Twój koszyk jest obecnie pusty!
Odmieńczość w pewnym europejskim kraju
Jednym z wiodących motywów „Śladów” jest prześlepianie odmieńczych opowieści i sygnałów, którego doświadczyłam i które obserwuję, badając historię „ludzi niebyłych”, pochodzących głównie z Europy Wschodniej w XX wieku.
Całkiem niedawno w stolicy pewnego europejskiego kraju otwarto długo wyczekiwane muzeum albo raczej azyl, gdzie „ci, których nie dostrzegano”, wreszcie zostali zobaczeni. Po raz pierwszy pokazali się – bo wystawę tworzyły osoby odmieńcze – nie tylko jako apendyks do „prawdziwej opowieści”, „nadinterpretacja historii”, ale stali się osobną narracją. Nareszcie mogli opowiedzieć siebie nie tylko w kontekście prześladowań i medycznych ingerencji, lecz przede wszystkim opisać własną codzienność.
Instytucja muzealna miała poparcie władz lokalnych, bo przecież opowieści innych należą do wszystkich, nie tylko do mniejszości. W dniu inauguracji pewna pani – nazwijmy ją przedstawicielką systemu – oświadczyła, że wszelkie ślady wsparcia władzy winny zostać jak najszybciej wymazane. Nie wyjaśniła powodów tej radykalnej decyzji. W końcu reprezentowała ciało zwierzchnie, nie miała więc takiego obowiązku. Wymuszone przez urzędniczkę wymazywanie oznaczało zaklejanie, zasłanianie i przekreślanie symboli, które mogły zdradzać współpracę samorządu z azylem. W mgnieniu oka zmienił się status tego miejsca oraz historii w nim prezentowanych. Urzędnicza ingerencja stała się częścią queerowej opowieści.
Trudno mi sobie przypomnieć podobną anegdotę związaną z instytucjami tworzonymi w celu upamiętnienia doświadczeń jakichkolwiek grup marginalizowanych w pewnym europejskim kraju. Zjawisko, które obserwuję od lat, badając historię wykluczonych, w szczególności osób queerowych, to brak szacunku i troski współczesnych odpowiedzialnych za pamięć. I nie mam bynajmniej na myśli tylko osób wyznających poglądy przesycone homofobią, transfobią i queerfobią. Wręcz przeciwnie. Mówię o tych, którzy zdają się mieć świadomość, jak ważne jest przeciwdziałanie hierarchizacji ofiar i ocalałych bez względu na badaną epokę historyczną.
Posłuchaj podcastu:
Na każdym kroku podkreślam, że bez zaangażowania odważnych archiwistów i archiwistek, lokalnych historyków i historyczek oraz grona pracowników i pracowniczek szeroko pojętego sektora kultury nie byłabym w stanie wykonywać swojej pracy badawczej. Właśnie te osoby – często wbrew polityce instytucji – kierowały mnie w stronę tropów, które pojawiają się również w tej książce. Istnieje też jednak niemała grupa osób pracujących w muzeach i miejscach pamięci, osób badających oraz przedstawicieli i przedstawicielek władzy, którzy i które bez odrobiny wstydu ignorują odmieńczą historię; często blokują badania – zasłaniając nazwiska, ukrywając materiały albo podtrzymując wersję, która pozostaje nieprawdziwa i oceniająca. Nie sposób zignorować frustracji, gdy po latach dekonstruowania mitów nadal można natknąć się na nie w kontekście prawdy objawionej w tekstach coraz młodszych badaczy instruowanych przez starszych przełożonych.
Ślady to zapis potyczek z ignorującymi. Nie opisuję jednak ich buty, nie kataloguję niewybrednych i oceniających słów skierowanych zarówno do osób bohaterskich, których biografie badam, jak i do mnie. Zrezygnowałam z „inwentaryzowania” często pełnych złości rozmów, podczas których byłam usilnie przekonywana, że te tematy i ci ludzie są po prostu niegodni opisania. (Takie notatki byłyby najlepszym przykładem archive of feelings Ann Cvetkovich). Pominęłam opinie głoszące, że wielu badającym takie pisanie historii kojarzy się raczej z kuglarstwem i zupełnie nie ma racji bytu.
Jeśli po kilkunastu latach pracy nad tematem związanym z przemocą seksualną w okresie II wojny światowej trafiam na zupełnie nowe źródło liczące kilka tysięcy stron, którego kopię umieszczono w zagranicznym archiwum, wracam z niedowierzaniem do archiwum matki tego dokumentu. Jeśli na pytanie, dlaczego to źródło nigdy nie było widoczne w inwentarzach i dostępne nie tylko dla mnie, ale też dla innych badaczy i badaczek, archiwista z rozbawieniem odpowiada: „Nigdy pani o nie nie zapytała”, wiem, że w ten sposób ujawnia się twarda polityka wymazywania odmieńczych śladów w pewnym europejskim kraju.
Przyzwyczajona do tego typu zachowań, które – wbrew zdaniu niektórych – nie są chlebem powszednim osób zajmujących się historią, staram się naszkicować efekty tej ignorancji, a niekiedy wręcz pogardy. Opór strażników instytucji prowokuje do dalszych poszukiwań, aby zmienić status quo – opowiedzieć nieopowiadalnych. Jednym z wiodących motywów tej książki będzie zatem prześlepianie odmieńczych opowieści i sygnałów, którego doświadczyłam i które obserwuję, badając historię „ludzi niebyłych”, pochodzących głównie z Europy Wschodniej w XX wieku.
Po latach kolekcjonowania historii, biografii, strzępków opowieści o wszystkich tych, których uznano za ludzi zbędnych, powstał pewnego rodzaju asamblaż różnych dokumentów kryminalnych, relacji osobistych, materiałów wizualnych, notatek innych badających, wycinków z gazet oraz zapisków z wywiadów i spotkań. Zbiór ten ‒ ze względu na jego efemeryczny i płynny charakter ‒ nazywam pewnym archiwum. Powstało jako wyraz buntu wobec tych, którzy chcą zapomnieć i wymazać Queer Muzeum w pewnym europejskim kraju.
**
Fragment książki Ślady. Historia pewnego archiwum, która ukazała się w Wydawnictwie Krytyki Politycznej.






























Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.