Chociaż lider Wiosny ogłosił sukces, wynik wyborczy jego partii był wyraźnie niższy od oczekiwań. Co poszło nie tak? Od sztabowców Wiosny słyszę: dziwne osoby na listach, nieelastyczna kampania, promowanie tylko osób bliskich liderowi. Przed partią teraz trudne decyzje.
We wtorek, 28 maja, Robert Biedroń ogłosił, że Wiosna pójdzie do wyborów parlamentarnych w październiku samodzielnie. Zdementował tym samym informacje „Gazety Wyborczej”, która – powołując się na wysoko postawionego polityka z partii Biedronia – napisała tego samego dnia rano, że „wszystkie scenariusze są na stole”. Lider Wiosny mówił: „Dzisiaj, szanowni państwo, Wiosna podjęła decyzję, mieliśmy wczoraj długie rozmowy, podjęła decyzję o samodzielnym starcie, startujemy niezależnie. Wygraliśmy pierwsze wybory, zweryfikowaliśmy się, idziemy po kolejne […]. Nie ma innych scenariuszy na stole i taki jest plan nasz działania”.
Absolutna pewność, z jaką Robert Biedroń mówił o zwycięstwie, może budzić zdziwienie. Wiosna w sondażach dostawała na początku – po niezwykle udanej konwencji założycielskiej – nawet 14 proc. Jak wskazywały przeprowadzone dla OKO.press wówczas badania, odebrała dużą część elektoratu Koalicji Obywatelskiej.
Później poparcie dla Wiosny ustabilizowało się na poziomie 8–9 proc., ale jej działacze nie ukrywali, że liczą na wynik dwucyfrowy. Z perspektywy tych oczekiwań 6,06 proc. to porażka.
czytaj także
Biedroń odniósł sukces o tyle, że wprowadził do europarlamentu troje posłów: samego siebie (jego mandat wygaśnie, jeśli zdecyduje się wejść do Sejmu – wtedy zastąpi go prof. Monika Płatek, prawniczka); Sylwię Spurek, byłą zastępczynię Rzecznika Praw Obywatelskich; Łukasza Kohuta, działacza ze Śląska. Utrzymał partię w grze – wszyscy poza dwoma gigantami, PiS i KE, nie przekroczyli progu wyborczego.
Równocześnie był to jednak wynik poniżej oczekiwań. Dynamika poparcia dla Wiosny wyraźnie słabła w czasie kampanii. Jeżeli partia nie zaproponuje wyborcom czegoś nowego, może się znaleźć pod progiem w październiku.
Co poszło źle w kampanii?
Teoretycznie Biedroń miał wszelkie szanse. Jego ugrupowanie było nowe i niezużyte w oczach wyborców. Mówił o „przełamaniu monopolu duopolu”, czyli wprowadzeniu trzeciej, istotnej siły do podzielonej niemal równo pomiędzy PO i PiS polskiej polityki. Wiosna miała silne antyklerykalne przesłanie – i prezentem dla niej w kampanii powinien być film dokumentalny braci Sekielskich o pedofilii w Kościele, który obejrzały miliony Polaków. Wiosna, w odróżnieniu od poskładanej z różnych partii Koalicji Europejskiej, ma też wyrazisty program – zarówno w kwestii emerytur (co najmniej 1600 dla każdego), jak i energetyki (zamknąć kopalnie, przejść na odnawialne źródła energii).
Biedroń: Rozdział państwa od Kościoła to kwestia cywilizacyjna
czytaj także
W ostatnich tygodniach kampania Wiosny zaliczyła jednak serię wpadek, z którymi nie bardzo potrafiła sobie poradzić. Tygodniami ciągnęły się za nią zarzuty związane z niejasnymi źródłami finansowania. Później się okazało, że na liście wyborczej partii Biedronia znalazł się biznesmen, który miał bardzo poważne zarzuty – prokuratura oskarżyła go o wyłudzenie 17 mln złotych. Potem jeszcze doszła do tego afera z psami kandydatki na europosłankę Joanny Scheuring-Wielgus: oddała dwa psy do schroniska (co uraziło wielu wielbicieli zwierząt), a potem przez kilka dni kolejnymi wypowiedziami pogłębiała tylko wizerunkowy kryzys. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, kandydatka nie chciała słuchać porad sztabu wyborczego i zamierzała się uporać z sytuacją sama. Nie wyszło.
Rozmawiałem także z kilkoma osobami z wewnątrz kampanii Biedronia. Zanim napiszę, czego się dowiedziałem, uczulam wszystkich, żeby pamiętać, że po przegranej zawsze ludzie chętniej mówią o tym, co nie działało, niż o tym, co działało. Działacze Wiosny skarżyli się więc – anonimowo – na:
– zbyt wiele osób z bagażem politycznym na listach (a nie młodych i świeżych, co pierwotnie obiecywano); osoby znane, ale z drugiego szeregu polskiej polityki;
– opanowanie kampanii przez dawnych działaczy Ruchu Palikota, co wywoływało konflikty wewnętrzne i intrygi;
– promowanie tylko kandydatów i kandydatek najbliższych osobiście Robertowi Biedroniowi (Spurek, Kohut, Śmiszek). Inni mieli być pozostawieni właściwie sami sobie;
– złe traktowanie pracujących dla partii wolontariuszy;
– bardzo małą elastyczność kampanii – w miarę upływu czasu było jasne, że jej dynamika słabnie, a kierownictwo partii nie wrzucało nowych tematów i nie chciało myśleć o modyfikacji strategii.
Na żale ludzi rozczarowanych zawsze należy spoglądać z pewnym dystansem – zwłaszcza kiedy mówią anonimowo. Niemniej część z nich pokrywa się z tym, co dało się zobaczyć z zewnątrz: kampania rzeczywiście była mało elastyczna. Nie jest na razie jasne, czy organizacja zbudowana przez Biedronia potrafi się uczyć na własnych błędach. Jest młoda – prawda – ale też czasu ma mało i żadnej taryfy ulgowej.
Optymizm lidera, realizm kadr
Wbrew entuzjastycznemu optymizmowi Biedronia nastroje w partii mają być – jak słyszę – bardzo niewesołe.
Optymizm lidera od początku, dodajmy, pozostawał niebezpiecznie bliski megalomanii. „To, co dzisiaj się dzieje, zmieni oblicze tej ziemi” – mówił na konwencji założycielskiej w lutym, używając słów biblijnych. Kilka dni później proponował Grzegorzowi Schetynie – liderowi Koalicji Europejskiej – objęcie stanowiska wicepremiera w swoim rządzie. „Tylko silna Wiosna jest gwarantem odejścia PiS od władzy” – mówił już po eurowyborach, w których, przypomnijmy, Wiosna dostała 6 proc. głosów, a PiS 45 proc.
Nie jestem pewien, czy jest to dobra strategia. Wyborcy z pewnością lubią przywódców pewnych siebie i zdecydowanych, ale równocześnie przesadę mogą uznać za brak kontaktu z rzeczywistością. Czy Biedroń te wszystkie rzeczy mówi serio? Tego nie wiemy.
Co czeka partię Biedronia w przyszłości? Są możliwe dwa scenariusze:
1. Biedroń w Koalicji
Na razie wyklucza to lider partii, ale być może zmuszą go do tego sondaże wskazujące na słaby wynik w wyborach do Sejmu (pod progiem albo na jego granicy). Oznacza to koniec Wiosny jako niezależnego bytu politycznego. Korzyść? Wejście kilkorga głównych działaczy do Sejmu. Nie jest jednak wcale jasne, czy Biedroń w Koalicji jej pomoże – wielu wyborców jego partii może nie chcieć zagłosować na konserwatywną obyczajowo KE. PSL może oczywiście z niej wyjść, co ułatwi akces Wiośnie – o ile cała Koalicja nie przesunie się na prawo, sądząc, że PiS wygrał przez wrodzony rzekomo konserwatyzm Polaków.
2. Biedroń osobno
To strategia obciążona dużym ryzykiem: porażka w wyborach oznaczałaby zapewne również koniec partii. Nawet jednak wprowadzając kilku czy kilkunastu posłów do Sejmu, można ten sukces traktować jako punkt wyjścia do zdobycia większego poparcia w kolejnej kadencji.
Choć Biedroń myślał o zostaniu polskim Macronem i całkowitym przemeblowaniu polskiej polityki, to wiele wskazuje na to, że będzie musiał poprzestać na czymś mniejszym – a jego partię czeka znacznie dłuższy marsz ku władzy.
czytaj także
Wygrana wciąż jest jeszcze możliwa. Po pierwsze – trzeba pokazać nowe twarze i nowe tematy, których partia będzie się trzymać. Musi to być oparte na badaniach elektoratu. Emerytura dla każdego w wysokości minimum 1600 zł to doskonały pomysł, ale na Wiosnę głosują częściej młodzi – a dwudziestoparolatkom perspektywa emerytury może się wydawać odległa. Starsi zaś i tak wybierają PiS lub Koalicję. Ten wybór musi być także realistyczny. Na przykład nadchodząca katastrofa klimatyczna porusza w Polsce tylko młodych, a i to niektórych. To źle, ale takie mamy społeczeństwo i to ono wybierze następny Sejm. Wszyscy znamy lewicową partię, która zawsze ma rację i dostaje 1 proc. w wyborach.
Transfery socjalne, nie obyczajówka. Jak PiS wygrał eurowybory
czytaj także
Po drugie: organizacja musi lepiej reagować na kryzysy, które bez wątpienia jeszcze będą. Nie może być tak, że jakiś skandal trwa w mediach przez kilka dni, a lider nie zabiera w jego sprawie głosu. Mam dość lat, żeby wiedzieć, iż każda organizacja jest w jakiś sposób dysfunkcjonalna. Wszędzie są wewnętrzne konflikty i trudności w komunikacji. Wiosna musi jednak działać lepiej – nie może być tak, że polityk wywołuje kryzys, a potem nie słucha rad ekspertów, jak go rozładować, grzebiąc nie tylko swoje szanse, ale i partię.
To jest wasza jedyna szansa, panie i panowie z Wiosny. Teraz albo nigdy.