Pozostawienie Arłukowicza na stanowisku jest wyraźnym sygnałem – tu na nic nie liczcie, nawet na obietnice.
W natłoku rozważań dotyczących nowo mianowanych ministrów mało zajmowano się tymi, którzy ocaleli.
Ocalał np. Bartosz Arłukowicz, minister zdrowia. Zły minister, źle realizujący zły program rządu. Jego wpadki są powszechnie znane. Powszechnie też znana jest sytuacja w służbie zdrowia. Po owocach ich poznacie. Nie pytajcie, jaki jest program PO i co nam obiecuje, spróbujcie dostać się w tym roku do kardiologa. […]
W tej sytuacji pozostawienie Arłukowicza na stanowisku jest wyraźnym sygnałem – tu na nic nie liczcie, nawet na obietnice. Oraz: tu się nic nie zmieni, pieniądze unijne są na modernizowanie, a nie na chorowanie. I pieniążkom tym należy się elegancka pani ministra, a klientom albo raczej petentom NFZ należy się minister Arłukowicz. Czy to aż tak źle?
Obawiam się, że ktokolwiek znajdowałby się na tym stanowisku – niewiele by to zmieniło.
A co ja bym zmieniła? W PO na pewno żaden minister nie poprze mojego projektu. Objęłabym ubezpieczeniem wszystkich Polaków.
Takich naprawdę nieubezpieczonych jest około procentu. A ostatecznie i tak nikogo nie można zostawić bez pomocy. Po co ten cały kosztowny system sprawdzania, czy pacjent jest ubezpieczony?
Odpowiedź cyniczna jest dość prosta. W konfrontacji z EWUŚ okazuje się, że 7 proc. chętnych odchodzi od okienka, bo ich uprawnienia nie zostały uznane. Absolutna większość tych osób ma prawo do ubezpieczenia. Zapomnieli coś zgłosić, nie dopilnowali papierka, stempelka. A dla NFZ jest to istotna oszczędność. I o to naprawdę chodziło.
Mniej cyniczna jest odpowiedź, którą można by nazwać ideologiczną. Obywatel świadomy, że płaci składkę ubezpieczeniową, uczy się, że nic nie ma za darmo. Każdy jest kowalem własnego losu. Pojęcie solidarności społecznej traci wszelki sens. I to chyba działa.
Podejrzewam, że pomysł, iż każdy mieszkaniec Polski w razie choroby ma prawo uzyskać pomoc, wcale nie spotkałby się z powszechna aprobatą.
Pominę wymiar ekonomiczny, o który nie chcę się spierać. Wybór jednego z tych dwóch wariantów – przynajmniej jako ideału – jest wyborem systemu wartości. A rząd jest nadal rządem z Arłukowiczem. I z takim a nie innym programem i ideałami. Dziarsko do przodu, a chorych, starych, bezradnych zostawmy za sobą.
Całośc tekstu ukazała się w „Gazecie Wyborczej” z dnia 27 listopada 2013.