U nas w lokalach publicznych mieści się władza, a nie kultura. Kulturę możecie sobie uprawiać, jak sobie wynajmiecie i sami sfinansujecie.
„Bye, bye Berlin, wsiądziemy do pociągu i ruszymy na wschód Europy. Pomysł był rzucony ot tak, abstrakcyjnie, ale natychmiast większość krzyknęła: O tak, to jedziemy do Warszawy!” – doniosły polskie media. Kto wyjeżdża? Niemieccy artyści niezależni, niezadowoleni z polityki kulturalnej Berlina, który z 400 milionów budżetu na kulturę prawie wszystko przeznacza na teatry, opery i filharmonie. Korci mnie, żeby odpisać: „To zamieńmy się!”. Albo: „Naiwni, nie wiedzą, co mówią”.
Berlińscy artyści powinni się zastanowić. Nie chodzi tylko o wybryki skrajnej prawicy czy kiboli: petardy, granaty dymne, wybite szyby, zniszczone farbą drzwi. Obok tego czekają na was petardy urzędniczej głupoty, informacyjne zasłony dymne, zamknięte drzwi władz, zasłonięte czarną folią szyby pustostanów, aresztowane dzieła sztuki. Nawet w obszarze instytucjonalnej kultury światowej sławy artyści i kuratorzy bywają w Warszawie traktowani jak narzucający się petenci.
A jak jesteś niezależny, to sam się sfinansuj i nie pożądaj pieniędzy podatnika ani lokalu, który jego jest.
Przygotujcie się, że akurat to zdanie władz będzie zbieżne z komentarzami w internecie do waszych działań niepokornego narodu polskiego.
– Halo. Czy to Nowy Wspaniały Świat?
– Nie. Nowy Wspaniały Świat nie istnieje.
– Ale ten numer jest w internecie.
Telefon na moje biurko jest nadal w sieci jako kontakt do NWS, centrum kultury, które Krytyka Polityczna prowadziła w Warszawie. Wspominam o tej rozmowie telefonicznej, bo bardzo dużo mówi ona o tym, jak się robi kulturę w Warszawie. Ostatnio w pustym lokalu, gdzie działał NWS, odbył się antyfestiwal performance’u i sztuki w przestrzeni publicznej. Ktoś więc pomyślał, że lokal znów ożyje i zadzwonił. Do kogo należy lokal? Czy można go wynająć? Na jakich zasadach jest udostępniany? Kto o tym decyduje? – pytała mnie pani.
Proszę pani, tego nikt nie wie. No, chyba że się zna specjalny kod – język urzędniczy. Drodzy niemieccy artyści, kiedy już nauczycie się polskiego, będziecie musieli się nauczyć jeszcze drugiego języka obcego – urzędniczego właśnie. „Wicie, rozumicie, nie da się” w wersji zmodernizowanej brzmi teraz: „Nie wygraliście konkursu, który wygraliście, bo mieliśmy niepisane oczekiwania, o których was nie poinformowaliśmy. Zresztą nie było żadnego konkursu”. U nas w lokalach publicznych mieści się władza, a nie kultura. Kulturę możecie sobie uprawiać, jak sobie wynajmiecie i sami sfinansujecie. Polityczne jest przecież ryzykowne. Partyjne to co innego. U nas artyści są polityczni, a partyjni politycy apolityczni. Normalni.
„No proszę, nawet słynni niemieccy artyści chcą do stolicy” – ucieszą się nasze władze, czytając wasze zapowiedzi. Przynajmniej do miejsca, w którym zaczynacie podawać powody swojego przyjazdu i powoływać się na przykłady, bo zaczynacie swoją wyliczankę od Żmijewskiego, Stokfiszewskiego i Krytyki. Ciekawe, co sobie wyobrażacie? Jesteśmy idealnym przykładem polityki kulturalnej miasta. Czyli straszą tu po nas nasze byłe i niedoszłe centra kultury. Miejsce w stolicy dla nas ma być w sferze prywatnej, a nie publicznej – tyle nas dziś łączy z Warszawą. I nie tylko nas. Wcześniej miasto podobną politykę stosowało wobec wielu innych organizacji i inicjatyw, którym nikt nie miał nic do zaproponowania, poza likwidacją tego, co udało im się zbudować. A teraz ciekawa uwaga: tak u nas jest, gdy rządzą ci podobno lepsi.
Lepsi, bo oświeceni. I teraz krótka lekcja polskiej polityki: w Polsce mamy partię oświeconych i partię ociemniałych. Partia oświeconych jest antypracownicza, antyinteligencka, hołdująca antykobiecemu i antymniejszościowemu prawu w Europie, co nazywa „kompromisem”. Zawierany jest on z Kościołem, a nie kobietami, nie wspominając o mniejszościach seksualnych, które według naszego prawa nie istnieją. Tego „kompromisu” oświeceni muszą bronić nie tylko przed partią ociemniałych, ale także przed znaczącą częścią swoich własnych członków. Rządząca partia oświeconych zawdzięcza swoje sukcesy wyborcze strachowi społeczeństwa przed partią ociemniałych. Ociemniali nie widzą niczego poza Polską, a Polskę zasłania im na dodatek smoleńska brzoza. Nie rozumiecie? My też nie rozumiemy. Na wszelki wypadek jednak zastanówcie się jeszcze raz, bo ociemniali prowadzą w sondażach. Partia oświeconych tylko was wyrzuci, partia ociemniałych może was jeszcze postraszyć dziwacznymi paragrafami za obrazę uczuć religijnych. Oto polski wybór: prywatnie lub nielegalnie.
Możecie więc sobie robić kulturę prywatnie. Ale może się okazać, że i to jest nielegalne.