Ksiądz Rydzyk już w latach 90. rozglądał się za wpływowymi politykami prawicy. Dla części z nich, w tym dla Jarosława Kaczyńskiego, problemem była jednak prorosyjska postawa Radia Maryja. Fragment nieautoryzowanej biografii Antoniego Macierewicza.
Pod koniec kadencji rządu Jerzego Buzka prawica znajduje się w głębokim kryzysie, sam premier ma fatalne notowania. AWS się rozpada, tworzą się nowe partie, które w ciągu kilku lat zupełnie zmienią polityczny pejzaż: Prawo i Sprawiedliwość, Platforma Obywatelska, Liga Polskich Rodzin. (…)
Ksiądz Tadeusz Rydzyk rośnie w siłę. Już w latach 90. rozgląda się za wpływowymi politykami prawicy. Dla części z nich problemem jest jednak prorosyjska postawa Radia Maryja. Dlatego Kaczyński trzyma się wtedy od Rydzyka z daleka:
Nie mam wątpliwości co do tego, że po naszej stronie działają aktywnie rosyjskie służby specjalne. Radio Maryja jest dziś głęboko antyzachodnie, niechętnie nastawione do hierarchii kościelnej, prorosyjskie, wcale nie nieżyczliwe PRL-owi. Ma nadajniki na Uralu. […] Są dwa modele działalności rosyjskiej w Polsce. Pierwszy, pepeerowski, całkowitego podporządkowania Moskwie: uzasadniany ideą postępu. […] Drugi wzorzec nazywam targowickim. Charakteryzuje go odwoływanie się do wartości tradycyjnych, katolickich, narodowych. Prorosyjskość ubrana jest tam w maskę patriotyzmu. Czyż Targowica nie była właśnie narodowa, katolicka, czyż nie pałała szacunkiem do polskiej przeszłości?
czytaj także
Pod koniec lat 90. dyrektor Radia Maryja podpisuje z władzami Federacji Rosyjskiej umowę na korzystanie z przekaźników pod Uralem. Płaci za to 40 tysięcy dolarów miesięcznie. Na urodzinach toruńskiej rozgłośni w 1999 roku goszczą przedstawiciele rosyjskiej ambasady.
Macierewiczowi to najwyraźniej nie przeszkadza. W „Głosie” coraz wyraźniej widać umizgi do Radia Maryja. Gazeta publikuje apel w obronie „godności narodu”, w którym potępia jednocześnie „prowokację w sprawie rzekomych mordów Polaków na Żydach, oszczerstwa przeciwko przywódcom Polonii i dyskryminację Radia Maryja”. Uważa, że to część „szerokiej akcji antypolskiej, której celem jest przejęcie władzy przez siły międzynarodowe i postkomunistyczne, ubezwłasnowolnienie Narodu”. Same słowa klucze jego politycznej narracji.
czytaj także
Kilka miesięcy przed wyborami w 2001 roku ksiądz Rydzyk zaprasza grono skrajnie prawicowych polityków na rozmowy do Torunia. Bierze w nich udział biskup drohiczyński Antoni Dydycz, namawia do porozumienia środowisk narodowo-katolickich pod patronatem rozgłośni. Małe i podzielone prawicowe formacje jednoczą się w końcu pod szyldem największej z nich, czyli LPR-u. Chodzi o to, by nie musiały rejestrować się jako koalicja, co wymagałoby przekroczenia ośmioprocentowego progu. Pojedynczej partii wystarcza pięć procent.
Początkowo ten projekt miał być podobno tylko straszakiem na AWS.
– Rząd Buzka ociągał się wobec Rydzyka ze sprawą szkoły itd. Nagle, po zjeździe Ligi w lipcu 2001, AWS tak się wystraszyła, że wszystko mu dała, szkołę też. Wtedy Rydzyk chciał zakopać LPR, ale już się tak łatwo nie dało – opowiada Roman Giertych, były szef LPR-u. Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu została założona w sierpniu 2001 roku, półtora miesiąca przed wyborami.
Macierewicz nabiera już kampanijnego rozpędu. Latem 2001 roku przyjeżdża do Lublina.
– Rozpoczynamy wielki marsz na Warszawę. By odebrać to, co polskie, przywrócić sprawiedliwość i praworządność – pełnym emocji głosem zagrzewa lubelskich działaczy. Zapowiada postawienie przed Trybunałem Stanu szefa NBP Leszka Balcerowicza i wypowiedzenie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Ale przede wszystkim gorąco nawołuje do poparcia lidera listy wyborczej LPR-u z tego okręgu – swojego bliskiego współpracownika – Roberta Luśni.
czytaj także
***
Kilkanaście lat później, wczesną wiosną 2017 roku naciskamy mosiężną klamkę drzwi przedwojennej kamienicy. Prowadzą do eleganckiej kancelarii prawnej byłego szefa LPR-u Romana Giertycha. Za oknami barwny tłum i gwarne kafejki rozsiane wzdłuż Nowego Światu, najbardziej reprezentacyjnej ulicy Warszawy.
– Kiedy w roku 2001 budowaliśmy LPR, szukaliśmy szerokiego poparcia. Macierewicz miał tę swoją partyjkę RKN. Przyszedł z Robertem Luśnią, którego przedstawił mi jako swojego szefa.
– W jakim sensie szefa? To miał być taki żart?
– Ależ skąd. Zdaje się, że miał na myśli „Głos”, a może swoją fundację. Luśnia zatrudniał mu ludzi, trzymał tę grupę, opłacał to całe przedsięwzięcie. Wpłacał też na kampanię, na poszczególnych kandydatów, w tym Macierewicza.
Gotówką. To był ich sponsor. Macierewicz był bardzo pomocny w tamtej kampanii z 2001 roku, politycznie i koncepcyjnie. Miał duże doświadczenie medialne, jego środowisko to była prężna grupa.
– Jak doszło do jego sojuszu z Rydzykiem?
– Dzisiaj to może się wydawać zabawne, ale Macierewicz miał być „frakcją liberalną LPR-u”. Chciałem dzięki niemu rozszerzyć Ligę na Olszewskiego. I rzeczywiście, rozmowy z Olszewskim prowadziłem już razem z Macierewiczem. Wydawało mi się, że on będzie tą drugą nogą, przeciwwagą dla ludzi takich jak Sobecka, Szulatycki, te wszystkie panie od Rydzyka. On wtedy jeszcze nie znał redemptorysty tak dobrze.
Dinozaury, karabiny i chińska inwazja, czyli prawica level: Marian Kowalski
czytaj także
Plan Giertycha działa, ale tylko przez chwilę. Jako zwolennik NATO i bliskich relacji z USA Macierewicz może faktycznie uchodzić wręcz za frakcję liberalną LPR-u. Radykalne skrzydło tej partii jest bowiem zarówno antyunijne, jak i antynatowskie. Macierewicz występuje zaś jako twardy przeciwnik Unii Europejskiej, ale zarazem zwolennik jak najściślejszego sojuszu z USA:
Powinniśmy jak najszybciej podjąć rokowania z NAFTA, a więc północnoamerykańską strefą wolnego handlu […]. Musimy być najlepszym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych między Rosją a Niemcami! To jest właśnie polską racją stanu, bo dzięki temu ani Rosja, ani Niemcy nie będą w stanie zdominować Europy.
Jest 11 września 2001 roku, końcówka kampanii wyborczej. Macierewicz z Giertychem oglądają w CNN relację na żywo z ataku na World Trade Center.
– Wypadek? – zastanawia się Macierewicz, kiedy pierwszy samolot wbija się w wieże.
– Zamach – rzuca Giertych. Spierają się, do czasu gdy kolejny samolot uderza w szklany wieżowiec. Macierewicz podrywa się do pisania oświadczenia:
Zaatakowanie Stanów Zjednoczonych przez wrogie siły oznacza, że agresor gotów jest zagrozić pokojowi światowemu oraz niepodległości Polski i innych państw świata zachodniego […]. W razie konieczności Polska wykona swoje zobowiązania sojusznicze.
Sympatie Macierewicza do USA są traktowane podejrzliwie przez takich polityków LPR-u jak Jan Łopuszański czy Zygmunt Wrzodak (obaj przeciwnicy NATO).
Wrzodak wspomina:
– Pamiętam, jak go kiedyś spotkałem na przyjęciu w ambasadzie amerykańskiej z okazji corocznego święta dziękczynienia. Wahałem się, czy tam iść, ale Kotlinowski i Giertych mówią „jedźmy”, no to jedziemy. Dojeżdżamy, a na miejscu bryluje Macierewicz, ze wszystkimi na ty.
PiS nie wstał z kolan, tylko położył się krzyżem. Przed Rydzykiem
czytaj także
Ta postawa, pronatowska i proamerykańska, wydaje się jedną z kilku stałych w politycznym życiorysie Macierewicza. Przynajmniej po roku 1972, kiedy protestował przeciw wizycie prezydenta Nixona w Polsce. Pojawiają się tu jednak znaki zapytania. Nasz rozmówca z kierownictwa ROP-u opowiada nam o dyskusji, którą odbył z Macierewiczem jeszcze przed przyjęciem Polski do Sojuszu:
– Pamiętam rozmowę gabinetową, w której on postawił tezę, że Polskę po to się przyjmuje do NATO, żeby Rosja miała kontrolę nad Europą. Wtedy zupełnie przestałem go rozumieć. Przecież jawił się jako gorący zwolennik NATO!
Podobne tezy odnajdujemy w „Głosie”:
Komunistyczne władze w ramach głębokiego manewru taktycznego podyktowanego przez ich moskiewskich zwierzchników godzą się na nową, prozachodnią politykę zagraniczną. Równocześnie jednak podejmowane są próby mające na celu ubezwłasnowolnienie rozszerzonego NATO, tak by stało się ono jedynie atrapą rosyjskiej dominacji nad Europą. Służą temu koncepcje przekształcenia NATO z systemu nastawionego na obronę przed zagrożeniami na „system zbiorowego bezpieczeństwa”. Tak się stanie z pewnością, jeżeli porozumieniu o rozszerzeniu NATO nie będą towarzyszyły głębokie zmiany w krajach Europy Środkowej. Dotyczy to przede wszystkim Polski, gdzie cały establishment polityczny, wojskowy, gospodarczy i służb bezpieczeństwa został zbudowany na sowieckiej agenturze. […] Polska nie chce być rosyjskim koniem trojańskim w NATO.
Kościół, lewica, dialog. Dlaczego III RP dała Kościołowi tak dużo, a dostała od niego tak niewiele
czytaj także
Po latach Macierewicz powie:
Przystąpienie Polski do Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego mogło nastąpić, pod warunkiem że będzie to tylko fikcja. Zagwarantowano Moskwie, że nie ma mowy o obecności NATO za Odrą. To był ten niejawny warunek czyniący nasze uczestnictwo w Pakcie iluzją. Ciągle jeszcze obracaliśmy się w ramach reguł umów Okrągłego Stołu. Pozorna demokracja, pozorna wolność słowa, fikcyjne prawa obywatelskie oraz drugorzędne uczestnictwo w NATO.
Wybory w 2001 roku wygrywa SLD i tworzy koalicję razem z PSL-em. Liga Polskich Rodzin wchodzi do Sejmu z ośmioprocentowym poparciem, wprowadzając aż 38 posłów. Politycy świętujący w sztabie LPR-u w Ursusie sami nie mogą uwierzyć w ten sukces. Układ sił w partii nie jest jednak stabilny i nie potrwa długo. Przy pierwszym konflikcie – o wybór szefa klubu – Macierewicz zachowuje się jeszcze lojalnie wobec Giertycha. Przewodniczącym zostaje Marek Kotlinowski, wiceszefami – Macierewicz, Giertych i Łopuszański. Wszyscy apetyty mają coraz większe.
Do Marka Jurka dzwoni telefon – Roman Giertych zaprasza go do kawiarni przy placu Trzech Krzyży, w sąsiedztwie Sejmu. Jurek jest już posłem PiS-u, jako lider Przymierza Prawicy zawarł przed wyborami porozumienie z Kaczyńskim i w ten sposób jego grupa weszła do Sejmu.
– Zgodziłem się pogadać przy kawie. Patrzę, wchodzi korowód trzech postaci: Roman Giertych, Marek Kotlinowski i Antoni Macierewicz. Siadają naprzeciwko, Giertych zagaja: „my pana bardzo cenimy, mamy uznanie. Jest taki pomysł, że pan powinien być wicemarszałkiem Sejmu, tylko my byśmy chcieli, żeby wyprowadził pan Przymierze Prawicy, klub złożony z 15 posłów, z PiS-u”. Ja im na to, że ten koncept mnie obraża. Skończyliśmy rozmowę. Wtedy była
między nimi duża zażyłość.
Macierewicz gości w tamtym czasie u Giertycha w domu, grają w brydża.
– Zdradził mi wtedy swoją dewizę, że polityka polega na tym, kto kogo wsadza do więzienia. Byłem w szoku. To dziwny człowiek. Wiąże w całość przypadkowe historie, że ktoś był w Australii, a w tym samym czasie ktoś inny w Ameryce, on z tego wysnuwa jakieś wnioski, spiski. Albo udawał paranoję, albo ją miał. Pamiętam, że namawiał mnie do wstąpienia do jakiegoś klubu towarzyskiego, próbował mnie tam wciągnąć. Mieli tam należeć Dorn, Kaczyński, Olszewski, ale nie zgodziłem się i do dziś nie wiem, co to był za „klub”.
Macierewicz zdradził mi wtedy swoją dewizę, że polityka polega na tym, kto kogo wsadza do więzienia.
W styczniu 2002 roku do Polski przylatuje Władimir Putin. Jednym z punktów wizyty jest spotkanie z przedstawicielami polskiego parlamentu. Każdy sejmowy klub może delegować na nie dwóch przedstawicieli. Z LPR-u idą Macierewicz i Giertych. Rozmowa toczy się bez udziału mediów.
– Na mnie Antoni łypał podejrzliwie, że nie korzystałem ze słuchawek na tym spotkaniu. On korzystał. Zadał Putinowi pytanie o rakiety w Kaliningradzie. Na to Putin zmierzył go tym swoim spojrzeniem KGB-isty i patrząc głęboko w oczy, skłamał, że rakiet Iskander nie ma i nie było.
Po spotkaniu Macierewicz dzieli się z dziennikarzami wrażeniami z rozmowy z Putinem:
– Tak, można stwierdzić, że jest otwarty na dialog. Choć większość problemów nie została rozwiązana.
Coraz częściej Macierewicz bywa na toruńskich salonach.
– Na początku 2002 roku Macierewicz i Rydzyk byli już oficjalnie dogadani. Zmieniliśmy wtedy statut, tak by do wymiany władz klubu potrzeba było dwóch trzecich głosów. Macierewicz miał wtedy w klubie zwykłą większość, ale nie dwie trzecie. Łopuszański, Janowski – wszystkich ogarnął. W pewnym momencie brakowało mu już tylko jednego głosu do dwóch trzecich i przejęcia klubu. Przyjąłem więc posła Mańkę z PiS-u. Macierewicz chciał być członkiem
Rady Politycznej LPR-u – pamięta Giertych, który do tego nie dopuścił. – Byłem ostrożny, śledziłem jego historię w ZChN-ie.
Afera arcybiskupa Paetza wybucha w lutym 2002 roku. Media ujawniają, że poznański hierarcha przez lata molestował kleryków.
– To była już wojna na całego, bo mój tata domagał się odsunięcia Paetza, a Rydzyk go bronił. Macierewicz przegrał batalię o klub o włos. Zapowiedzieliśmy mu, że żaden jego poseł nie będzie miał już głosu do końca kadencji – opowiada Giertych.
*
Fragment książki Anny Gielewskiej i Marcina Dzierżanowskiego Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak. Pominięto przypisy.