Kraj

„Polowanie na ludzi” w ramach polowania na zwierzęta?

Blokada polowania. Fot. Jakub Szafrański, 2017

To nie opis filmu grozy z lat 90., lecz jeden z możliwych skutków ustawy, która 17 stycznia została przyjęta bez poprawek przez Senat.

Tak zwana specustawa do spraw walki z ASF, zwana też „lex Ardanowski”, pod przykrywką rozwiązywania problemu afrykańskiego pomoru świń usiłuje zamknąć las dla zwykłych ludzi. Ba! Nie tylko o zamykanie lasu chodzi. Ustawa stanowi bowiem, że człowiek przebywający w lesie może być nawet uznany za przestępcę „celowo utrudniającego polowanie”. Wtedy i o zamykanie ludzi może iść, a co najmniej o zamykanie im ust i oczu.

Poszukiwanie winnych zamiast rozwiązywania problemów

Ustawa nosi dość niewinny tytuł „o zmianie niektórych ustaw w celu ułatwienia zwalczania chorób zakaźnych zwierząt”. Jak przeczytamy w uzasadnieniu do niej – celem tej ustawy jest walka z ASF, czyli wirusem zagrażającym hodowli świń w Polsce, a zatem szkodzącym rolnikom żyjącymi z tej hodowli. Gniew tej części społeczeństwa rośnie, bo rosną ich straty. W miejscach, w których stwierdzono ogniska ASF, świnie są zabijane. Oczywiście i tak ostatecznie byłyby zabite na mięso, ale w przypadku ich uśmiercenia w związku z ASF nie mają już wartości produkcyjnej.

Układanka z dzikiem [rozmowa]

Za chorowanie świń na ASF odpowiedzialnymi uczyniono dziki, podczas gdy naukowcy są zgodni, że to człowiek w znacznie większym stopniu niż dziki odpowiada za rozprzestrzenianie się choroby. Już na początku 2019 roku, kiedy ujawniono plany dotyczące wielkoobszarowych, zsynchronizowanych odstrzałów dzików, naukowcy w Polsce zajęli wyraźne stanowisko, że jest to nie tylko chybiona droga w walce z ASF, ale i niebezpieczna, trudna do przewidzenia w skutkach ingerencja przyrodnicza. „Stoimy na stanowisku, iż dla osiągnięcia celu, jakim jest zatrzymanie epidemii ASF w Polsce, należy pilnie porzucić pozorowane i kosztowne działanie, jakim jest masowy odstrzał dzików” – pod tymi słowami do dziś podpisało się już 1161 przedstawicieli i przedstawicielek nauki. Podkreślili także, że „zwiększona mobilność myśliwych w ramach masowych odstrzałów może prowadzić do transmisji wirusa na duże odległości”.

Głos nauki a specustawa

Naukowcy nie mają wątpliwości, że zasadniczą przyczyną rozprzestrzenienia się w ostatnich latach wirusa ASF w Polsce była niewystarczająca bioasekuracja w branży hodowli zwierząt. Potwierdza to raport NIK analizujący realizację programu bioasekuracji za lata 2015–2016 i pierwsze półrocze 2017 roku, który wykazał, że aż 74% gospodarstw nie miało właściwych zabezpieczeń. Wynika z tego, że państwo powinno dziś koncentrować się na realnym wdrożeniu standardów bioasekuracji i kontroli ich przestrzegania.

Drugim filarem walki z wirusem powinno być aktywne poszukiwanie padłych dzików, co podkreślał wyraźnie prof. Pejsak podczas spotkania eksperckiego w Senacie 14 stycznia. Według Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) ta metoda jest kluczowa, jeśli chodzi o strategię długofalowego zwalczania choroby w środowisku.

Dlaczego podzieliły nas dziki?

czytaj także

Dlaczego podzieliły nas dziki?

Agnieszka Kosiorowska

Odstrzałów sanitarnych ciąg dalszy, do tego tłumiki i sankcje dla zwykłych ludzi

Tymczasem właśnie uchwalona specustawa dalej – jak przeczytamy w uzasadnieniu – za podstawową metodę walki z wirusem uznaje „redukcję populacji dzika” z uwagi na „kluczową rolę tych zwierząt jako rezerwuaru i wektora ASF”. Przy okazji walczy z ludźmi w lesie, bowiem udaremnianie bądź utrudnianie wykonywania odstrzału sanitarnego nakazanego przez powiatowego lekarza weterynarii lub wojewodę uznaje za przestępstwo, zagrożone nawet karą pozbawienia wolności do lat 3. Jednocześnie w żaden sposób nie precyzuje, jaka jest definicja odstrzału sanitarnego, czyli czym w praktyce różni się on od polowania zwykłego.

Co więcej, specustawa utrzymuje stan rzeczy, w którym nie ma żadnej sankcji dla zarządców bądź dzierżawców obwodów łowieckich za niezgłoszenie do gminy planowego odstrzału sanitarnego prowadzonego w formie polowania zbiorowego. Mają oni taki obowiązek przy każdym polowaniu zbiorowym z uwagi na konieczność podania tej informacji do wiadomości publicznej – chodzi o bezpieczeństwo ludzi w lesie. Zwykły człowiek ma być surowo ścigany karnie, jeśli wejdzie w drogę myśliwym wykonującym odstrzał sanitarny, tymczasem może nawet nie wiedzieć o tym, że taki odstrzał się w danym miejscu i czasie rzeczywiście odbywa. Ciężko mi sobie wyobrazić, że takie sprawy skończą się wówczas skazaniem, ale sam fakt dysproporcji w kreowaniu odpowiedzialności poszczególnych grup społecznych jest bardzo niepokojący.

Z kolei kontrola zewnętrzna przestrzegania zasad bioasekuracji przez osoby wykonujące polowania bądź odstrzały sanitarne ma się odbywać na wniosek dzierżawców bądź zarządców obwodów łowieckich. A jeśli nie złożą takiego wniosku, to co – kontroli nie będzie? Ustawa budzi stanowczo zbyt wiele podobnych wątpliwości.

Specustawa wprowadza do tego możliwość używania przez myśliwych broni palnej z tłumikami, czyli tzw. broni szczególnie niebezpiecznej (taki ma status na podstawie ustawy z dnia 21 maja 1991 roku o broni i amunicji). Umożliwi to stosowanie broni palnej z tłumikiem na terenie całego kraju, może negatywnie wpłynąć na bezpieczeństwo publiczne, a także zwiększyć skalę kłusownictwa. Broń szczególnie niebezpieczna powinna być zastrzeżona dla wyspecjalizowanych służb i dopuszczona w ściśle określonych przypadkach, jak to miało miejsce w Czechach i Belgii na wczesnym etapie walki z wirusem (w ramach wygrodzonego obszaru).

Treść ustawy jest szersza, niż wskazuje jej tytuł – chroni każde polowanie, niezależnie od jego celu

Specustawa rozmywa granice pomiędzy odstrzałami sanitarnymi a polowaniami zwykłymi, co powoduje, że pod płaszczykiem regulacji dotyczących ASF uchwalone zostały też przepisy dotyczące karania ludzi za utrudnianie zwykłych polowań, których wykonywanie zasadniczo nie ma nic wspólnego z tematem ASF. „Lex Ardanowski” stanowi, że celowe utrudnianie lub uniemożliwianie polowania jest przestępstwem zagrożonym karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

W innym miejscu pozwala na złożenie wniosku przez zarządców lub dzierżawców obwodów łowieckich o „zabezpieczenie terenu, na którym odbywa się polowanie, przed nieuprawnionym dostępem osób trzecich”. Należy zadać sobie pytanie, co wspólnego mają te regulacje z walką z ASF, której rzekomo na być poświęcony ten projekt? Co ma wspólnego na przykład polowanie na ptaki, które odbywa się też czasem w formie polowania dewizowego, z odstrzałami sanitarnymi dzików w związku z wirusem ASF? Nic.

Strzelanie do ptaków to przestarzałe barbarzyństwo

Aktywność obywatelska w lasach to dziś kluczowe źródło wiedzy o nieprawidłowościach, jakich dopuszczają się niektórzy myśliwi. Weźmy choćby kilka przykładów z ostatnich dni. Mazowiecki Ruch Antyłowiecki relacjonował ostatnio kulisy polowania w tzw. czerwonej strefie, czyli tam, gdzie stwierdza się wiele przypadków ASF wśród dzików i trzeba zachować szczególne środki ostrożności. Tymczasem zabite dziki patroszone były w terenie, w okolicy gospodarstw ze zwierzętami. Dodatkowo jeden myśliwy został postrzelony w nogę przez drugiego.

Trójmiejski Ruch Antyłowiecki z kolei opisał 21 stycznia swoje wyjście do lasu tak: „Zaczęło się od spotkania z myśliwymi z KŁ Wojskiego oraz ich kompletnie pijanymi towarzyszami z nagonki”. Jako społeczeństwo mamy prawo o tym wiedzieć, a ta wiedza płynie z obserwacji i monitoringów obywatelskich.

5 powodów, dla których nie powinniśmy polować na ptaki

Zastraszanie społeczeństwa

Na mocy tej specustawy polowania zwykłe, w każdej formie, zyskują status chroniony, swoiście strzeżony na wniosek samych zarządców bądź dzierżawców obwodów łowieckich, wszyscy zaś, którzy wejdą im w drogę, powinni liczyć się z możliwością ścigania karnego. Ustawa co prawda mówi o tym, że przestępcą jest ten, kto „celowo utrudnia”, ale jak wskazało samo Biuro Legislacyjne Senatu, nie wiadomo, jak w zasadzie ową celowość rozumieć.

„Lex Ardanowski” stanowi, że celowe utrudnianie lub uniemożliwianie polowania jest przestępstwem zagrożonym karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Wyobraźmy sobie następujący stan faktyczny. Spacerowicz, biegaczka czy osoba zbierająca grzyby napotyka w lesie myśliwego. Dziwi ją ta sytuacja, nie wie, czy wszystko jest w porządku, więc zaczyna dopytywać, czy ten człowiek z bronią rzeczywiście jest myśliwym, jaką formę ma polowanie, czy jest zgłoszone, a na domiar złego może jeszcze wyrazi swój moralny sprzeciw wobec zabijania zwierząt itd. W tym momencie myśliwy, zamiast zgodnie z planem przygotowywać się do polowania bądź je wykonywać, zajmuje się rozmową z przypadkową osobą. W którym momencie osoba ta zostanie potraktowana jako celowo utrudniająca polowanie? W chwili, gdy myśliwy wypowie zdanie: „tu odbywa się polowanie, proszę stąd pójść”, a spacerowicz wciąż będzie dyskutować i dopytywać? W spodniach dresowych, z koszykiem, bez broni – tak wygląda ów groźny przestępca, którego większość parlamentarna chce ścigać?

Takie sprawy, w których słowo będzie przeciwko słowu, zaleją policję, prokuratury oraz sądy i w mojej ocenie spowodują tylko chaos i eskalację wzajemnej niechęci pomiędzy polującymi a przeciwnikami polowań. Przecież już raz to ćwiczyliśmy, gdy na początku 2018 roku za czyn zabroniony uznano „celowe utrudnianie bądź uniemożliwienie wykonywania polowań”. Tyle że wówczas było to wykroczenie, a nie przestępstwo, a i tak po niecałych czterech miesiącach przepis ten został uchylony. Automatyczne wzywanie policji na każdego, kto pojawi się w lesie podczas polowania, jest kompletnie chybionym pomysłem.

Jemy więcej mięsa, handlujemy żywymi zwierzętami, a to zwiększa ryzyko epidemii

Antyobywatelska ustawa trafiła do podpisu prezydenta – weto czy „polowanie na ludzi”?

Dotychczas za winnych rozprzestrzeniania się wirusa ASF w Polsce uznane zostały dziki. Jak wiemy z pisma Ministerstwa Środowiska z 21 listopada 2018 roku, które wypłynęło w sieci, plan był prosty: „intensywne prowadzenie odstrzału dzików w skali całego kraju, co przyczynić się ma do maksymalnego obniżenia liczebności populacji” tych zwierząt.

Obława na dziki – czy jest zgodna z prawem?

No cóż, wirus wciąż jest w Polsce obecny, rolnicy są coraz bardziej wściekli, więc odpowiedzialność należało rozszerzyć. Na mocy specustawy winne są już nie tylko dziki, ale i aktywiści i aktywistki, a także wszystkie inne osoby, które korzystają rekreacyjnie z lasu, zbierając grzyby, spacerując, jeżdżąc rowerem. Co więcej – winne będą także samorządy, jeśli nie zagrodzą odpowiednio dróg, a nawet sami myśliwi – bo okazać się może, że pomimo tak „skutecznych” narzędzi, jakie dostali do walki z ASF, problemu wciąż nie uda się rozwiązać. Organizator spacerów ekologicznych też musi się mieć na baczności.

Myśliwi, nikt was już nie lubi!

W kontekście praw zwierząt zabijanie jednych (dzików) po to, by móc zabijać (uprzednio hodując) inne, jest oczywistym absurdem. Niestety niezależnie od kadencji parlamentu widzę, że faktycznej, a nie jedynie deklaratywnej gotowości regulowania prawnej sytuacji zwierząt wciąż brakuje. To wątek na odrębny tekst.

Żądajmy od prezydenta, by zawetował tę jawnie antyobywatelską ustawę, której skutki mogą dotknąć każdego człowieka, niezależnie od barw politycznych. Jej przepisy w sposób absolutnie nieproporcjonalny do potrzeb i nieprzemyślany (strona społeczna niemal nie została dopuszczona do głosu w toku procesu legislacyjnego) stwarzają pole do nadużywania sankcji karnych wobec zwykłych ludzi. Wyjdzie z tego więcej szkód niż pożytku, dla wszystkich.

Monbiot: Oto sposób, by się wyżywić bez zabijania planety

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Karolina Kuszlewicz
Karolina Kuszlewicz
Adwokatka, ekspertka w zakresie prawnej ochrony zwierząt
Karolina Kuszlewicz – adwokatka, ekspertka w zakresie prawnej ochrony zwierząt, przyrody i środowiska naturalnego. Członkini Komisji Legislacyjnej przy Naczelnej Radzie Adwokackiej i Zespołu ds. Kobiet przy NRA. Pełni funkcję Rzeczniczki ds. ochrony zwierząt przy Polskim Towarzystwie Etycznym. Zajmuje się również prawem gospodarczym, autorka książki „Umowy gospodarcze w przykładach i wzorach”. W listopadzie 2017 roku zajęła pierwsze miejsce w rankingu Rising Stars – Prawnicy Liderzy Jutra. Prowadzi bloga wimieniuzwierzat.com
Zamknij