Niebieskie włosy. Dłutko do linorytu w ręce. Poznałam ją na miesiąc przed obroną, wspierałyśmy swoje depresje online. Jest pięć lat później, myję jej ślimaki afrykańskie w zlewie, a ona maluje mi wymarzonego Mickiewicza z karabinem maszynowym à la Rambo. Dziś już wiem, że jest najostrzejszą dziewczyną w mieście. Chcecie wiedzieć dlaczego?
Dokąd tuptasz, hardkorze?
Poza ślimakami afrykańskimi stałymi bywalcami w domu Julii są też jeże. Przebywająca tu na rekonwalescencji jeżyca imieniem Księżna miała łaskawie udostępnić mi prawo do nocowania w jej pokoju. „Jesteś pewna? Ona jest bardzo głośna” – uprzedzała mnie Julia przed przyjazdem. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam w swoim mniemaniu oryginalnie: „A co, hehe, głośno tupta?”.
Co mnie może zaskoczyć? Mnie? Czego ja już z bólem nie słyszałam! Słyszałam niemowlaki uczące się stepować w chodakach piętro wyżej w ciasnym bloku, jodłujące nad samym uchem kocury, zjadliwe zabijające szczekiem na odległość jamniki z klatki obok… Co nowego może jeż?
czytaj także
O drugiej w nocy słyszę delikatne poruszenie obok siebie, będące jedynie rozgrzewką przed dalszymi harcami. Pół godziny później Księżna pokazuje, co potrafi – a mimo poparzonego brzucha i nieidealnej kumacji potrafi wiele. Kiedy zaczęła dziarsko wystukiwać rytm wszystkimi odnóżami naraz, przyspieszając coraz bardziej w ramach wybiegiwania się po parkiecie, to myślałam, że wszystkie klepki odpadną. Albo od parkietu, albo w mojej głowie.
Szok i niedowierzanie. Takie małe, a takie głośne. Nie takie sympatyczne to tuptanie, jak je malują! Czego jeszcze nie wiem?
Punk Jerzy is not dead
Jest dwa akapity później, i włosy Julii zmieniły kolor na różowy. Ostra dziewczyna nie boi się maszerować, remontować, malować ani brać spraw i jeży w swoje ręce. Czasem jej ręce porastają kolce przymocowane do ekoskóry. Pieszczochy mają kolce i jeże mają kolce. Przypadek? Nie sądzę! Nastroszone dready, które w liczbie dwóch gościły kiedyś na głowie Mojej Ulubionej Jeżary, w jakimś stopniu również przypominają kolce, które w rzeczywistości są… zmodyfikowanymi, wydrążonymi w środku włosami o sztywnej strukturze. Te włosy – nie-włosy, jeżowy hełm, zbroja oraz fryzura w jednym to ich znak firmowy. Kolce porastają ciało Jeża śmiało i rosną dziko we wszystkich możliwych kierunkach, ciemniejąc wraz z wiekiem.
Uroczy Jeżyk w ponętnym hełmie z kolców z cudownej czeskiej bajki Krecik jest owszem, uroczy, ale zdecydowanie prawdziwszy wizerunek jeża powstał w XXI wieku, w czasach pogardy, na kartach komiksu Jeż Jerzy. Jerzy nie żałuje sobie niczego. Jest prawdziwym hardkorem i pokazuje dupę, jeżdżąc na deskorolce, na wiele lat przed Zdechłym Osą. Bo tak trzeba żyć – podsumowuje Julia, a mnie, po raptem jednej nocy z Księżną, pozostaje uwierzyć jej na słowo.
Jeż na szczęście
Pierwszy jeż we wspomnieniu Julii jadł mleko wespół z psem i kotem sąsiadów. To były czasy, gdy psy karmiło się bigosem albo krupnikiem z kośćmi, czyli – szczęśliwie dla psów i jeży – dość dawno. W moim wspomnieniu jeż podchodzi do mnie, gdy siedzę w nieistniejącym parku Łazienkowskim w Sopocie. Nie ma szalejącej wścieklizny ani świadomości jej istnienia i w tym podejściu, chęci międzygatunkowego zapoznania się z nami, nie ma nic niepokojącego. Więc siedzimy. Ja, ławka, jeż. Tata też.
Gdy lata później, wracając nocą do domu koło Kamiennego Potoku, jak co środę po byciu wodzirejką na karaoke w lesbijskiej mordowni, wpadałam na jeża, widziałam w tym dobrą wróżbę. Właściwie po tym karaoke, jednej z moich najbardziej absurdalnych prac tymczasowych, łączących w przykry sposób Happysad z podłogą mokrą od piwa i rzucanych na nią tanich petów, wszystko było dobrą wróżbą.
Ale jeż w szczególności.
Trwaj, chwilo: oto piękna puchata kulka zaszczyciła mnie swoją bliskością, przyszumiała przez liście (bo trudno przez nie przetuptać donośnie), zaufała, więc jednak, więc jednak – istnieje szczęście absolutne i harmonia we wszechświecie…
Harmonia, sielanka, raj… Jabłko coś miało z rajem wspólnego, ale co? Dam mu jabłko…
Wypchaj się jabłkiem
Słodkie zwierzątko z jeszcze słodszym jabłuszkiem na grzbiecie to bujda na resorach dla dzieci. Baśń dla dorosłych jest okrutna, krwawa i pełna niespotykanych ofiar. Jeże wzbudzają powszechną sympatię, choć są to, cytując Julię, „przebrzydłe drapieżne dziady, mordercy-mięsożercy”, polujący na wszystko, nawet na osy.
Osy? Skąd taki pomysł u puchatych kulek? Nie wiadomo, ale kulka to w istocie równie pomysłowy, co zabójczo skuteczny terminator. Jabłkiem niby nie pogardzi, ale przede wszystkim jako drapieżny wszystkożer znacznie bardziej nie pogardzi: smakowitą larwą, chrząszczem, ślimakiem, dżdżownicą, pająkiem, myszką, ptaszkiem, gadzikiem oraz padlinką. Okazjonalnie skonsumuje jakiś owoc. Zrośnięte z nim na ilustracjach dla dzieci jabłko zje tylko, gdy nie znajdzie wody. Zapach jabłka zaintryguje jeża przede wszystkim jako coś nowego, zachęcającego do omemłania pienistą jeżową śliną i porzucenia.
czytaj także
Bez naszych głupich jabłek jeże radzą sobie w życiu całkiem nieźle, chyba że spotkają się z człowiekiem i zarazą zwaną cywilizacją. Kolczaste skubańce naprawdę dają radę ze zdrowym, konsumpcyjnym trybem życia, a kiedyś, gdy cywilizacji było mniej, dawały radę jeszcze bardziej.
Deinogalerix i inne zmory
Sympatią te ostre sukinsyny są darzone nie od dziś. W Egipcie wierzono, że jeże chroniły zmarłych, a w Rzymie wiązano je ze zmianami pór roku. Średniowiecze nieco gorzej obchodziło się z wieloma przedtem czczonymi zwierzętami – nie upiekło się również jeżom. Zjedzenie prawego oka jeża, usmażonego wcześniej na oleju lnianym, miało – jak wierzono w „wiekach ciemnych” – poprawić widzenie w ciemności.
Warto też wiedzieć, że „starożytne jeże”, tzn. przodkowie dzisiejszych, żyjące ok. 60 milionów lat temu, były naprawdę potężnymi i budzącymi grozę stworzeniami. Deinogalerix przerażał nie tylko nazwą oznaczającą straszliwy, okropny, ale również masą – około dziesięciu razy większą od masy współczesnego egzemplarza Erinaceus europaeus (lub roumanicus).
Ale dzisiejsze jeże nie są jakoś specjalnie mniej straszne. Gdy to ty znienacka i groźnie podejdziesz do jeża, a nie odwrotnie, zobaczysz niedostępne, opancerzone złowrogimi kolcami zwierzę, które hojnie obdarzy ciebie i całe otoczenie odgłosami pełnymi nienawiści. Najeżony złowrogością potwór z horroru rodem, który syczy, warczy, wyje, fuka, furczy? Tak, to jeżyk odstraszający drapieżnika, na jakiego mu wyglądasz.
Fuck, fuck, fuck!
Wierzę w jeże wkurwione, obronne i waleczne. Moją wiarę popieram doświadczeniem. Doświadczeniem ciemnej nocy, w środku której w moim domu pojawiła się broda, za nią reszta przerażonego Filipa, a za nim – pakunek z jeżem bardzo obronnym i bardzo niezadowolonym z życia. Nie miałam dużo czasu na podjęcie decyzji, czy chcę pełnić rolę Siostry Podającej Skalpel podczas operacji na Białym Jeżu imieniem Om. Wiadomo było, że zafukana na śmierć zostanę i tak. Ratowaliśmy mu łapę i sobie życia: troje skulonych ludzi kontra jeden bluzgający na czym świat stoi jeż.
Wiecie, skąd wzięło się słowo „fukać”? Oh, fuck, fuck, fuck, fuck – dokładnie stąd!
Drogowskazy, pogłębiarki i niewybuchy. Książki okołozwierzęce z ostatnich lat
czytaj także
Kiedy są małe, zdają się zupełnie niegroźne. Noworodki nie tylko nie mają widocznych kolców, ale i zębów oraz futra, a przez pierwsze dwa tygodnie – również otwartych oczu oraz uszu. Dopiero 11-dniowy jeżyk umie się zwinąć w jaką taką kulkę, a 28-dniowy – w profesjonalny kłębek jak rasowy koteczek. Cech wspólnych kolczaste typki i kotki mają zresztą całkiem sporo – między innymi upodobanie do kociej karmy. I do polowania, i zaczepiania wszystkiego, co się rusza.
Słodko-ostry psychol
Jeże w okresie dorastania są jak zbuntowani nastolatkowie – zaczepiają, prowokują aferki, o samicę, o samca, o cokolwiek, ale przede wszystkim – o jedzenie. W domach wolontariuszy dziko przepychają się przed miskami z żarciem, czemu towarzyszy pełna gama agresywnych dźwięków. Festiwal piosenki fukającej w wykonaniu stada nastroszonych jeży.
Dorosły jeż posiada komplet 36 zębów, pięć solidnych długich pazurów u każdej łapy, do 7000 igiełek i… słodki szpiczasty czarny nosek. To słodko-ostra kombinacja, obok której nie sposób przejść obojętnie. Przez ten ich urok i skojarzenia z bajką dla dzieci ludzie chcą mieć jeże w domu i nierzadko, z braku fachowej wiedzy, robią im przy tym krzywdę. „Gdyby wiedzieli, że tak naprawdę każdy jeż w duszy swej posiada Jerzego z gołą dupą jeżdżącego na deskorolce, to może by sobie odpuścili?” – zastanawia się głośno Julia.
Emerytura dla konia? Co dzieje się dalej ze zwierzętami ze służb mundurowych?
czytaj także
Zdarzają się i takie chwile, w których odpuszczają sobie jeże. Choć zwykle naprawdę agresywne, fukające fuckami i niestroniące od bitwy z kompanem od stołu albo wolontariuszką, te mordercze, nadpobudliwe zwierzaki mają oczywiście również w swym pełnym kolców życiu moment na wyciszenie. I w tym również są prawdziwymi hardkorami – hibernujący na zimę jeż traci nawet do 40 procent masy ciała, a jego temperatura spada wtedy z 35–36 do… 4 st. Celsjusza. Oddycha nawet do 25 razy rzadziej niż latem. Jego bezdech może potrwać nawet do 150 minut. Jeże – prawdziwi mistrzowie zjazdu.
Lambadziary jeżary
Jednak Julia – jak na najostrzejszą dziewczynę w mieście przystało – nie odpuszcza. Ani z hibernującego, ani z najwścieklej fukającego jeża nie robi sobie za wiele. Kiedyś była w relacji poliamorycznej z nietoperzami, potem ze szczurami, ale od kiedy pojawiły się u niej jeże, zajęły zdecydowaną większość jej serduszka.
Jak to się zaczęło? Julii jako znawczyni nietoperzy podrzucono jeża. Próbowała go ratować, odchować, szukała organizacji, która pomaga dzikim zwierzętom. Skierowano ją do Azylu w Solcu Kujawskim, dokąd napisała tak piękny list miłosny, że od razu dostała odpowiedź „Witamy na pokładzie”. Najpierw sporadycznie sprzątała tam jeżowe kupy, ale bardzo szybko oddała Azylowi, czyli również tworzącym go od piętnastu lat Beacie i Tomkowi, ogromną część serca, czasu, energii, a także oszczędności.
Co łączy ludzi skupionych na ratowaniu zwierzaków? Stereotyp głosi, że tzw. kociara – a ich mamy w Polsce najwięcej – to bezdzietna lambadziara, oszalała na punkcie kotów, z którą nie da się porozmawiać o niczym innym. Czym się różni lambardziara kociara od lambardziary jeżary?
Wśród polskich jeżarzy są zarówno bezdzietne, jak i całkiem dzietne lambardziary, a nawet – dumni lambadziarowie! Każde z nich w odpowiedzi na miłą wiosenną zagajkę „Chodźmy na piwo!” odpowiada najczęściej: „Nie mogę, mam sześć jeży do wykarmienia”. Tych pozytywnie zakręconych fanów kolczastych dziadów od podrapanych kociar odróżnia znacznie trudniejszy dostęp do weterynarza, który chciałby się podjąć leczenia dzikich zwierząt, a także… twarda skóra na dłoniach.
„Najpierw używałam rękawic spawalniczych, ale teraz najczęściej chwytam jeże gołą dłonią” – wyznaje mi Julia. Uśmiecha się i stwierdza: „Mamy nie tylko twarde dupy, ale i twarde dłonie. No i mięciutkie serduszka!”.
Redukujemy szkody, które sami wyrządziliśmy
Zabiło ci serduszko w kierunku zabijających słodyczą terminatorów i chcesz pomóc im w nierównej walce z ostrymi puszkami, za szybko jeżdżącymi samochodami i śmiercionośnymi substancjami używanymi do walki ze szkodnikami w ogrodzie? To wszystko zagrożenia, którym jeże próbują sprostać na co dzień. I nie zawsze im to wychodzi. Chcesz pomóc?
Kiedy już usłyszysz od potrzebującego pomocy jeża więcej „fuck, fuck, fuck” niż od wszystkich twoich byłych i niedoszłych, zastosuj zasadę 3×C, czyli cicho, ciepło i ciemno.
Pomagaj w rękawiczkach, nie przejmuj się pchłami, to pchły jeżowe, nie ludzkie. Wścieklizną też się nie przejmuj. Wściekły jeż jest wściekły, i owszem, ale nie przenosi wścieklizny.
Polski jeż nie Polak, pić musi – ale wodę, wodę i jeszcze raz wodę. Wodę, nie wódeczkę. Mleczko (sojowe), herbatkę (grzybową) i drineczki zostawmy dla siebie w nagrodę za cały dzień ratowania kolczastych skurczybyków albo na wspomożenie trawienia niniejszego tekstu.
Zabezpiecz typa lub typiarę według instrukcji na obrazku i skontaktuj się z najbliższym ośrodkiem rehabilitacji zwierząt, ewentualnie zadzwoń pod 112.
Polecamy kontakt z Pomóżmy Jeżom oraz inne legitne organizacje projeżowe, jak Polskie Stowarzyszenie Ochrony Jeży „Nasze Jeże” czy Jeżonauci.
***
Jeśli nie wzruszyła cię historia kolczastych buntowników fukających na rzeczywistość, którą im zgotowaliśmy my, ludzie, swoimi kosiarkami i morderczymi stosami płonących liści, pomyśl o kwestiach praktycznych:
Chcesz, by świat był mniej straszny – wesprzyj strasznego jeża
Jeży jest coraz mniej, bo ich systemy obronne nie dają rady z kosiarkami, z samochodami, z chemią ogrodową, z upartym przycinaniem wszystkiego na długość milimetra. A jeże są cholernie pożyteczne. Zwłaszcza dla działkowiczów. Jeśli jest jeż, to jest szansa, że kret nie będzie miał czego szukać – jeż wpierdoli wszystkie robaki i kret skapituluje. Jeśli jest gniazdo gryzoni – jest szansa, że nie będzie gniazda gryzoni. Ani żadnych innych szkodników na działkach. Jest też szansa, że zmniejszy się liczebność ślimaków w kryzysie bezdomności, czyli tzw. pomrowów, nemezis wszystkich działkowiczów. Choć nie oszukujmy się, akurat one nie należą do ulubionych dań jeża terminatora.
czytaj także
Pod czułą opieką Julii Księżna, Królowa Stepu, uratowana z kupy płonących liści, mimo blizn i zwyrodnień kręgosłupa ma się dobrze i nienawidzi po równo wszystkich swoich opiekunów. Zamiast umrzeć pod kołami samochodu, nie dożywszy drugich urodzin, ma przed sobą nawet do ośmiu lat życia i zapowiada się, że z dobrostanu i radości uwije jeszcze niejedno pierwszorzędne gniazdo letnie. Samą swoją obecnością i niekonwencjonalnymi pomysłami na śródnocną choreografię oraz urozmaicenie swojego menu zainspiruje jeszcze na pewno niejedną niebieskowłosą artystkę, a tym samym – dołączy do Jeża Jerzego i baśniowych uroczych jeżyków i wesprze polską kulturę i sztukę.
Nie czekaj. Znajdź swoją Księżną i wesprzyj ją i ty.