Dominacja liderów, którzy ciągle żyją sporami z poprzedniej dekady, jeśli nie dwóch, nie wróży dobrze frekwencji wśród najmłodszych wyborców.
Jak pokazuje czołówka list do europarlamentu dwóch głównych politycznych bloków – Zjednoczonej Prawicy i Koalicji Europejskiej – liderom politycznym nad Wisłą w ogóle to nie przeszkadza. Średnia wieku jedynki z KE wynosi bowiem prawie 62 lata, z PiS prawie 57. Niewiele lepiej wygląda to, gdy doliczymy dwójki – jak podaje Oko.press, średnia wynosi wtedy dla KE 58,2 lata, dla PiS 57 lat.
Zupełnie inaczej na tym tle wyglądają listy Wiosny Biedronia, zdominowane przez czterdziestolatków. W województwie śląskim i okręgu mazowieckim jedynkami są nawet osoby urodzone na początku lat 80. – odpowiednio Łukasz Kohut i Paulina Piechna-Więckiewicz. Czy ta widoczna różnica pokoleniowa przeistoczy się w kampanii w otwarty polityczny spór? Czy temat polityki zamkniętej na pokoleniową zmianę ma szansę otworzyć Biedroniowi drogę do znaczącej reprezentacji w europarlamencie?
Lista przebojów III RP
Oczywiście nie należy fetyszyzować wieku politycznych reprezentantów. Bez wątpienia jako ciągle jeszcze trzydziestolatek lepiej czułbym się reprezentowany przez wkraczającą w dziewiątą dekadę życia socjaldemokratkę niż przez, dajmy na to, Patryka Jakiego. Niemniej gdy ciało przedstawicielskie w demokracji zostaje niemal całkowicie zmonopolizowane przez jedną grupę wiekową, zaczynamy mieć problem. Polityka potrzebuje mechanizmów pokoleniowej zmiany, rekrutowania i kształtowania nowych liderów – na krajowym i europejskim poziomie. Temu też, poza wyłonieniem politycznej reprezentacji narodu, służyć mają wybory do takich instytucji jak Parlament Europejski.
czytaj także
Na pierwszych miejscach list KE i PiS trudno tymczasem znaleźć choć jedną osobę, o której można by pomyśleć: to jest liderka jutra, na którą stawia partia. Czołówki list niemal zupełnie zmonopolizowały nazwiska polityków obecnych na krajowej i europejskiej scenie od bardzo dawna – czasem od początków III RP.
Czołowi kandydaci KE wyglądają jak „lista przebojów III RP”. Mamy wśród nich pięciu byłych premierów: Marka Belkę, Jerzego Buzka, Ewę Kopacz, Leszka Millera oraz Włodzimierza Cimoszewicza. Oprócz premierów na szczytach list są: architekt przekształceń własnościowych (Janusz Lewandowski), minister rolnictwa negocjujący akcesję Polski do UE (Jarosław Kalinowski) oraz europosłowie, tacy jak Bogusław Liberadzki zasiadający w PE nieprzerwanie od 2004 roku.
Co powinna obiecać Koalicja Europejska, żeby wygrać wybory (i dlaczego tego nie zrobi)
czytaj także
Wiele z nich to osoby o wybitnym dorobku i osiągnięciach. Nikt nie chce wyrzucać ich z polityki. Warto jednak byłoby stworzyć mechanizm, dzięki któremu z ich doświadczeń mogliby korzystać liderzy przyszłości. Na listach KE wyraźnie go zabrakło. Biorąc pod uwagę, jak trudne będą to wybory, naprawdę biorące są dla KE tylko jedynki i dwójki – o każdy kolejny mandat będzie walka, której wyniku nie sposób przewidzieć. Na tych biorących miejscach nie ma względnie nowych nazwisk (za wyjątkiem być może posłanki Muchy i ministra Arłukowicza).
PiS tym razem nie stawia na młodych
W 2015 roku PiS zaryzykował i postawił na narrację o pokoleniowej zmianie. Jarosław Kaczyński i politycy jego pokolenia schowali się w cień. Na plan pierwszy wysunął się młody europoseł Andrzej Duda i ciągle świeża w krajowej polityce Beata Szydło. Taka roszada się opłaciła, partia wygrała zarówno wybory prezydenckie, jak i parlamentarne. Szybko okazało się jednak, że zmiana pokoleniowa była manewrem obliczonym na zmylenie wyborców – wszystkim i tak rządzić miał Kaczyński.
Gdula: Polskiej rodziny bronią Biedroń z Scheuring-Wielgus, a nie Kaczyński
czytaj także
W wyborach do Parlamentu Europejskiego partia z Nowogrodzkiej nie ma jednak nawet zamiaru udawać jakiegokolwiek otwarcia na pokoleniową zmianę. Patryk Jaki, choć zdobył w zeszłym roku w Warszawie więcej głosów dla partii niż Andrzej Duda w 2015 roku, nie był sobie w stanie wywalczyć lepszego miejsca niż trójka w okręgu małopolsko-świętokrzyskim. Pięć lat temu PiS wziął tam trzy mandaty, ale biorąc pod uwagę wyraźnie zapowiadającą się mobilizację elektoratu opozycji i zabójczą konkurencję na listach PiS (za plecami Jaki ma m.in. Dominika Tarczyńskiego), polityk Solidarnej Polski wcale nie może być pewny posady europosła.
Na czołówce list PiS do PE dominują trzy pokolenia polityków. Z jednej strony gracze obecni na scenie od początku transformacji, jak Jacek Saryusz-Wolski i Ryszard Czarnecki (otwierający listy w stolicy). Z drugiej politycy widoczni od czasu pierwszego PiS, odgrywający kluczowe role w polityce w ostatnich 14 latach (Ryszard Legutko, Anna Fotyga). Z trzeciej – osoby, które wypłynęły w ostatnich czterech latach, zdążyły wypaść na boczny tor i jadą do Brukseli, by odebrać europejską nagrodę pocieszenia za krajowe klęski (Beata Szydło). Nawet najmłodsi liderzy list PiS – Tomasz Poręba i Adam Bielan – w polityce są od dawna (Bielan został posłem na Sejm w 1997 roku).
Lubimy piosenki, które już znamy
Osobom z mojego pokolenia – urodzonym na przełomie lat 70. i 80. – trudno rozpoznać się w takiej politycznej reprezentacji. W moim okręgu wyborczym, Warszawie, listy dwóch wielkich bloków poprowadzą Włodzimierz Cimoszewicz (rocznik 1950) i Jacek Saryusz-Wolski (1948). Pierwszy aktywny w polityce III RP od 1989 roku (poseł na Sejm kontraktowy), drugi od 1991 (pełnomocnik ds. integracji europejskiej w rządzie Bieleckiego). Przy całym szacunku dla dorobku obu tych postaci chciałbym usłyszeć, co o przyszłości Polski w Unii mają do powiedzenia ich polityczni i intelektualni uczniowie. Naprawdę jest już na to czas.
Przekonanie, że czas na zmianę, może być jeszcze silniejsze w młodszych rocznikach. Dla trzydziesto-, czterdziestolatków Buzek, Cimoszewicz, Miller, Czarnecki czy Legutko to część żywej, osobistej pamięci. Dla głosujących w tym roku po raz pierwszy ludzi z rocznika 2000/2001 ich czasy to już po prostu historia. Nie tylko nie było ich na świecie, gdy Cimoszewicz obejmował urząd albo gdy AWS przegrywała wybory, ale nie mają prawa pamiętać afery Rywina, wejścia Polski do UE, a nawet specjalnie Smoleńska. Dominacja na obu listach liderów, którzy ciągle żyją sporami z poprzedniej dekady, jeśli nie dwóch, nie wróży dobrze frekwencji wśród najmłodszych wyborców – katastrofalnej już w zeszłym roku w wyborach samorządowych.
czytaj także
Liderzy obu bloków pewnie doskonale to wiedzą. Z badań musiało im jednak wyjść, że młody elektorat jest tak trudno pozyskać którejkolwiek ze stron, że mogą go sobie odpuścić. KE postawiła na mobilizację „pokolenia KOD”, które wejście Polski do UE (słusznie zresztą) uważa za największe cywilizacyjne osiągnięcie po roku ’89 i gotowe jest tłumnie stawić się do urn, by „bronić Polski przed polexitem”. Dla tej grupy elektoratu postaci takie jak Cimoszewicz są prawdziwymi autorytetami. PiS z kolei postawiło na polityków świetnie przyjmowanych we własnym elektoracie. Jakkolwiek to dziwnie brzmi dla kogoś spoza PiS-owskiej bańki, Beata Szydło ciągle budzi w niej coś w rodzaju entuzjazmu.
Przewietrzyć playlistę
Kluczowe pytanie dla Wiosny brzmi: gdzie przebiega pokoleniowa granica mobilizacji lojalnych elektoratów obu partii? Chwilowo sondaże nie wyglądają dla Biedronia dobrze. Wiośnie szybko padła premia za nowość. Poparcie zbliża się niebezpiecznie do progu wyborczego. Potrzebne jest jakieś obicie.
W kampanii jest sporo czasu, by nadrobić spadki. Kwestia pokoleniowych różnic między Wiosną a pozostałymi partiami może w tym pomóc. W trakcie założycielskiej konwencji Wiosny na Torwarze słyszeliśmy spójną narrację: mamy dość tych samych polityków od lat zajmującymi się jałowymi kłótniami, które nie mają nic wspólnego z naszym życiem.
czytaj także
Pora do niej wrócić w kampanii. Asertywnie pytać polityków (nie tylko z PiS) o to, co realnie osiągnęli w PE i jakie cele sobie teraz stawiają. Poduczyć się trochę od Podemos, skutecznie rozgrywającego swoją świeżość przeciw zasiedziałej „kaście politycznej”. Listy Wiosny są nie tylko pokoleniowo młodsze od tych POPiS-u, ale także dają szansę na wejście do polityki nowym ludziom, do tej pory od polityki trzymającym się z daleka. Liderom i liderkom społeczeństwa obywatelskiego, samorządowcom, działaczkom lokalnym, akademikom, aktywistkom praw człowieka.
Oczywiście, polityczna świeżość i młodość może być obosieczną bronią. Razem nie radziło sobie m.in. dlatego, że postrzegane było jako zabawa trzydziestolatków bez żadnego realnego politycznego i życiowego doświadczenia. Dlatego bardzo dobrze, że na listach Wiosny są osoby reprezentujące doświadczenie, takie jak Zbigniew Bujak. Trzeba dać ludziom także piosenki, które już znają. Ale czasami wygrywa się, proponując im coś nowego. Playliście polskiej polityki przewietrzenie – nie tylko w eurowyborach – jest naprawdę bardzo potrzebne. Jeśli Wiosna ma się oprzeć duopolowi, musi zmobilizować elektorat, który też chce czegoś nowego.