O starości staramy się nie myśleć. Dobrze, że Owsiak skończył 60 lat i już trudno mu o tym nie myśleć.
W tym roku po raz pierwszy Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zajmie się zbiórką pieniędzy na leczenie seniorów. To pożyteczne, bardzo pożyteczne, chociaż bardziej potrzebne są zmiany systemowe, chociażby wyższa wycena procedur geriatrycznych. Największą zasługą Owsiaka jest jednak nagłośnienie tematu notorycznie przemilczanego, uznawanego chyba za niezbyt atrakcyjny. I miejmy nadzieję, że nie uda się go zagłuszyć „moralna paniką” wzniecaną z powodu zająknięcia przez Owsiaka o eutanazji. Niestety, to prawie automatyczny ciąg skojarzeń: starość – służba zdrowia – eutanazja.
Do niedawna zajmowałam się podobnymi problemami na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, jednak w ramach racjonalizacji i oszczędności, przynajmniej na pierwszych latach studiów, nie będzie się już tym zawracać głowy studentom.
Podczas zajęć poświęconych starości, po wysłuchaniu, co sami z siebie mają do powiedzenia, zazwyczaj musiałam wprowadzać zakaz używania słowa „babcia”. Ćwiczyliśmy za to „seniorów” – mimo wszystko wierzę, że polityczna poprawność może wykształcić również pewne odruchy behawioralne.
Ach, te okropne babcie, które wysiadują w poczekalniach, a przychodzą do lekarza tylko po to, żeby porozmawiać.
Pytałam, jak bardzo nieatrakcyjne trzeba mieć życie, żeby rozmowa z lekarzem w polskiej przychodni stawała się przyjemnością. A potem prosiłam studentów, żeby wyobrazili sobie, że budzą się jako osiemdziesięciolatkowie. Krok po kroku zastanawialiśmy się, jak to może wyglądać, poczynając od drobiazgów: Gdzie są moje okulary? Czy mi się wydaje, czy ktoś dzwoni? Czemu znowu obudziliśmy się o piątej rano? Łazienka jako śmiertelne zagrożenie. Jak włożyć spodnie, kiedy nie można ustać na jednej nodze…
Części z tych niedogodności nie da się uniknąć, chociaż prawidłowa opieka lekarska i społeczna mogą je złagodzić. Część wynika z niedostosowania świata do potrzeb ludzi starszych. Niewłaściwie wyposażone łazienki, domy bez windy, śliskie chodniki, wysokie stopnie w autobusie, pociąg już właściwie niedostępny, małe litery, źle widoczne oznakowania, różne dziwne urządzenia i nikogo, kto by wyjaśnił, jak działają. I dyskryminacja w służbie zdrowia, chyba najgorsza z bolączek. Tak znana, że właściwie nie warto przypominać: brak pieniędzy, brak specjalistów, braki instytucjonalne, niewłaściwy stosunek do pacjentów, jak to mówią lekarze, „chorych na PESEL”.
Ale warto pamiętać, że opieka nad osobami starszymi to problem kompleksowy. Zaczyna się, kiedy jeszcze są w sile wieku, od właściwej profilaktyki, wczesnego leczenia, a zawiera w sobie: komunikację, budownictwo, wsparcie społeczne. Mnóstwo rzeczy, które wymagają pieniędzy, ale też wyobraźni. Często przychodzi ona jednak za późno.
Kiedy kilka lat temu proponowano Owsiakowi, żeby Orkiestra zbierała też pieniądze na leczenie najstarszych pacjentów, nie był zainteresowany. Teraz skończył sześćdziesiąt lat i już trudno mu nie myśleć o starości. Niestety, walka z ageizmem jest dużo mniej sexy niż z innymi powodami dyskryminacji. Seniorzy nie będą wdzięcznie kręcić pupami na platformach ani reklamować swojej niepowtarzalnej kultury. Każdy słuchając o urokach życia, których można zaznawać na starość, wie, że to ściema. A jeśli nawet jakieś są – wolny czas – to i tak nie będziemy mieli pieniędzy na to, żeby spędzić go na Bahama. Nic dziwnego, że o starości nie chcemy myśleć, a jak już zaczynamy, jest za późno.