Maria Klaman (KP Trójmiasto) dla „Dziennika Bałtyckiego”.
Jacek Wiercińki: Poseł Robert Biedroń jest oburzony spotkaniem w gdyńskiej Wyższej Szkole Komunikacji Społecznej ruchu narodowego, którego – według słów jednego z prelegentów – „bać się będą lewaki i pedały”. […] Kanclerz uczelni mówi, że lepiej się spierać na argumenty w auli niż na ulicy. Nie ma racji?
Maria Klaman: To są dwa osobne zagadnienia. Jedno, to czy ulica jest gorszym czy lepszym od auli miejscem debaty społecznej – sądzę, że jest takim samym. Proszę zobaczyć, co się dzieje w Hiszpanii, gdzie prawdziwa społeczna dyskusja zaczęła się i toczy na ulicach. Jak rozumiem, nie chodzi tu o alternatywę: ulica vs. uczelnia, ale przemoc vs. dyskusja. Nie jest wcale tak, że gdy narodowców wpuścimy na uczelnię, to będzie dyskusja, a jak na ulice – to nawalanka. Przed wojną uczelnie opanowane były przez członków ruchów narodowych i nie wykluczało to przemocy. Studentów żydowskich bito i cięto żyletkami na kampusach najlepszych polskich uczelni; getto ławkowe obowiązywało na najbardziej elitarnych wydziałach.
Druga sprawa to pytanie, o jakie inicjatywy chodzi. Jeśli o opluwanie homoseksualistów, to ani na ulicy, ani w auli jakiejkolwiek uczelni czy nigdzie indziej nie powinno do tego dochodzić.[…]
Czytaj całą rozmowę na stronie „Dziennika Bałtyckiego”.