs na zagospodarowanie przestrzenne punktu przesiadkowego przy ulicy Hajduka w Cieszynie. Teren ten jest solą w oku obecnych władz. Oprócz oczywistych zarzutów mieszkańców i przyjezdnych, że do Cieszyna dostanie się pociągiem graniczy z cudem, jest szereg kolejnych skarg.
Miasto Cieszyn w ciągu ostatnich kilku lat skutecznie odcinało się od świata. Początkowo problemy PKS oraz zwiększająca się konkurencja ze strony prywatnych przewoźników spowodowały spore cięcia linii autobusowych. W końcu cieszyński PKS ogłosił upadłość, a budynek i działka zostały sprzedane w prywatne ręce. Wkrótce po PKSie została dziura. Od dwóch lat przyjezdni obserwują metalowe ogrodzenie, które sugeruje, że kiedyś coś tu powstanie. O PKP nie ma co wspominać. Z Cieszyna odjeżdżają trzy pociągi „donikąd”.
Obietnic było wiele. Pierwsza głosiła, że w miejscu dawnej poczekalni powstanie nowoczesna galeria handlowa Stela („stela” w dialekcie cieszyńskim oznacza „stąd”) z podziemnym parkingiem.
Nota bene ciekawa jestem, co marki typu Reserved, Orsay i Vision Express mają wspólnego z lokalnością?
Według zapewnień burmistrzów w galerii miała być wydzielona specjalna strefa dla podróżnych, gdzie mogliby spokojnie czekać na autobus, który zajeżdżałby pod budynek. Na obietnicach się jednak skończyło. Niedawno opublikowany artykuł na portalu gazetacodzienna.pl uświadomił nam, że z poczekalni nici. W dziurze powstanie tylko sklep.
Przez roszady wynikające z umiłowania do wolnego rynku i pozbywania się odpowiedzialności władz za przestrzeń publiczną należy szukać innego miejsca dla podróżujących. Do tej pory przewoźnicy i mieszkańcy dawali sobie jakoś radę. Chwilowo przeniesiono cały ruch autobusowy na plac przy ulicy Hajduka, przy którym również znajduje się niefunkcjonujący budynek dworca PKP. Na plac „wchodzisz na własną odpowiedzialność”. O wypadek na torach nie ma się co martwić, bo z Cieszyna odjeżdżają raptem trzy pociągi. W czym zatem problem? Otóż przenosząc ruch na drugą stronę ulicy Bobreckiej włodarze zapomnieli, że podróżni nie mają się gdzie schronić przed deszczem, śniegiem, zimnem i słońcem. O dostatecznej ilości ławek czy zharmonizowanym ruchu autobusów i jasnych rozkładach jazdy też trzeba było zapomnieć.
Nadzieję na zmianę przyniosła jesienna wizyta dr. Krzysztofa Nawratka, który wraz z ok. 20 studentami z Plymouth przyjechał na zaproszenie Zamku Cieszyn. Miasto zgodziło się na ich obecność, a nawet opłaciło im 10 dniowy pobyt. W tym czasie studenci wraz z Nawratkiem spotkali się z przedstawicielami władzy, architektami, zainteresowanymi mieszkańcami, licealistami, przewoźnikami, przedstawicielami starostwa powiatowego. Wszystkie te spotkania miały dać studentom ostatniego roku obraz najbardziej newralgicznych miejsc w mieście. Po pobycie w Cieszynie grupa miała wrócić do Wielkiej Brytanii i tam przez przeszło pół roku pracować nad swoimi dyplomowymi pracami z Cieszynem w roli głównej.
Propozycje te miały być wzięte pod uwagę przy planowaniu przestrzeni placu przy Hajduka.
Przed wyjazdem zaproszeni goście przygotowali dla Cieszyna makiety tymczasowych rozwiązań architektonicznych i urbanistycznych, które mogłyby usprawnić funkcjonowanie punktu przesiadkowego, a także zapewnić mieszkańcom powiatu bezpieczeństwo i komfort czekania na autobus czy pociąg (10 tys. osób dziennie). Projekty były koncepcyjne i zwracały uwagę na to, że miasto musi zaproponować coś tymczasowego przed zbliżającą się zimą. Tymczasowego, acz taniego, szybkiego do realizacji i nowoczesnego. Prace zostały przedstawione na Zamku Cieszyn podczas spotkania, na którym znaleźli się architekci, przedstawiciele Gminy Cieszyn i starostwa, radni oraz zainteresowani mieszkańcy.
Pomysły przedstawione przez studentów nie znalazły dostatecznej aprobaty. Ich praca poszła na marne, a tuż przed końcem roku na placu przy Hajduka powstała tymczasowa poczekalnia, która przypomina raczej budkę na targowisku, niż coś, w czym chętnie czeka się na autobus. Poczekalnia jest oddalona od stanowisk na tyle daleko, że podróżujący nie są wstanie dojrzeć nadjeżdżającego autobusu ze środka.
Z początkiem roku 2014 dowiedzieliśmy się z mediów, że niezależnie od pracy studentów z Plymouth (inne miasta biłyby się o solidny, ciekawy i darmowy projekt) zostanie ogłoszony konkurs. I tu doszliśmy do punktu wyjścia. Potencjalni zainteresowani architekci mają niecały miesiąc, żeby wykonać kompleksowy projekt. Jak czytamy w regulaminie „przedmiotem konkursu jest twórcza praca projektowa obejmująca opracowanie urbanistyczno-architektonicznej koncepcji Zintegrowanego węzła przesiadkowego w Cieszynie”. Sporo jak na 24 dni pracy. Dodatkowo „projekt (…) powinien obejmować: a) część urbanistyczną wraz z koncepcją zagospodarowania terenu, b) koncepcję architektoniczno-budowlaną obiektów, c) część kosztową.”
Główną nagrodą jest 10 000 zł. Łącznie na nagrody ratusz przeznaczy 25 000 zł. To żadna cena, jeśli uznamy, że miasto będzie miało kompleksowy projekt urbanistyczno-architektoniczny i autorskie prawa majątkowe do wykorzystania nadesłanych prac. Zatem po ogłoszeniu wyników będzie mogło z pracą zwycięzcy zrobić niemalże wszystko.
W konkursie udziału wziąć nie może byle kto. Oferty może zgłosić osoba, która ma szereg uprawień, w tym budowlane w specjalności architektonicznej i drogowej oraz minimalne 5-letnie doświadczenie zawodowe od uzyskania tych że uprawnień. Młodzi architekci tuż po studniach nie mają szans.
Na oferty miasto czeka niecały miesiąc. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś w tak krótkim czasie dał radę przygotować tak obszerny projekt.
Nam jako obserwatorom pozostaje monitoring tego, co stanie się z placem przy Hajduka. Wysyłanie zapytań o skład komisji konkursowej i egzekwowanie wprowadzenia lub niewprowadzenia wygranego projektu w życie. Pamiętajmy, że każdego dnia przewija się w tym miejscu 10 tysięcy ludzi.