Marsz Szmat: marsz kobiet i mężczyzn narażonych na gwałt. Marsz ciot i pedałów. Marsz babochłopów i lesb. Marsz kobiet z brodami.
W najnowszym filmie Xaviera Dolana Tom jest pewna scena. Marginalna w stosunku do fabuły, nie za wiele zatem zaspoileruję.
Kuchnia. Dziewczyna i chłopak. Facet właściwie i kobieta, choć bardzo młodzi oboje i raczej niezbyt dojrzali. Dziewczyna w getrach, takich połyskujących. W botkach na szpilce, rozrzuconych włosach. Krótka kurteczka, wszystko na lata 90. Jak to u Dolana – hipsteria i trendy 2013 (bo z tego roku jest film). Dziewczyna zatem wyzywająca. Seksi. Mina jakby puszczała dym z papierosa w kinie noir. Chłopak za to ubrany w cokolwiek – dres pewnie i kalosze, bo to na wsi się dzieje. Ona go nie zna, przed chwilą przyjechała. To jego dom, jego teren; jej terenem jest własne ciało. On mówi do niej: „Niezła z ciebie laska”. I rozjeżdża się w uśmiech jakby z masła. Ona najpierw nic, uśmiecha się trochę nerwowo, chwilę to trwa. „Zerżnąłbym cię.. Rżnąłbym cię w twoją wąska cipę… rżnąłbym cię…” – i tak dalej, cytuję z pamięci, być może niedokładnie i nie całkiem po kolei, w każdym razie on to mówi do niej ze śmiechem. Ona uderza go w twarz, zrywa się, sięga po nóż. Jej twarz mówi wszystko – mówię „nie”, a „nie znaczy nie”. I teraz ona uśmiecha się, i tego uśmiechu opisać nie potrafię, ale to jest gra na miny, której nie wymyśliłby Witold Gombrowicz. – Kto ma władzę?
Dalej nie będę spoilerować, powiem tylko, że wcześniej i później dzieje się sporo w zakresie uwikłania w przemoc, zakleszczania się w przemocowych schematach, zakleszczania niekoniecznie nieświadomego i niekoniecznie bez niewytłumaczalnych ciemnych motywacji. Gwałt jednak nie jest ich metaforą. Już nie.
Czemu o tym piszę? Dolana często przyrównuje się do Almodóvara. Słusznie. Obu reżyserów wiele łączy, nie tylko homoseksualność ich kina, także nieoczywiste, splątujące emocje, pewien histeryzm i neurastenia, a także styl, wręcz stylizacja jako chwyt. Ale ta rzecz ich właśnie zdecydowanie różni, i jest to różnica moim zdaniem pokoleniowa.
U Almodóvara gwałt był metaforą czegoś innego. Miłości, wielkiego afektu, którego nie daje się znieść, rozkoszy z bólu, dzikiego przywiązania. Pamiętamy Porozmawiaj z nią. Pamiętamy Matadora i Zwiąż mnie. Pamiętamy być może i noże (lub inne falliczne przedmioty) w rękach kobiet, które bronią się, owszem, ale to będzie zawsze groteskowe, gdyż nie można się obronić przed miłością. Scena gwałtu była dla Almodóvara metaforyczna. To było pokolenie wcześniej, teraz już tak nie jest.
O Dolanie często mówi się hipster i używa się tego określenia po to, by mówić o stylu. Hipsteria, tak. Ale użyję tego słowa w odniesieniu do pokolenia. W pokoleniu hipsterów (w hipsterskim filmie) seks to seks, gwałt to gwałt, miłość to miłość, a psycho to psycho. Hipsterski film (ten dobry, ten dojrzały) znajduje przemocy psychicznej, lękom i uwikłaniom w traumy inne, znacznie ciekawsze metafory. Nie mówię jakie, gdyż film dopiero wchodzi do kin. Ciekawsze. Roztrząsa też ciemne relacje na scenie seksualnej, owszem, ale nie robi tego tak prosto. Na przykład nie w schemacie kobieca ofiara vs. opresor mężczyzna. Tylko w innym. Ciekawszym. Potrafi też powiedzieć: znam przemoc, ale ja jej nie chcę. „I got a life to live”. Mówię „NIE”.
Współczesne pokolenie wiele sobie przewartościowało. Żyjemy już w innej rzeczywistości symbolicznej. Żyjemy w świecie, gdzie przemocy (seksualnej) można powiedzieć „NIE”. Można powiedzieć także „TAK”, oczywiście, z różnych powodów (vide Tom), ale narracja „NIE” jest wpisana w ten świat.
I teraz ponownie: dlaczego o tym piszę? Dlatego, że dziś spod Sejmu rusza Marsz Szmat.
Manifestacja kobiet narażonych na gwałt: ten najsłynniejszy – „w ciemnej ulicy”, małżeński (o którym o wiele mniej się mówi) czy ten symboliczny (w kinie, w dowcipach, klipach muzycznych, codziennych „gadkach”). Manifestacja – uwaga! – także mężczyzn narażonych na gwałt poprzez spychanie ich w przestrzeń ofiar gwałtu (czyli symbolicznie przestrzeń kobiecą) i kobiet wystarczająco „mało kobiecych”, by bez pardonu narażać je na gwałt naprawczy: marsz ciot, pedałów, marsz babochłopów i lesb. Marsz także wszystkich „zaburzonych” tylko dlatego, że burzą schematy płci. Tak właśnie: marsz kobiet z brodami. Marsz facetów sukienkach i szpilkach. Nie tylko drag, nie tylko transgender. Także transseksualnych, których ciało wymyka się społecznej klasyfikacji (a zatem cielesnej kontroli) i jest przez to wystawione na gwałtowną „korektę” (tę normalizującą, nie tę, o którą walczą, gdy mówią o „korekcie płci”).
Dyskusja ostatniego tygodnia tocząca się wokół Conchity Wurst pokazała, jak bardzo wszystkie te osoby narażone są na przemoc symboliczną. Taka przemoc to też gwałt, nie mówiąc o tym, jak często do realnego gwałtu prowadzi.
W ostatnim tygodniu nasłuchałam się wiele obraźliwych epitetów i „zaburzenie” było naprawdę najłagodniejszym z nich. Nie chcę ich powtarzać. Ich powtarzanie to przemoc symboliczna – przeciwko temu także jest ten marsz. Lecz teraz uwaga! Ich powtarzanie to przemoc symboliczna wtedy, kiedy ktoś robi to za nas, kiedy nas nimi przezywa, przyzywa, nazywa i plami. Kiedy nas gwałci. Gdy przejmujemy ten język (a to właśnie dzieje się na marszu SZMAT!), wskazujemy na tę przemoc, ale robimy to subwersywnie. Czyli przekraczamy granicę, by coś pokazać i symbolicznie przejąć nad tym władzę. Scena jest nasza. Wracając do Dolana – to jest moment, kiedy „dziewczyna” sięga po nóż. Nie zasłania się, nie wstydzi swojego ubrania/braku ubrania, nie czuje się słaba ze względu na własne „osłabione” wyzywającym stylem ciało. Ona sięga po nóż. Mówiąc krótko i banalnie – sięga po fallusa, narzędzie władzy.
W Marszu Szmat, jak go rozumiem, chodzi właśnie o to. O przejęcie kontroli nad własnym ciałem i seksem. Dziś mamy Conchitę oraz dyskusję o sukienkach i brodach. Mamy więc ciało nienormatywne i wyraźny przykład jego zniesławienia i wystawienia na przemoc. Dlatego chciałabym, aby postaciami tegorocznej dyskusji wokół Marszu Szmat były wszystkie wystawione nań ciała. Wszystkie ciała, które uznaje się za gorsze, niepełnoprawne, zepsute w różnych znaczeniach tego słowa.
To nasze ciała, przejmijmy nad nimi władzę.
Przejmując kontrolę nad swoim ciałem, nad swoim seksem przestajesz być slave (mylonym ostatnio ze slavic). Sprzeciwiasz się prostym metaforom i prostym, uprzedmiotawiającym obrazkom. Sprzeciwiasz się dominacji seksistowskiego dyskursu. Sprzeciwiasz się napiętnowaniu, które prowadzi do przemocy. Sprzeciwiasz się złu. Jeśli świadoma siebie hipsteria ma taka być, jestem hipsterką. Wy nie? – OK. Ale nie trzeba być hipsterem, żeby negować przemoc, prawda?
***
Marsz Szmat ruszy w sobotę, 17 maja, spod Sejmu, o godz. 15.30.
Trasa: pomnik Podziemnego Państwa Polskiego i Armii Krajowej (pod Sejmem) – Wiejska – Plac Trzech Krzyży – Nowy Świat – Aleje Jerozolimskie – Marszałkowska – Plac Zbawiciela – Mokotowska – rondo Jazdy Polskiej