Gowin odszedł, problem pozostał. Za to łatwiej teraz o akceptację dla rozwiązań antyprzemocowych.
Cezary Michalski: Jakie są na dzisiaj pani priorytety jako Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania i jakie są szanse ich realizacji? Po odwołaniu Jarosława Gowina, jednak przy wciąż istniejących dyskusjach światopoglądowych w klubie PO.
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz: Najważniejszym moim priorytetem jest zapobieganie przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. To duży temat, pod którym kryje się kilka istotnych zadań. Przede wszystkim przeprowadzenie całego procesu ratyfikacji antyprzemocowej konwencji Rady Europy.
Przeprowadzenie jej przez parlament?
Zadaniem na teraz jest dostosowanie polskiego prawa do zapisów konwencji, przede wszystkim usunięcie kolizji prawnych, takich jak tryb ścigania za gwałt. My w Polsce mamy tryb wnioskowy, Konwencja wymaga, aby gwałt był ścigany z urzędu. Na szczęście kończymy proces legislacyjny, po wielu miesiącach pracy Sejm uchwalił nowelizację prawa karnego przy pełnym wszystkich klubów politycznych, prawie jednogłośnie. Nie spodziewam się, aby Senat zakwestionował tę decyzję. Jesteśmy więc blisko urzeczywistnienia postulatów, które osoby zajmujące się pomocą ofiarom przemocy seksualnej podnosiły od lat. Gwałt będzie ścigany z urzędu, a ofiary gwałtu nie będą konfrontowane ze sprawcą ani wielokrotnie przesłuchiwane w nieodpowiednich warunkach, co zwiększało ich traumę i często było dla nich nie do zniesienia. Ich zeznanie, jednokrotne, złożone w obecności psychologa, będzie nagrywane, a potem przedstawiane i odtwarzane w sądzie podczas kolejnych rozpraw. Musimy też dokończyć pracę z ekspertami na temat przemocy ekonomicznej wobec kobiet. I tego, w jaki sposób ta kategoria jest obecna w polskim prawie, czy ono wymaga poważnej nowelizacji, czy też wystarczy skupić się na odpowiedniej interpretacji już istniejących przepisów. Wreszcie musimy zająć się przepisami dotyczącymi izolowania sprawców przemocy wobec kobiet czy przemocy domowej od ofiar. Zarówno przyjrzeć się kształtowi samych przepisów, jak też praktyce ich egzekwowania, bo jedni prokuratorzy stosują je bez problemów, inni widzą pewne ograniczenia. Jestem dobrej myśli, jeśli chodzi o samą ratyfikację antyprzemocowej konwencji Rady Europy, bo Sejm podejmuje decyzję zero-jedynkową, decyduje o przyjęciu lub nie gotowego dokumentu. To ustawa jednozdaniowa: „Sejm RP wyraża zgodę na ratyfikowanie przez polski rząd konwencji o takiej i takiej nazwie…”. Posłowie nie dyskutują już o brzmieniu poszczególnych artykułów konwencji, tylko o jej zgodności z polskim prawem. Bardzo istotne jest, abym przed wysłaniem dokumentacji do Sejmu była pewna, że między polskim prawem a konwencją nie ma kolizji, oraz tego, jak i kiedy będą przygotowywane uzupełnienia ewentualnych luk. Przy dobrze napisanym wniosku posłowie nie powinni mieć wątpliwości o możliwości wykonania konwencji przez Polskę.
Inne priorytety?
Ten rok będzie w ogóle wypełniony działaniami antyprzemocowymi. 20 maja rozpoczynam razem z wiceminister pracy i polityki społecznej Elżbietą Seredyn objazd po całej Polsce, podczas którego będziemy w Urzędach Wojewódzkich organizować eksperckie konferencje dotyczące polityki antyprzemocowej. Będziemy tam oceniać zarówno obecną legislację, jak i pragmatykę wykonywania prawa, jego przydatność w konfrontacji z praktyką. Do tego Ministerstwo Pracy rozpoczęło realizację projektu dofinansowanego z Mechanizmu Norweskiego i realizowanego we współpracy z ministrem sprawiedliwości i ministrem spraw wewnętrznych, w ramach którego będą szkolone służby mundurowe, a także przedstawiciele zespołów interdyscyplinarnych, właśnie w tematyce przemocy, właściwego traktowania jej ofiar, interweniowania i zapobiegania przemocy.
Nowy minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz zadeklarował, że także dla niego priorytetem pracy z policją i innymi służbami będą kwestie związane z przemocą wobec kobiet i z przemocą domową.
Rozmawiałam z nim i z Komendantem Głównym Policji, w jaki sposób możemy współdziałać. Mamy już w końcowym czytaniu poradnik o równym traktowaniu przygotowany dla policjantów przez Policję przy naszym współudziale. Ale druga zasadnicza rzecz dla mojego urzędu, to dokończenie strategicznego dokumentu rządu, jakim jest Krajowy Program Działań na Rzecz Równego Traktowania. To będzie jeden z najważniejszych dokumentów polityki równościowej polskiego państwa, jakie w ogóle się pojawiły. W piątek zakończyliśmy międzyresortową konferencję uzgodnieniową, jesteśmy w ostatniej fazie konsultacji tego dokumentu. A trzeci nasz priorytet to kwestia równych szans kobiet i mężczyzn na rynku pracy, głównie luki płacowej, równej płacy za równą pracę, a także większego dostępu kobiet do stanowisk. Czyli z jednej strony problem najsłabszych, ofiar przemocy, a z drugiej strony przełamanie blokad awansu kobiet, także ich awansu w strukturach władzy, co ma wpływ na podejmowanie decyzji służących zarówno gospodarce, jak i sprawiedliwości społecznej. Tu planuję odniesienie się do pomysłów kwotowych, ale nie tylko, bo są też inne mechanizmy przełamywania tych blokad, edukacyjne, związane ze stereotypami ról płciowych.
Czy wypadnięcie z tej listy priorytetów legalizacji związków partnerskich oznacza, że po politycznym szoku, jaki przeżyła Platforma w konsekwencji próby zajęcia się tą kwestią, nie widzi pani szansy na załatwienie sprawy?
Prace trwają, mieliśmy spotkanie z premierem, na którym ten temat znów się pojawił, i wierzę, że jesteśmy blisko przełomu. Wspólny projekt klubowy powstaje i może być zaakceptowany przez znaczącą większość klubu.
Znów się jednak okazało, że klub PO jest w tej sprawie podzielony. Bardzo rzadko wokół kwestii równościowych udaje się uzyskać taki idealny konsensus, jak w przypadku rozwiązań antyprzemocowych. Czy to oznacza, że te trudniejsze sprawy, wywołujące podziały, pozostaną w zawieszeniu?
W kwestii konwencji antyprzemocowej też nie było na początku „idealnego konsensusu”. Trzeba było dopiero ten konsensus żmudnie wypracować. Informując, edukując, gromadząc argumenty. Ale właśnie dlatego ja na liście priorytetów świadomie umieściłam te zadania, za które mogę wziąć odpowiedzialność. W odniesieniu do nich można mówić o jakiejś przewidywalności, zamknięciu ich w perspektywie roku. Jak się robi wszystko na raz, można nie uzyskać żadnego efektu. A tak, po kolei, małymi krokami, dokonujemy istotnych zmian na lepsze.
Zatem nie widzi pani szansy na rozstrzygnięcie kwestii związków partnerskich „w perspektywie roku”?
Moje przekonanie o szybkim finale tej sprawy osłabło, ale nie tracę nadziei. Nie przerywam prac, rozmów i projektów dotyczących akceptacji dla rozwiązań kluczowych dla LGBT. Akceptacja społeczna rośnie błyskawicznie, ale wciąż jesteśmy pod kreską. Zatem w pierwszej kolejności chciałabym dokończyć sprawy, wokół których dało się zbudować szerszy polityczny konsensus. W naszej partii i w całym parlamencie. A zatem kwestie antyprzemocowe i parytetowe. Minister Skarbu wprowadził zarządzenie o zasadach zrównoważonego zatrudniania kobiet i mężczyzn w radach nadzorczych spółek skarbu państwa. Dołączył do tego „kodeks dobrych praktyk”. Dążymy do tego, aby do roku 2015 było w tych radach nadzorczych co najmniej 30 procent kobiet.
Jeszcze pytanie dotyczące sprawy, za którą formalnie odpowiada MEN. Chciałem jednak usłyszeć pani opinię odnośnie obniżenia wieku obowiązku szkolnego do 6 lat. Właśnie w kontekście kwestii równościowych, wyrównywania szans edukacyjnych.
Jest zupełnie jasne, że ta reforma ma kluczowe znaczenie równościowe. Dzieci, szczególnie ze środowisk nieuprzywilejowanych społecznie, zyskują na włączeniu w edukację tak wcześnie, jak to tylko możliwe, poprzez edukację szkolną, przedszkolną, żłobkową.
Skąd zatem biorą protesty ruchu „Ratujmy Maluchy”? Skąd bierze się ich skuteczność? Jak pani ocenia motywacje tych środowisk?
Obowiązujące prawo – także po reformie – nie przeszkadza rodzicowi, który chce dziecko posłać później do szkoły. Idzie do psychologa, zgłasza problemy, psycholog taką decyzję o opóźnieniu startu szkolnego podejmuje. Część postulatów ruchu „Ratujmy maluchy” wynika z nieznajomości prawa. Pracowałam cztery lata w parlamentarnej komisji edukacji i świetnie pamiętam, jak uchwalaliśmy przepisy dotyczące edukacji domowej. Jeżeli ktoś nie chce uczyć dziecka w szkole, to stworzyliśmy w poprzedniej kadencji parlamentu takie możliwości. Minister Hall była bardzo liberalna, uważała, że różne modele edukacyjne powinny móc zafunkcjonować w systemie edukacji. Jeśli ktoś chce uczyć dziecko w domu, mamy przepisy o edukacji domowej. Tylko w czasie egzaminów końcowych dziecko musi podlegać ogólnym regulacjom, żeby taka domowa edukacja nie odebrała dziecku szans na włączenie się później w system edukacji zbiorowej. Ale sam tryb takiego nauczania, czy to robi mama, czy to robią sąsiedzi – bo realizowane są także wnioski stowarzyszeń sąsiadów, którzy wspólnie nauczają swoje dzieci w domach – to wszystko jest dziś w Polsce prawnie możliwe. Nie trzeba niszczyć całej reformy, całego systemu szkolnego, bo on dotyczy także tych rodziców, którzy nie mają aspiracji do wychowania dzieci poza systemem szkolnym lub opóźniania wejścia swego dziecka w ten system. Albo też nie mają takich możliwości, takich warunków, żeby się w domu, wyłącznie pod opieką rodziców, sąsiadów czy wujków dziecko dobrze rozwijało. Albo po prostu uważają, że tradycyjny system szkolny jest lepszym rozwiązaniem dla dziecka niż edukacja w domu. Więc uważam, że działania ruchu „Ratujmy maluchy” nie uwzględniają całego spektrum naszego społeczeństwa i z tej perspektywy są trochę egoistyczne. Dość dobrze znam, także z własnego doświadczenia, środowisko wiejskie. Wiem jakie tam są potrzeby, jakie tam są warunki, możliwości i obyczaje, także w odniesieniu do edukacji. I naprawdę uważam, że obniżanie wieku szkolnego jest bardzo, bardzo potrzebne dzieciom wiejskim. Podobnie jak obligatoryjna edukacja w przedszkolach i żłobkach.
Ruch „Ratujmy maluchy” także jednak w odniesieniu do przedszkoli i żłobków mówi o „odbieraniu rodzicom dzieci przez państwo”. Organizuje też protest przeciwko „ingerowaniu państwa w życie rodziny” w kontekście diagnozowania i ścigania przemocy domowej, szczególnie wobec dzieci. Więc to jest spójna ideologia, tyle że raczej nie równościowa.
Pięcioletnie dzieci są w przedszkolu przygotowywane do edukacji szkolnej, która będzie się zaczynała w wieku 6 lat. Ale jeśli ktoś chce dziecko przygotować w domu, to także nikt nie zmusza do posłania go do przedszkola. Do mnie przychodzą też całe grupy matek, które narzekają, że nie ma wystarczającej dostępności żłobków, dzięki którym one mogłyby połączyć pracę zawodową i wychowanie dzieci. Oczywiście są kobiety, które chcą i mogą wychowywać dzieci w domu. I prawo nie tylko na to pozwala, ale obecnie wręcz ułatwia dłuższą opiekę nad dzieckiem w domu poprzez wydłużenie urlopów rodzicielskich. Ale znowu, ideologiczne traktowanie tego problemu jest rodzajem społecznego egoizmu, bo edukacja w wieku 0–3 lat zwiększa późniejsze szanse edukacyjne i zawodowe. To znana prawidłowość, szczególnie ważna dla dzieci wiejskich, bo dla nich edukacja żłobkowa to często główne miejsce edukacji, której nie zastępują warunki i środowisko domowe. W ustawie żłobkowej z 2010 roku zaproponowano różne formy opieki. Np. dzienny opiekun, zwany mikrożłobkiem lub żłobkiem domowym. Państwo finansuje dodatki za legalnie zatrudnione opiekunki. Te instrumenty prawne uwzględniają dość powszechne przekonanie Polaków, że opieka domowa dla małego dziecka jest najlepszą z możliwych. Są jednak rodziny, które nie mogą sobie pozwolić na opiekę nad dziećmi w domu. I całe środowiska, gdzie wychowanie w domu wcale nie służyłoby rozwojowi tych dzieci. Wszystkie badania potwierdzają, że dzieci, które są wcześniej socjalizowane, szybciej włączone w system szkolny, mają większe szanse edukacyjne i zawodowe. One się po prostu szybciej uczą, jeżeli zetknęły się z aktywnością edukacyjną już we wczesnym dzieciństwie. Jest mnóstwo badań to potwierdzających. I neurobiologicznych, i pedagogicznych, i socjologicznych. Dlatego w nowej ustawie żłobkowej, która jest moim zdaniem jedną z lepiej przygotowanych i konsultowanych ustaw tego rządu, wprowadziliśmy obowiązek edukacji w żłobkach. Ta ustawa wyprowadza żłobki spod kurateli szpitali, żłobki już nie są specjalistyczną formą szpitala, gdzie dziecko zapisuje się w celu opieki i pielęgnacji medycznej. Opiekunami w żłobkach są przede wszystkim pedagodzy, co oznacza zupełnie inne wymagania, niż w poprzedniej ustawie. A my dlatego chcemy pedagogów w żłobkach, ponieważ wprowadzamy w ten sposób zasadę wczesnej edukacji dziecka, która pomaga wyrównywać szanse. Oczywiście dziecko z bogatego środowiska – bogatego intelektualnie, informacyjnie i ekonomicznie – może tego nie potrzebować. Ponieważ ono jest bogato stymulowane, wysyłane na różne kursy, jeździ po świecie z rodzicami. Dziecko wiejskie, ale także dziecko wywodzące się ze środowisk uboższych ma tych domowych bodźców mniej. Także jego wyjściowe środowisko językowe czy intelektualne jest czasem uboższe. I wcześniejsza edukacja jest dla tych dzieci szansą na równy start.
Jak pani ocenia zastąpienie Jarosława Gowina przez Marka Biernackiego na stanowisku ministra sprawiedliwości? Nie jako osoba należąca czy nienależąca do jakiegoś ideowego skrzydła Platformy Obywatelskiej, ale jako Pełnomocnik Rządu ds. Równego Traktowania, mający swoją agendę, która grzęzła także w wyniku interwencji poprzedniego ministra. Marek Biernacki jako poseł głosował za skierowaniem do prac w sejmowych komisjach projektu ustawy zmuszającej do utrzymywania ciąży zagrażającej życiu kobiety, głosował też przeciwko związkom partnerskim. Jednocześnie jako swoje ministerialne priorytety wymienił kwestie związane ściśle z wymiarem sprawiedliwości, a nie kwestie światopoglądowe.
Wszystkie opinie, które słyszałam o Marku Biernackim, są jednoznacznie pozytywne. Wszyscy uważają go za świetnego fachowca, który dobrze wykonuje swoją pracę.
W kwestiach światopoglądowych fachowość może służyć do wspomagania emancypacji i rozwiązań prorównościowych albo do ich blokowania.
Właśnie to, co o Marku Biernackim wiem, przekonuje mnie, że on nie będzie kwestii światopoglądowych mieszał z priorytetami ministra sprawiedliwości. A zatem także nie będzie ich mieszał z priorytetami rządu, wśród których projekty równościowe mają ważne miejsce. Wierzę, że nie będę miała gorszej współpracy z kierowanym przez Marka Biernackiego Ministerstwem Sprawiedliwości, niż dzisiaj mam z MSW czy Ministerstwem Pracy.
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, ur. 1969, doktor nauk medycznych, polityczka Platformy Obywatelskiej, pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania.