Kraj

Miasto Nierówności. Jak Gdańsk wyklucza Romów

Gdańsk

Eksmisja Romów z Osowy to symbol wymazywania tego, co nie pasuje do liberalnego obrazu Gdańska. Choć jest to obraz piękny, to dostępny tylko wybranym.

Gdańsk wydaje się być fenomenem na politycznej mapie Polski. Liberalna ostoja wolności, równości i tolerancji, gdzie – choć oczywiście istniejące – środowiska prawicy jak i skrajnych konserwatystów nie są siłą dominującą. To w Gdańsku przecież uchwalono Model na Recz Równego Traktowania i Model na Rzecz Integracji Imigrantów. To Gdańsk został uhonorowany prestiżową nagrodą księżnej Asturii.

Jednak Gdańsk to także opowieść o wykluczeniu, przemilczeniu, lekceważeniu i poniżaniu. Gdańsk liberalny, choć piękny i kolorowy (a co za tym idzie bardzo medialny), umiejętnie maskuje też to, co niewygodne, trudne i niepasujące do wyidealizowanego obrazka Miasta Wolności.

Przyłączyć Polskę do Wolnego Miasta

I tutaj zaczyna się inna gdańska opowieść. Nie jest to opowieść o indywidualnej historii czy losach jednej rodziny, lecz o całej społeczności, żyjącej poza granicami społeczeństwa. Opowieść o osobach stawiających pytania o to, jak żyję i jak przeżyję, społeczności wykluczonej z całej struktury społecznej, mieszkającej w (cóż to za paradoks!) „najbardziej elitarnej dzielnicy Gdańska, skupiającej ludzi wykształconych, stawiających na twórczość i rozwój” (jak czytamy na stronie internetowej lokalnej gazety).

Mowa tu o romskich imigrantach z Rumunii zamieszkujących gdańską Osowę. Sześćdziesięciu trzech (w chwili pisania tego tekstu) osobach, z których większość stanowią kobiety i dzieci, żyjące poniżej granicy ubóstwa, w poczuciu zagrożenia, osamotnienia. Pozbawione nie tylko możliwości zaspokajania podstawowych potrzeb, ale też godności i politycznej sprawczości.

Przyjeżdża uchodźca do Polski i jednak da się

Sytuacja w Osadzie

Rodziny romskie zamieszkują ten teren od 2011 roku. Społeczność romska weszła w posiadanie działki nie posiadając do niej żadnego tytułu prawnego. Romowie zajmując tę przestrzeń zamierzali zaspokoić potrzeby mieszkaniowe dorosłych i swoich dzieci. Działka podczas zajmowania stała pusta i zaniedbana, na jej terenie znajdował się pustostan. Był zniszczony i nie nadawał się do zamieszkania, budynek nie posiadał drzwi ani okien.

Romowie przystąpili do jego naprawy, doprowadzając budynek do stanu pozwalającego na jego zasiedlenie. Wokół domu pozostali Romowie dobudowali baraki – prowizoryczne domki przypominające te z zapomnianych ogródków działkowych. Mieszkające tu rodziny próbują zaspokoić swoje potrzeby socjalno-bytowe wszystkimi możliwymi i osiągalnymi sposobami. Materiały, które posłużyły do budowy tych domków, pochodziły ze śmietników, przydrożnych rowów, leżały odłogiem w lasach czy na ulicy.  Należy podkreślić, że rodziny zajmując działkę nie wiedziały, że jest ona czyjąś własnością i zaspokajały swoje podstawowe potrzeby.

Nikogo nie można wyrzucać z domu!

czytaj także

Miasto na teren osady dostarczyło jedną toaletę. Odpady komunalne odprowadzane są tylko w ograniczonym zakresie i nieregularnie. Warunki mieszkaniowe, które tu panują, są fatalne i stawiają bytujących tu Romów przed zagrożeniami sanitarno-epidemiologicznymi. Podobna sytuacja w innej gdańskiej romskiej osadzie, która znajdowała się przy Trakcie św. Wojciecha, w 2017 roku doprowadziła do pojawienia się ogniska gruźlicy w społeczności romskiej, a 55 osób zostało objęte badaniami profilaktyczno-diagnostycznymi.

Jak pracować z Romami?

Społeczności romskie zmagają się z wieloma niedogodnościami, często są pozbawiane poczucia godności, sprawczości i jakiejkolwiek wspólnotowości z „Gadziami”. Praca z tą społecznością jest niezwykle trudna, a jej specyfika jest uwikłana w wiele kontekstów, zarówno kulturowych, etnicznych jak i klasowych.

W dyskursie nauk społecznych funkcjonuje pojęcie kultury biedy, mające opisywać praktyki przekazywane z pokolenia na pokolenie przez społeczności wykluczone ekonomicznie w społeczeństwach nowoczesnych. Z jednej kategoria kultury biedy odrywa praktyki wynikające z ubóstwa (żebractwo, drobne kradzieże itp.) od praktyk etnicznych i kulturowych, z drugiej jednak strony kamufluje tożsamość grupy, nakładając na społeczność romską maskę biedy.

Ta maska ukrywa specyfikę potrzeb społeczności romskiej, to co istotne zdaję się być niewyraźne, ukryte, pomijane, esencjalizując przy tym doświadczenia ubóstwa jako proces wynikający bezpośrednio z wyborów i decyzji jednostek.

Delia Grigore z Uniwersytetu Bukaresztańskiego (Romka, socjolożka, kulturuznowaczyni, aktywistka społeczna) zwraca uwagę na fakt, że podstawowym filarem do pracy z i wewnątrz społeczności romskiej powinno być zaufanie. Brak przełamania bariery podziału na my – oni, zaufania pomiędzy Gadziami i Romami uniemożliwiają jakiekolwiek formy pracy socjalnej, mające na celu wielopoziomową zmianę strukturalną, odnoszącą się do całej społeczności.

Wynika to z szczególnej historii Romów w Rumunii, wielopokoleniowego doświadczenia niewolnictwa, nieustającego życia w ubóstwie oraz kultury romskiej. Dodatkowo kultura romska jest niepiśmienna, przekazywana ustnie i poprzez praktyki życia codziennego, co stanowi kolejne trudności i wyzwania pracy z tą społecznością.

Burzenie mieszkań czy realne rozwiązania?

Gelu Duminica z Uniwersytetu w Bukareszcie (Rom, socjolog, ekonomista, aktywista oraz prezes stowarzyszenia Agentia Impreuna, posiadający doświadczenie żebracze) zwraca uwagę na fakt, że praca ze społecznością romską musi być wielopłaszczyznowa, systemowa.  To nie tylko praca na rzecz wychodzenia z ubóstwa i pomoc w przystosowaniu do kapitalistycznego porządku naszej codzienności, ale także praca na rzecz wzmocnienia i budowy tożsamości romskiej. Bez tej pracy Romowie nadal będą poza społeczeństwem. Choć ich kapitał ekonomiczny i ogólne warunki bytowania mogą zostać poprawione, to nadal będą innymi, zarówno w percepcji dominującej grupy społecznej, jak i wewnątrz własnej.

Zarówno Delia Grigore jak i Gelu Duminica podkreślają, że praca ze społecznością romską musi być pracą dającą wybór, pokazującą różne możliwości i drogi, które osoby z tej społeczności mogą, ale nie muszą wybrać. Praca socjalna musi także wzmacniać tożsamość romską, nadać jej podmiotowość, zerwać z niej maskę biedy.

Zespół ds. rumuńskich Romów we Wrocławiu

Jak nie pracować z Romami, czyli o błędach gdańskiej polityki społecznej

Większość Romów mieszkających w osadzie na Osowej nie posiada podstawowych kompetencji w zakresie pisania i czytania, sprawnego posługiwania się językiem polskim oraz doświadcza analfabetyzmu funkcjonalnego. Inaczej mówiąc – nie jest przystosowana do życia w kapitalistycznym porządku polskiej rzeczywistości, a pozostawiona sama sobie będzie się tylko pogrążać w wykluczeniu.

Gdańskie instytucje miejskie nie potrafią dostrzec specyfiki pracy socjalnej z tą społecznością. W maju 2016 roku osada romska znajdująca w się gdańskim Brzeźnie została zaatakowana przez grupę kilkunastu pseudokibiców – co istotne, na kilka godzin przed tym atakiem pracownik gdańskiego Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek (CWII) zgłosił policji zagrożenie bezpieczeństwa osady oraz poprosił o jej zabezpieczanie. Policja zignorowała to zgłoszenie, przybywając na miejsce prawie dobę po zdarzeniu.

Fot. Marcin Żółtowski

Romowie opuścili osadę, która znajdowała się nieopodal piłkarskiego stadionu, a kilka dni później nieznani sprawcy podpalili romskie mieszkania w mieście. Kamery stadionowe zarejestrowały sprawców, jednak policji nie udało się ich rozpoznać. Sprawę dokładniej opisywał „Dziennik Bałtycki”, a na bierność policji wskazywał także dziennikarz „Gazety Wyborczej”.

Po tych dramatycznych wydarzeniach, które noszą znamiona pogromu, powstał międzysektorowy zespół do pracy ze społecznością romską (dzięki wysiłkowi pracowników gdańskiego Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek) w którego skład wchodzą przedstawiciele instytucji miejskich, policji oraz pracowników CWII.

Choć praca socjalna w wydaniu instytucji miejskich niezaprzeczalnie poprawiła warunki ekonomiczne społeczności (przede wszystkim przyznane świadczenie 500+), to nie rozwiązuje trwale trudnych kwestii społeczności romskiej.

Gdańskie laboratorium opozycji

czytaj także

Gdańskie laboratorium opozycji

Jędrzej Włodarczyk

Role, w jakie wchodzą instytucje miejskie, można opisać mianem punitywno-kontrolnych. Ich praca ma mało wspólnego z pracą społeczną w oparciu o politykę likwidacji szkód. Praktyki te skupiają się na tradycyjnie pojmowanej pracy socjalnej, a nie na pracy opartej na prawach człowieka, wzmocnieniu rozwoju społeczności romskiej, pomocy w likwidowaniu deficytów kapitału kulturowego i symbolicznego, przystosowania do porządku panującego w „naszym” świecie społecznym.

Rolę mostu między miastem i społecznością romską przejęły organizacje trzeciego sektora. Miasto uznało, że zatrudnienie jednej etatowej osoby z trzeciego sektora do pracy z kilkudziesięcioosobową grupą społeczną zaspokoi potrzeby grupy i umożliwi w pełni realizację zadań pomocy społecznej (w listopadzie 2018 udało się znaleźć środki na zatrudnienie drugiego pracownika na 1/3 etatu…).

Tutaj zaczyna się inna gdańska opowieść. Nie jest to opowieść o indywidualnej historii czy losach jednej rodziny, lecz o całej społeczności, żyjącej poza granicami społeczeństwa.

– Tożsamość jest kluczem do zmiany postrzegania społeczności romskiej – podkreśla Gelu Duminica. – Praktyki w obszarze wykluczenia klasowego muszą być dopełniane poprzez pracę na rzecz tożsamości, ukazanie, że nie wszystko co Romowie mają, posiadają i jak żyją jest złe lub wymaga poprawy, że cząstka ich świata jest czymś, co widzimy i doceniamy. Uwypuklenie znaczenia tożsamości pozwala na zmianę w postrzeganiu Romów, nieopisywanie ich w kategorii problemu. Miasto Gdańsk posiada ogromny zasób w postaci tej społeczności, a jego dostrzeżenie, rozwijanie, wzmacnianie i promowanie powinno być celem i efektem działań na rzecz i z społecznością romską – mówi.

Lecz Gdańsk tego nie robi i postrzega dziś Romów w kategorii problemu, bo tak jest łatwiej. Za przykład może posłużyć postawa jednej z pedagożek ze szkoły, w której uczyły się dzieci romskie, której ulubionym zajęciem podczas spotkań zespołu romskiego było opisywanie zachowań dzieci jako patologiczne.

Albo moment, kiedy to jedna z pracownic instytucji miejskiej zaproponowała, żeby osadę nazywać nielegalnym siedliskiem. Albo stwierdzenie jednej z pracownic gdańskiego Wydziału Rozwoju Społecznego, że dodatkowe toalety w osadzie to pomysł niedorzeczny i oderwany od rzeczywistości. Albo kiedy podczas omawiania funkcjonowania romskiego chłopca w świetlicy środowiskowej jedna z pracownic socjalnych zaproponowała, aby za błędy jego opiekunów karać dziecko. Albo kiedy pracownik CWII podczas spotkania zespołu romskiego zwrócił uwagę, że pewne praktyki nie są typowymi praktykami kultury romskiej, a podobne zjawiska można zobaczyć na polskich wsiach, i wywołał tym oburzenie pracowniczek MOPR-u. Albo kiedy wielokrotnie można było usłyszeć, podczas spotkań zespołu, że praca powinna prowadzić do „likwidacji koczowiska”.

Na pustkowiu biednemu wiatr w oczy

Kiedy rozpocząłem pracę indywidualną z romskimi dziećmi chodzącymi do pewnej szkoły podstawowej, byłem zszokowany i zrozpaczony stanem ich wiedzy i umiejętności. Były w piątej i szóstej klasie, ale ich stan wiedzy oscylował gdzieś pomiędzy drugą a trzecią. Jakie było podejście kadry nauczycielskiej szkoły podstawowej? Przepuszczania tych dzieci na siłę z klasy do klasy, żeby mieć problem z głowy.

Niestety takie przykłady można mnożyć.

Czy jest coś, co Gdańsk robi dobrze?

Oczywiście w Gdańsku istnieją instytucje, organizacje czy ciała mające pomóc osobom wykluczonym, dyskryminowanym i odrzuconym. Niedawno powstało Gdańskie Centrum Równego Traktowania, mające na celu zapewnienie wsparcia prawnego i psychologicznego osobom doświadczającym dyskryminacji.

Jakiej integracji potrzebujemy? Romowie w Polsce – lokatorzy, turyści, imigranci?

Gelu Duminica jak i Delia Grigore wskazują na ogromną wagę niektórych działań podjętych na rzecz społeczności romskiej. Przede wszystkim na Letnią Świetlicę Wielokulturową, projekt działający podczas wakacji letnich od 2017 roku, który przyniósł realną zmianę społeczną. Udało się przekonać społeczność romską do zaprzestania żebractwa z dziećmi w trakcie trwania projektu oraz czynnej w nim partycypacji.

Jest to ogromny postęp, który nie nastąpił w żadnym innym polskim mieście (możliwe, że nawet w Europie). Nie tylko zaczęto eliminować praktyki wynikające z biedy (żebractwo na ulicach z czynnym udziałem dzieci), ale przede wszystkim zbudowano relację ze społecznością romską opartą na zaufaniu, szczerości i otwartości.

Drugim chwalonym przez moich rozmówców projektem jest projekt mieszkań wspomaganych, czyli zagwarantowanie rodzinie lokalu socjalnego wraz ze wsparciem asystenta rodziny. Projekt ten zmienił sytuację objętych nim rodzin, nie tylko w zakresie bytowo-socjalnym, ale także partycypacji zawodowej, poprawy sytuacji dzieci w procesie edukacji.

Trzecim świetnym projektem jest projekt asystenta ds. edukacji. Rola asystenta nie ogranicza się tylko do „odrabiania” lekcji, ale przede wszystkim do budowy relacji z romskimi dziećmi i rodziną. To praca oparta na zaufaniu i przełamywaniu bariery my – oni.

Widmo eksmisji

Choć przez ostatnie lata sytuacja w gdańskiej osadzie wydawała się być w miarę stabilna, pozwalała Romom na funkcjonowanie i dawała odrobinę poczucia bezpieczeństwa, to ostatnie wydarzenia wstrząsnęły całą romską społecznością z Osowy.

W sierpniu tego roku do sądu wpłynął pozew właściciela działki, na której znajduje się osada, o eksmisję romskiej społeczności, a Gmina Miasta Gdańska została wskazana jako interwenient uboczny, czyli jako instytucja mająca interes prawny w rozstrzygnięciu sporo o eksmisję, w tym wypadku na niekorzyść Romów.

Miasto nie poinformowało partnerów społecznych zarówno o wpłynięciu wniosku eksmisyjnego ani o przyjętej przez nie roli. Nie podjęło też z nimi dialogu ani nie zaplanowało żadnych działań mających na celu zabezpieczenie sytuacji mieszkaniowej Romów z Osowy.

O pomoc w sprawie osady romskiej zostały poproszone organizacje zajmujące się prawami człowieka, w tym Amnesty International, które występuję w roli przyjaciela sądu. Amnesty przygotowało opinię i stanowisko w tej sprawie, mające na celu merytoryczne wsparcie w procesie orzekania decyzji. Uzasadnia, że Romowie stoją w obliczu utraty „mieszkania”, które to stanowi podstawowe prawo człowieka, a jego naruszenie pociąga za sobą katastrofalne w skutkach naruszenie kolejnych.

Osoby pracujące ze społecznością romską od września tego roku próbują bezskutecznie skontaktować się bezpośrednio w władzami miasta – zarówno kanałami oficjalnymi, jak i prywatnymi. Niestety – prezydentka miasta Aleksandra Dulkiewicz i jej zastępca do spraw polityki społecznej Piotr Kowalczuk pozostają obojętni na te apele, nie chcą usłyszeć głosu społeczności romskiej i podjąć z nią dialogu.

Gdańsk postrzega dziś Romów w kategorii problemu, bo tak jest łatwiej.

Widmo eksmisji wprowadziło do osady lęk i niepewność, rozdarło nić zaufania. A pierwszymi ofiarami życia w strachu i niepewności są dzieci. Jako aktywiści widzimy radykalną zmianę w ich funkcjonowaniu szkolnym: zaczynają opuszczać lekcje, tracą motywację do nauki. No bo po co, skoro i tak niedługo będą eksmitowane?

Wolne Miasto dla wybranych

Eksmisja Romów z Osowy staje się w pewnym sensie symbolem – zwieńczeniem procesu unikania trudnego społecznie tematu i liberalnej niechęci do zrozumienia go w kategoriach problemu klasowego. Braku kompetentnych działań i decyzji gdańskiego ratusza na rzecz żyjącej wśród nas romskiej społeczności na dłuższą metę nie da się rekompensować outsourcingiem problemów społecznych do zasilanych miejskimi grantami organizacji trzeciego sektora.

Romowie są najbardziej dyskryminowaną mniejszością w Europie

Eksmisja to wreszcie symbol wymazywania tego, co nie pasuje do liberalnego obrazu Gdańska. Choć jest to obraz piękny, to dostępny tylko wybranym, osobom o wyższym statusie ekonomicznym i kapitale kulturowym, potrafiącym odnaleźć się w kapitalistycznym porządku rzeczywistości. Jak widać nie ma w nim jednak miejsca dla tych, którzy do tej rzeczywistości nie pasują.

**

Marcin Żółtowski – socjolog, pracownik socjalny (do 09.19 pracownik CWII) i aktywista na rzecz społeczności romskiej, obecnie uczy się pracy ze społecznością romską od ekspertów i ekspertek na Uniwersytecie w Bukareszcie.

***

ZEIT-Stiftung Ebelin und Gerd BuceriusMateriał powstał dzięki wsparciu ZEIT-Stiftung Ebelin und Gerd Bucerius.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij