Kraj

Dobra decyzja Dudy obnaża słabość przywództwa Kaczyńskiego

Prezydent zawetował Lex TVN. Nie zadziałały naciski PiS na Dudę, efekt przyniosły za to perswazja Amerykanów i presja społeczna. Komentarz Jakuba Majmurka.

Prezydent Andrzej Duda zawetował Lex TVN. W Sejmie nie ma najmniejszych szans na odrzucenie weta, ustawa trafia więc do kosza. Cały przedświąteczny blitzkrieg w Sejmie – najpewniej bezprawne przegłosowanie ustawy na Komisji Kultury i Środków Przekazu, głosowanie w Sejmie bez żadnej debaty – na nic się nie zdał.

Jakie będą skutki weta? Na pewno to świetna wiadomość dla mediów w Polsce. Choć obecny układ władzy pewnie na różne sposoby będzie jeszcze próbował TVN zaszkodzić, to zagrożenie, że ustawą wygasi się największą realnie patrzącą władzy na ręce stację telewizyjną, zostało chyba na dobre zażegnane. Weto Dudy pokazuje też słabość przywództwa Kaczyńskiego w obozie Zjednoczonej Prawicy i może zapowiadać dalsze w nim konflikty w roku 2022 i 2023. Zwłaszcza jeśli weto – inaczej niż te z pierwszej kadencji – stanie się dla Dudy punktem wyjścia do prowadzenia bardziej podmiotowej polityki.

Andrzej Duda po raz pierwszy zachował się w tej kadencji jak prezydent

Zanim jednak zastanowimy się nad konsekwencjami weta, trzeba oddać honor panu prezydentowi. Andrzej Duda po raz pierwszy od wygranych wyborów w 2020 roku zachował się jak prezydent. Nie tylko podjął słuszną, oczywistą decyzję zgodną z polską racją stanu, ale też naprawdę sensownie uzasadnił swoje weto. Nie negując prawa państwa do regulacji własnego rynku medialnego, a nawet konieczności takich rozwiązań, prezydent przedstawił bardzo merytoryczną krytykę zapisów tej konkretnej, usiłującej to robić ustawy, zarówno w wymiarze prawnym, jak i politycznym.

Lex TVN: o co właściwie chodzi PiS?

W tym pierwszym prezydent słusznie wskazał na zagrożenie dla prawa własności i faktycznie wywłaszczający charakter ustawy. Obowiązek sprzedaży akcji w krótkim terminie zapisanym w ustawie, tak by inwestor spoza Europy zatrzymał odpowiednią liczbę udziałów w przedsięwzięciu medialnym, zmusza faktycznie do pozbycia się własności znacznie poniżej jej realnej wartości. Prezydent mówił też o zasadzie ochrony praw nabytych oraz interesów w toku, o prawach inwestorów zagranicznych, wreszcie o polsko-amerykańskiej umowie o stosunkach handlowych i gospodarczych z 1990 roku, której zapisy Lex TVN w tej formie by naruszał.

Kluczowe dla decyzji o wecie, a nie na przykład skierowaniu ustawy do Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, były jednak, z tego, co mówił prezydent, argumenty nie prawne, ale polityczne. Prezydent mówił o swoich „świątecznych rozmowach z Polakami”, którzy wyraźnie ustawy nie chcą, nie zgadzają się na sposób jej wprowadzenia. Zwłaszcza teraz, gdy zmagamy się z czwartą falą pandemii, drożyzną i innymi problemami – ostatnią rzeczą, której potrzebują Polacy, jest wielki konflikt o TVN. Nikt nie chce też ryzykować konfliktu z Amerykanami, szczególnie biorąc pod uwagę sytuację na naszej wschodniej granicy.

Mądrość kamikaze, czyli PiS idzie na czołówkę z Ameryką

Można się tylko podpisać pod słowami prezydenta. Media są szczególnym obszarem: z jednej strony są biznesem, z drugiej częścią architektury demokratycznej sfery publicznej. W efekcie wymagają szczególnych regulacji. Te regulacje muszą być jednak przyjmowane w duchu konsensusu, nie mogą być narzucane z pozycji siły, przy pomocy prawnie wątpliwych parlamentarnych trików. Regulacje nie powinny naruszać praw nabytych podmiotów już działających na rynku medialnym. A już z całą pewnością nie mogą być pisane tak, by uciszyć nielubianą przez partię telewizję. Polska działa w ramach różnych umów międzynarodowych, wyznaczających ramy naszych sojuszy i międzynarodowych stosunków gospodarczych – próby regulacji rynku muszą rozsądnie uwzględniać także ten kontekst.

W co gra prezydent?

Uzasadniając weto, prezydent przedstawił tak naprawdę miażdżącą ocenę procesu legislacyjnego, który doprowadził do przyjęcia Lex TVN. Tę samą krytykę można by odnieść do wielu innych ustaw przyjętych przez ten układ władzy. PiS najczęściej uchwala prawo bez realnej debaty, grając na podgrzewanie polaryzacji społecznej, ignorując głosy opozycji i strony społecznej, swobodnie podchodząc do przepisów konstytucyjnych i prawnomiędzynarodowych zobowiązań Polski.

Czemu więc prezydent nie podpisał akurat tej ustawy? Jak się można domyślać, poza naciskiem własnego obozu podlegał też potężnemu, zakulisowemu naciskowi Amerykanów. Być może to on okazał się jednym z kluczowych dla decyzji Dudy czynników. Od jakiegoś czasu z pałacu prezydenckiego docierają do mediów przecieki mówiące o tym, że Dudzie marzy się międzynarodowa kariera po zakończeniu drugiej kadencji – prezydent nie będzie miał wtedy nawet 55 lat, na polityczną emeryturę to zdecydowanie zbyt wcześnie. Jak nieprawdopodobna wydawałaby się perspektywa światowej kariery Andrzeja Dudy, podpis pod Lex TVN ostatecznie przekreśliłby szanse na nią. Przeciwstawiając się bardzo konsekwentnie swojemu obozowi, prezydent na pewno pomógł swojej międzynarodowej pozycji.

Drugą opcją, jaką miał rozważać prezydent po 2025 roku, miał być powrót do krajowej polityki. Weto z poniedziałku co najmniej komplikuje ten scenariusz. Weta w sprawie sądów spotkały się z niezrozumieniem, niechęcią, a nawet jawną wrogością twardego elektoratu PiS i większości robionych na jego potrzeby mediów. Dziś scenariusz ten może się powtórzyć – jest bardzo ciekawe, jak weto ostatecznie przedstawiać będzie na przykład TVP Kurskiego.

Być może Andrzej Duda zakłada, że gdy jego kadencja będzie się kończyć, polska prawica będzie wyglądać zupełnie inaczej niż dziś, że nie o wszystkim decydować będzie Jarosław Kaczyński. Czy weto jest początkiem bardziej świadomej gry prezydenta o upodmiotowienie i szukanie dla siebie miejsca w nowym rozdaniu na prawicy? Doceniając to, co w poniedziałek zrobił Andrzej Duda, mogę tylko powiedzieć: uwierzę, jak zobaczę. Zbyt dobrze pamiętam, jak wyglądało to w pierwszej kadencji prezydenta. Komentatorzy także spekulowali, że weta z lata 2017 – reformy sądów i Regionalne Izby Obrachunkowe – mogą oznaczać wybijanie się prezydenta na samodzielność. Po kilku miesiącach przepychanek z Nowogrodzką wrócił jednak stary, w zasadzie bierny model prezydentury. Nie wykluczam, że teraz będzie podobnie.

Gdy ktoś za bardzo chce pokazać, że ciągle może

Niezależnie od pobudek Dudy jego weto pokazuje słabość przywództwa Kaczyńskiego w swoim własnym obozie. Jak widzimy, w momencie, gdy rozpoczynał się sejmowy blitzkrieg przed świętami, prezes PiS wcale nie miał „urobionego prezydenta”. Naciski PiS na prezydenta nie zadziałały – Kaczyński okazał się tu słabszy od Amerykanów i presji społecznej.

Nie można też wykluczyć, że Kaczyński i liderzy PiS wiedzieli, a przynajmniej spodziewali się, że Duda ustawy nie podpisze, gdy decydowali się odrzucić weto Senatu w Sejmie. Po co więc to robili? By pokazać, że mają większość i ciągle mogą robić to, co było specjalnością PiS w okresie 2015–2017: błyskawicznie przepychać przez Sejm najbardziej kontrowersyjne ustawy przy bezradnym „wyciu” opozycji i jej sympatyków.

Gdy PiS był realnie silny, gdy działał jak sprawna machina wojenna, tego typu akcje realnie budziły lęk. Dziś, gdy obóz rządowy słabnie, wyglądają one tak, jak na ogół wyglądają wysiłki kogoś, kto bardzo próbuje pokazać, że jeszcze może, choć wszyscy dookoła widzą, że jednak nie bardzo.

W jednym z odcinków swojego programu John Oliver przyglądał się dyktatorowi Turkmenistanu, Gurbangulemu Berdimuhamedowowi. Jak wielu dyktatorów poradzieckich republik, Berdimuhamedow lubi fotografować się w mundurze lub w sytuacjach mających dowodzić jego fizycznej krzepy. Najzabawniej wypada to w klipie, w którym Berdimuhamedow na czymś, co wygląda jak posiedzenie prezydenckiego gabinetu, oklaskiwany przez swoich współpracowników, podnosi nad głowę pręt, chyba wykonany ze złota. Za złota czy czegokolwiek innego, jego podniesienie w górę trudno uznać za jakiś szczególny atletyczny wyczyn, całość sprawia raczej żałosno-śmieszne wrażenie.

Dzięki wetu prezydenta Dudy akcja z forsowaniem Lex TVN przed świętami zmienia się w polityczny odpowiednik siłowego wyczynu Berdimuhamedowa ze złotym prętem. Cokolwiek sądzi o tym otoczenie prezesa PiS, wszystko to pokazuje, że tuż przed nowym rokiem z siłą jego przywództwa naprawdę nie jest najlepiej. Jeśli weto Dudy wywoła regularną polityczną wojnę Nowogrodzkiej z pałacem prezydenckim, jeśli Kaczyński nie ściągnie tu cugli radykałom we własnych szeregach, będzie tylko gorzej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij