Rządzące twardą ręką władze miast nie mogą się zasłaniać brakiem alternatywnych rozwiązań i pomocy ze strony społecznej. Powinny się uczyć od Częstochowy, gdzie wprowadzono kompleksowy system pomocy osobom wykluczonym. Tekst Joanny Erbel.
O negatywnych skutkach braku polityki mieszkaniowej stowarzyszenia lokatorskie oraz miejscy aktywiści i aktywistki alarmują już od dawna. Przykładów jest coraz więcej: masowe eksmisje (w tym osób niepełnosprawnych, taki jakich jak poznanianka Katarzyna Jencz, powtarzające się zagadkowe podpalenia kamienic (ostatnio w Poznaniu, osiedla kontenerowe, tajemnicza śmierć Jolanty Brzeskiej, na której pogrzeb 3 stycznia 2012 w ramach protestu przyszło kilkaset osób – można wyliczać bez końca. Ofiarami padają zarówno najbiedniejsi, jak i osoby z pensją w wysokości średniej krajowej.
27 stycznia do tej listy dołączyła kolejna osoba – Babcia Lewa, mieszkanka Łodzi, której ciało znaleziono w kamienicy zabitej deskami przez administrację. Ponadsześćdziesięcioletnia Babcia Lewa mieszkała na ulicy Włókienniczej, w miejscu owianym złą legendą. Jak napisał na Facebooku jeden z moich łódzkich znajomych: "jest [tam] takie nawarstwienie problemów, że tylko desant jakiegoś oddziału szturmowego mógłby pomóc. Psychologowie, animatorzy, socjologowie, artyści, do tego wojsko, które będzie pilnowało, żeby pracownicy cywilni nie zostali zasztyletowani pierwszego dnia, i odcinało wszelkie dostawy alkoholu z zewnątrz i wewnątrz".
Zła legenda, jak widać, podziałała również na pracowników administracji, którzy bez eskorty oddziału szturmowego postanowili nie ryzykować i zabili wejście do budynku, nie sprawdzając, czy kogoś tam nie ma. Ciało kobiety znaleziono dopiero po miesiącu – córki Babci Lewej skontaktowały się ze sobą i okazało się, że żadna z nich nie widziała matki od miesiąca.
To wydarzenie jest tym bardziej bulwersujące, że kilka dni wcześniej wiceprezydent Łodzi Arkadiusz Banaszek zapowiedział rewolucję w polityce mieszkaniowej. W obliczu wieloletnich zaniedbań, które doprowadziły do fatalnego stanu kamienic, postanowił przykręcić śrubę. Zapowiedział eksmisje do kontenerów notorycznych dłużników, koniec ulg na zakup mieszkań (twierdzi, że osoby, które niskim kosztem stają się właścicielami mieszkań, nie są w stanie ponosić kosztów remontów), pozbywanie się przez miasto lokali, w których ma szczątkową własność (żeby oszczędzić na kosztach remontów zarządzanych przez wspólnotę mieszkaniową) oraz podniesienie czynszów. Planowane jest również usprawnienie działania biura zamiany mieszkań. Wszystkie te działania mają pozwolić zdobyć pieniądze na remonty miejskich kamienic. Troska o miejski zasób komunalny jest rzeczą zacną, ale kiedy odbywa się bez jednoczesnej troski o los lokatorów, może doprowadzić do takich tragedii jak śmierć Babci Lewej.
Strategia władz Łodzi przypomina rządy twardej ręki szefa poznańskiego Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych, Jarosława Pucka, który ostatnio wsławił się serią eksmisji, postawieniem osiedla kontenerowego – straszaka dla lokatorów zalegających z czynszem oraz wypowiedzią: "Co mamy zrobić? Oni mają prawo chorować na chorobę alkoholową i niszczyć mienie, a my mamy obowiązek ich utrzymywać?", świadczącą o całkowitym niezrozumieniu materii społecznej, z którą pracuje. Zwrócił na to uwagę w swoim tekście Andrzej W. Nowak, żądając jednocześnie dymisji Pucka. Podobne żądanie powinno pojawić się w odniesieniu do Arkadiusza Banaszka, który nie tylko wykazuje się całkowitą ignorancją w sprawie problemów biedniejszych mieszkanek i mieszkańców miasta, ale jest również współodpowiedzialny za śmierć uwięzionej w pustostanie staruszki.
Żądanie dymisji Pucka i Banaszka jest tym bardziej zasadne, że nie mogą się oni zasłaniać brakiem alternatywnych rozwiązań i pomocy ze strony społecznej. W Krakowie od jakiegoś czasu działa Okrągły Stół Mieszkaniowy (jego postulaty wciąż jednak są ignorowane przez władze miasta). 26 stycznia odbył się pierwszy Okrągły Stół Mieszkaniowy w Poznaniu. Wzięli w nim udział przedstawiciele władz, stowarzyszenia My-Poznaniacy, Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów oraz Komisji Dialogu Społecznego. Zażądali wstrzymania eksmisji i zasiedlania kontenerów socjalnych do końca obrad. Okrągłe stoły mieszkaniowe pokazują, że jest duża wola ze strony społecznej, aby pomóc władzom miasta w poszukiwaniu dobrych rozwiązań obecnych problemów.
Wiedzę można czerpać nie tylko do aktywistek i aktywistów, ale również z innych miast. Można się na przykład uczyć od Częstochowy , której władze wprowadziły kompleksowy system pomocy osobom wykluczonym i zagrożonym wykluczeniem społecznym. Zamiast eksmitować dłużników do kontenerów socjalnych, wdrożyły system oddłużania. Osoby zalegające z czynszem mogą odpracować swój dług, sprzątając, zamiatając i odśnieżając miasto. W ten sposób nie tylko przecina się spiralę zadłużenia, ale również poprawia się estetykę miasta. Pracujący dłużnicy przestają w ten sposób być obciążeniem dla systemu społecznego. Docelowo osoby objęte tym programem mają być zachęcane do tworzenia spółdzielni społecznych, co uchroni je przed popadnięciem w kolejne długi wynikające z braku pracy.
Rozwiązanie z Częstochowy jest modelowe, bowiem łączy integrację społeczną z oszczędnościami w budżecie miasta. Aby je wprowadzić, wystarczy tylko chcieć – jednak takiej woli nie widać na razie po stronie władz innych miast. Dlatego jako mieszkanki i mieszkańcy musimy się ich domagać! Dość już ofiar polityki mieszkaniowej!