Celem Niemiec jest przejście do ograniczonej migracji sterowanej [rozmowa]

Jakub Majmurek rozmawia z Mateuszem Wilińskim z Instytutu Zachodniego o polityce migracyjnej Niemiec.

Merz startował w wyborach z obietnicą zaostrzonych kontroli na wszystkich granicach lądowych Niemiec i obietnicy dotrzymał.

Jakub Majmurek: Minął tydzień, odkąd Polska wprowadziła wyrywkowe kontrole na granicy z Niemcami. Czy zostały one w ogóle zauważone w Niemczech? Jak są tam postrzegane?

Mateusz Wiliński: Zarówno ogłoszenie przez polski rząd decyzji o wprowadzeniu kontroli po naszej stronie granicy, jak i wprowadzenie w życie tej decyzji w poprzedni poniedziałek były komentowane przez niemieckich polityków i relacjonowane przez niemieckie media. Te ostatnie zadbały o to, by w ich materiałach znalazły się głosy mieszkańców terenów przygranicznych, najbardziej dotkniętych zmianami.

I jakie są komentarze?

Decyzja polskiego rządu spotyka się w Niemczech ze zrozumieniem. Wielu komentatorów uznało ją za oczywistą odpowiedź na działalność strony niemieckiej. Wskazywano też na presję ze strony polskiej prawicy, pod którą znajduje się rząd Donalda Tuska. W relacji RBB – publicznego, regionalnego nadawcy dla Brandenburgii i Berlina – pojawiły się opinie, że kontrole nie są jak dotąd szczególnie uciążliwe, że poddawane są im tylko wybrane samochody. Inne media przedstawiały sytuację podobnie, cytując ministra Siemoniaka, który chwalił sprawność kontroli i zapewniał, że na granicy nie tworzą się korki.

Z drugiej strony, pojawiały się też głosy mówiące, że kontrole przy wjeździe do Niemiec, w połączeniu z tymi, które wcześniej wprowadziły Niemcy, jeszcze bardziej utrudnią funkcjonowanie osobom żyjącym w pasie przygranicznym, które np. mieszkają po jednej stronie granicy, a studiują albo pracują po drugiej. Kontrole przy wyjeździe z Niemiec utrudniają działalność branży transportowej, gdzie odpowiedni czas dostawy jest przecież często kluczową kwestią.

Są głosy, że niemiecki rząd powinien porozumieć się z Tuskiem i rozwiązać sytuację?

Krytykami sytuacji przy granicy są niektórzy politycy SPD, tworzącej rząd z dwiema partiami chadecji. Socjaldemokraci, np. Adis Ahmetović, twierdzą, że polityka graniczna kanclerza Friedricha Merza i federalnego ministra spraw wewnętrznych Alexandra Dobrindta nie liczyła się ze zdaniem sąsiadów, a komunikacja na linii Berlin-Warszawa nie była wystarczająca. W Niemczech decyzję rządu Tuska często intepretowano jako sygnał, że polskie władze i społeczeństwo straciły cierpliwość do sposobu kształtowania relacji dwustronnych, jaki zaproponował gabinet Merza.

Faktycznie mamy mieć pretensje do rządu Merza? Czy znacząco zmienił on politykę wobec granicy? Niemcy odsyłają nam więcej migrantów niż rok temu albo w 2023 roku?

W 2024 roku zawrócono na granicy ponad 9 tysięcy osób, w przedziale czasowym od stycznia 2024 roku do kwietnia br. ponad 11 tys. osób. Na konferencji prasowej 2 lipca br. przedstawiciel niemieckiego MSW ogłosił, że od 8 maja do Polski zawrócono na granicy ok. 1300 osób, 130 z nich chciało wnioskować o azyl.

Granica nie do przejścia. W Słubicach narasta frustracja [reportaż]

Rząd Merza na pewno zaostrzył kontrole w pasie przygranicznym. Policja federalna zawraca na granicy niemalże wszystkie osoby, które nie mają prawa do pobytu na terytorium RFN. Pamiętajmy jednak, że same kontrole stacjonarne wprowadził jeszcze poprzedni rząd, a konkretnie socjaldemokratyczna ministra spraw wewnętrznych Nancy Faeser. Większym problemem niż zmiany ilościowe wydają się te jakościowe. Niemcy zaczęły odsyłać do Polski osoby deklarujące, że chcą ubiegać się o ochronę międzynarodową, bez zastosowania procedury dublińskiej.

Na czym ona polega?

W jej ramach ubiegająca się o azyl osoba powinna złożyć stosowny wniosek w pierwszym bezpiecznym państwie, do jakiego dotrze. Status państwa bezpiecznego mają wszystkie państwa Unii, Szwajcaria i Norwegia. Tak więc uchodźca przybywający na teren Unii przez szlak z Białorusi albo Ukrainy powinien wystąpić o ochronę w pierwszym unijnym kraju, którego granice przekroczy. W praktyce najczęściej oznacza to Polskę, Litwę lub Łotwę.

Migracyjne „Squid Games”: reality show dla poddanych Putina, Trumpa i Tuska

Problem polega na tym, że Niemcy zawracają ludzi do Polski, nie sprawdzając, jaką drogą dostały się one na terytorium RFN. W samych Niemczech panują wątpliwości, czy to zgodne z prawem. Sąd administracyjny w Berlinie w czerwcu wydał wyrok w sprawie trzech osób zatrzymanych na dworcu we Frankfurcie nad Odrą, które bez sprawdzania, w jaki sposób dostały się na teren UE, odesłano do Polski – sąd stwierdził, że władze nie powinny tak postąpić. W Niemczech trwa dyskusja, czy ten wyrok dotyczy tylko wspomnianej trójki, czy należy go uznać za swoistą wykładnię.

Jak wygląda sytuacja na innych granicach?

Merz startował w wyborach z obietnicą zaostrzonych kontroli na wszystkich granicach lądowych Niemiec i obietnicy dotrzymał. Sąsiedzi reagują na te działania różnie, w zależności od granicy poziom napięć i emocji jest odmienny. Dobrindt wskazuje na poparcie dla niemieckich działań ze strony jego francuskiego odpowiednika.

W Niemczech nie ma głosów, że Niemcy ryzykują rozbicie sfery Schengen?

Latem zeszłego roku 23 parlamentarzystów Zielonych – przypomnijmy, że ich partia współtworzyła ówczesny rząd Scholza – wystosowało list otwarty do Ursuli von der Leyen, krytykujący kontrole na niemieckich granicach jako podważające ustalenia z Schengen. W Niemczech i w całej Europie trwa intensywna dyskusja na temat przyszłości Schengen, paktu migracyjnego, wspólnej polityki azylowej. Pojawiają się w niej głosy, że poszczególne państwa Unii mają coraz mniej zaufania do wspólnotowych rozwiązań, że coraz częściej szukają własnych. Rządy narodowe coraz mniej ufają unijnym instytucjom i europejskim partnerom. Minister Dobrindt deklaruje jednak, że problem migracyjny wymaga rozwiązań europejskich, które uzupełniają działania niemieckie na szczeblu narodowym, konieczne ze względu na przeciążenie instytucji państwowych i komunalnych. Istotna jest kwestia bezpieczeństwa wewnętrznego.

Ona budzi największe emocje. Jak jednak wygląda z punktu widzenia statystyk?

Statystyki kryminalne za 2024 rok wskazują, że ponad 900 tys. cudzoziemców przebywających na terenie Niemiec było podejrzanymi o popełnienie przestępstwa. W tej statystyce oprócz wyraźnie dominujących Syryjczyków (ponad 114 tys. przypadków) są obywatele państw Unii, w tym Polacy (ponad 47 tysięcy). Ponad 383 tys. to osoby, które mają status Zuwanderer, czyli m.in. złożyły wniosek o ochronę międzynarodową, zostały nią objęte lub przebywają w Niemczech nielegalnie.

Nad Odrą trwa właśnie rekreacyjne polowanie na ludzi. Jak do tego doszło?

Na pewno przestępstwa popełniane przez migrantów szczególnie zwracają społeczną uwagę, zwłaszcza gdy są to czyny wywołujące powszechne oburzenie – np. ataki terrorystyczne motywowane religijnie albo przestępstwa przeciw wolności seksualnej, czy ataki ze strony osób zaburzonych psychicznie. Wymienić można choćby atak przy użyciu samochodu na jarmark bożonarodzeniowy w Magdeburgu w grudniu 2024 roku, potem w styczniu 2025 roku atak nożownika na grupę dzieci w Aschaffenburgu. W ostatnich tygodniach głośna sprawa molestowania przez grupę Syryjczyków nastolatek na otwartym basenie w Hesji, czy atak młodego Syryjczyka podróżującego pociągiem w Bawarii – rannych zostało czterech pasażerów. Ponadto dają o sobie znać różnice kulturowe i religijne. Przykładem jest odrzucenie homoseksualnego nauczyciela przez muzułmańskich uczniów jednej z berlińskich szkół. Są to poważne problemy, a środowiska skrajnej prawicy wykorzystują takie przypadki do wzmocnienia antyimigranckiej retoryki.

Działania Merza w kwestii migracji mają przede wszystkim odciąć tlen AfD?

AfD jest drugą siłą polityczną w Niemczech i to oczywiste, że każdy rząd będzie się musiał z nią liczyć. Nie chodzi jednak tylko o AfD i ograniczenie jej wpływów. Dyskusja o konieczności zmiany polityki migracyjnej toczy się w Niemczech od dłuższego czasu. Już w 2023 roku poprzedni rząd sygnalizował konieczność zmian, np. w kwestii usprawnienia deportacji.

Czy poza wzmożeniem kontroli na granicach rząd Merza wprowadził jakieś konkretne zmiany?

W czerwcu Bundestag przegłosował przepisy zawieszające na dwa lata prawo do łączenia rodzin w przypadku osób, które są objęte ochroną uzupełniającą – tj. takim, którym nie przysługuje prawo do azylu i nie mają statusu uchodźcy, ale które mogłyby być narażone na niebezpieczeństwo w przypadku powrotu do kraju. Ta zmiana dotyczy niewielkiej liczby osób, Niemcy zgadzały się na sprowadzenie maksymalnie 12 tys. osób rocznie, w ciągu 2 lat będzie to więc 24 tys. osób, ale ta zmiana wyznacza nowy kierunek myślenia o migracji.

Tajemnice miłości PiS do eurodeputowanego AfD Tomasza Froelicha

Trwają też prace parlamentarne nad nową ustawą o obywatelstwie. Obecnie obowiązującą przyjęto w styczniu 2024 roku. Krytykowały ją wtedy CDU, CSU i AfD, głównie ze względu na „turbonaturalizację”, przyspieszoną ścieżkę uzyskania obywatelstwa. Nowa ustawa ma zaostrzyć przepisy w tym zakresie.

Rozumiem, że ustawę z 2024 roku przygotowała koalicja zdominowana przez SPD. Teraz SPD w koalicji z partami chadeckimi rozmontowuje swoją ustawę sprzed półtora roku?

Można tak powiedzieć. Także w trakcie debaty nad zmianami przepisów o łączeniu rodzin widać było, że to nie jest zmiana, która podobałaby się SPD. SPD tłumaczyła, że musi podjąć tę decyzję w ramach zobowiązań koalicyjnych. Ostatecznie tylko dwoje posłów SPD głosowało przeciw – ustawę poparli wszyscy obecni posłowie partii chadeckich i AfD. Nowelizację przyjęto – ale widać, że pomiędzy partnerami koalicyjnymi nie do końca panuje zgoda w kwestii migracji.

Niemcy mają ostatnią szansę, by głęboko się zreformować [rozmowa]

Jednocześnie rząd jest ciągle atakowany przez AfD. Bernd Baumann, sekretarz-koordynator klubu AfD w Bundestagu, przy okazji każdej debaty o migracji zarzuca Merzowi złą wolę i niewywiązywanie się z obietnic. Posłowie AfD powtarzają: Merz obiecał zmianę polityki migracyjnej o 180 stopni, a zrealizował tylko niewielki procent tej obietnicy. Biorąc pod uwagę, że rozmawiamy na razie o dwóch ustawach i doraźnych działaniach na granicy, to póki co faktycznie nie można mówić o natychmiastowym i całościowym zwrocie w polityce migracyjnej. Jej zmiana będzie czasochłonnym zadaniem. Składa się na nią szereg skomplikowanych procesów: kontrola granic, procedury przyjmowania migrantów i ich rozmieszczenia na terenie Niemiec, rozpatrywanie wniosków o ochronę, wypłata świadczeń dla części obcokrajowców, deportacje, integracja, dostęp do rynku pracy. Wreszcie, w niektórych przypadkach, droga do obywatelstwa.

Czy podnosząc część postulatów AfD chadecja nie wzmacnia tej partii?

Na początku roku AfD miała w sondażach nawet 26 proc. poparcia. Dziś sondażowa średnia wynosi nieco ponad 23 proc. To ciągle druga siła, popiera ją prawie co czwarty uczestniczący w sondażach Niemiec – wydaje się, że obecnie można powiedzieć, iż wzrost poparcia dla tej partii został zahamowany.

Wybory w Niemczech: sukces AfD, koniec „koalicji postępu” i „sprawdzam” na lewicy

Jednocześnie sondaże pokazują, że we wschodnich krajach związkowych Alternatywa będzie wygrywać wybory i coraz trudniejsze może być tworzenie krajowych rządów bez jej poparcia. Myślę, że polityka Merza ma też ważny wymiar regionalny: rząd chce pokazać wschodniej części kraju, że jest w stanie uporządkować sytuację migracyjną.

Rząd Merza faktycznie ma wolę, by całkowicie zmienić paradygmat polityki migracyjnej i znacząco ograniczyć migrację? Angela Merkel otworzyła w 2015 roku granice nie tylko ze względów humanitarnych, ale także pod naciskiem niemieckiego biznesu, który potrzebował pracowników. Ograniczenie migracji nie będzie kolejnym – po energetycznym szoku spowodowanym przez wojnę w Ukrainie i sankcje nałożone na Rosję oraz po polityce handlowej Trumpa – źródłem problemów dla niemieckiej gospodarki?

Myślę, że celem rządu Niemiec jest przejście od znanego za Odrą modelu migracji masowej do modelu ograniczonej migracji sterowanej. Tak sprofilowanej, by faktycznie uzupełniać luki na rynku pracy. Obecna kadencja Bundestagu będzie poświęcona m.in. temu, by ograniczyć przypływ migrantów przybywających do Niemiec bez względu na ich umiejętności czy wykształcenie oraz tworzeniu systemu zachęt dla tych, którzy są faktycznie potrzebni gospodarce.

Co w tej sytuacji z kontrolami na naszej granicy? One się jeszcze długo utrzymają ze strony niemieckiej?

Raczej tak. A biorąc pod uwagę, że minister Siemoniak mówi, że Polska zrezygnuje z kontroli, gdy zrobią to Niemcy, to również po naszej stronie trzeba się z nimi liczyć. Dla niemieckiego rządu wizerunkowy koszt szybkiego wycofania się z kontroli byłby znaczący.

Puto o wyborach w Niemczech: Centrowa koalicja wraca do władzy, młodzi się radykalizują

Myślę, że najbardziej prawdopodobne jest to, że strony polska i niemiecka będą teraz dyskretnie prowadzić rozmowy na temat stopniowego zmniejszania uciążliwości kontroli na naszej granicy oraz jednoczesnego zwiększenia bezpieczeństwa na wschodnich granicach Unii – zwłaszcza Polski, Litwy i Łotwy. Nie tylko przy pomocy służb tych państw, ale także takich unijnych instytucji, jak Frontex.

**

Mateusz Wiliński – dr n. hum., niemcoznawca, główny analityk w Instytucie Zachodnim w Poznaniu. W pracy badawczo-analitycznej zajmuje się przede wszystkim bezpieczeństwem wewnętrznym Niemiec i obecnością kwestii migracyjnych w debacie publicznej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij