Reakcje na tekst „Szokujące wyznanie siostry Chmielewskiej”.
Szanowna Siostro Małgorzato,
Dziękuję za odniesienie się do mojego komentarza dotyczącego Pani publicznego wystąpienia podczas panelu Czy kościół jest na krawędzi?.
czytaj także
W moim komentarzu napisałam, że nie mam wątpliwości co do tego, że działała Pani i działa w dobrej wierze. Dlatego przywołałam Pani odważne, krytyczne wobec kontrowersyjnych wątków kościelnej polityki wystąpienie.
Podkreślam to po to, żeby nie było wątpliwości co do celu napisania i publikowania mojego artykułu. Nie był nim personalny atak na Panią, lecz nagłośnienie Pani ważnego – a miejscami szokującego dla mnie jako osoby świeckiej – publicznego wystąpienia o systemowych grzechach Kościoła.
Pod wpływem Pani oświadczenia i wielowątkowej dyskusji, która rozegrała się w tej sprawie w internecie, doszłam do przekonania, że dwa punkty w moim komentarzu odwróciły uwagę części internautów od sedna artykułu, czyli niezdolności polskiego państwa i prawa do radzenia sobie z systemowymi grzechami Kościoła katolickiego w Polsce, w tym z wysyłaniem kłopotliwych księży – jak się Siostra wyraziła – na „zsyłki”, także do różnych ośrodków opieki. Chcę je wobec tego lepiej wytłumaczyć.
Użyłam słowa „ukrywanie” w kontekście przechowywanego przez Panią w ośrodku księdza pedofila. Z odpowiedzi Siostry możemy się dowiedzieć, że właściwszym słowem byłoby „przechowywanie go”, z obawy, że w innych miejscach mógłby nadal stanowić zagrożenie dla dzieci. Przytoczony przeze mnie, obszerny cytat z Pani wypowiedzi nie pozostawiał wątpliwości, że o taką właśnie sytuację Pani chodziło:
Oczywiście przenosi się księży na zsyłkę. Nie ukrywam, że czasami mam prośby od księży biskupów, od przełożonych zakonnych, żeby przyjąć takiego czy innego księdza, który coś nawyprawiał. I mam jeszcze jeden problem. Mianowicie moje dzieci przybrane, które zostały wychowane wśród ludzi bezdomnych – bo my mieszkamy razem z ludźmi bezdomnymi w naszych domach – zostały wychowane także na bazie […] spotkania z kapłanami. To były spotkania, przez długi czas ich dzieciństwa, wyłącznie z tymi, którzy byli na tak zwanej zsyłce, czyli po prostu z pijakami, łajdakami… Nie ukrywam, że również przebywał u nas przez długi czas pewien ksiądz pedofil, przyjęty przeze mnie dlatego, że widziałam, co zrobił jego biskup. Po prostu wyrzucił go z diecezji – to było wiele lat temu – dając mu ogromne pole do popisu, żeby krzywdził następne dzieci. Na moje wielokrotnie powtarzane prośby o to, żeby tego człowieka przenieść do stanu świeckiego, diecezja odezwała się dopiero teraz, bo odnaleźli te listy. Jest problem w Kościele – problem przejrzystości, problem języka. […] Podkreślam, że zamiatało się i nadal zamiata […] się pod dywan […].
Drugim miejscem generującym nieporozumienia było użycie w tekście hipotetycznej analogicznej sytuacji, która wydarza się w przestrzeni instytucji świeckich:
Wyobraźcie sobie taką sytuację: na konferencji dyrektorów państwowych domów dziecka jakaś szefowa wyznaje, że zatrudniała u siebie pedofila. Robiła to, bo wiedziała, że inaczej kuratorium ześle go do innych placówek, jak to ma w zwyczaju. Zostawiła go więc na stanowisku i miała na oku. Ten miał przez cały czas kontakt z dziećmi. Jednocześnie pisała listy do kuratorium z prośbą o interwencję w sprawie pedofila ze swojego biura, lecz korespondencja ta dziwnym trafem ciągle ginęła. Absurdalne? Nie w polskim Kościele katolickim.
Redakcja użyła tego fragmentu w leadzie, a niektórzy wywnioskowali z niego, że ów „przechowywany” przez Panią ksiądz pedofil był w ośrodku opiekuńczym zatrudniony, czego nie napisałam w tekście. Zacytowałam dokładnie Pani wypowiedź o tym, że ksiądz w ośrodku przez długi czas „przebywał” – bez precyzowania jego roli.
Jednak niezależnie od tego akapitu fakt zatrudnienia lub niezatrudnienia takiego człowieka nie ma znaczenia. Kluczowe pozostaje stałe przebywanie osoby o skłonnościach pedofilskich – za wiedzą i wolą Kościoła katolickiego – w ośrodku, w którym są też dzieci, co jasno wynikało z Pani publicznego wystąpienia. Analogiczna sytuacja w kontekście publicznej instytucji nie mogłaby się wydarzyć, ponieważ po prostu nie ma publicznych instytucji, w których programowo w charakterze pensjonariuszy naraz przebywają dzieci, osoby bezdomne i osoby oskarżone lub po wyrokach za przemoc seksualną.
Ponieważ teksty w internecie żyją długo, poprosiłam redakcję o umieszczenie niniejszej odpowiedzi przy moim komentarzu, a także o przeformułowanie obu tych fragmentów, żeby przekaz był precyzyjny i nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do Pani intencji i czynów.
Wszyscy odpowiadamy za krzywdę dzieci w Polsce. Sprawa Sadowskiego i pisowskiej komisji
czytaj także
Na koniec chciałabym jeszcze raz podkreślić, dlaczego nagłośnienie Pani publicznego wystąpienia podczas panelu Czy Kościół jest na krawędzi? uważam za ważne. Bardzo rzadko ludzie Kościoła wypowiadają publicznie krytyczne uwagi o kościelnych procedurach i zwyczajach, a także procedurach radzenia sobie z trudnymi czy niebezpiecznymi wręcz sytuacjami. Pani wypowiedź odnosiła się wprost do kilku problemów, które powracają w debacie publicznej, w relacjach ofiar kościelnej pedofilii, a także w mojej publicystyce. Są to:
1. Nieodpowiedzialność niektórych biskupów, którzy przenoszą sprawców w sutannach z diecezji do diecezji, pozbywając się w ten sposób problemu, ale narażając na krzywdę kolejne dzieci. Dramatyczne efekty zaniechań tak działających biskupów opisałyśmy ze współautorkami raportu o tuszowaniu kościelnej pedofilii, Joanną Scheuring-Wielgus i Anną Frankowską w lutym 2019. Niestety nie spowodowało to widocznych efektów w postępowaniu Kościoła do dziś.
2. Wysyłanie księży „pijaków i łajdaków” „na zsyłkę” do różnego rodzaju domów opieki – tu przykład, który sama opowiada Pani w wystąpieniu. Podobnych przykładów jest mnóstwo, a z tych bardziej znanych wyjątkowo drastyczna jest historia księdza Kani, który w czasie, kiedy już wszczęto przeciwko niemu formalne działania, pracował jako katecheta w gimnazjum i jako kapelan w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym.
3. Pozostawianie w stanie duchownym księży dokonujących przestępstw seksualnych na dzieciach („na moje wielokrotnie powtarzane prośby o to, żeby tego człowieka przenieść do stanu świeckiego, diecezja odezwała się dopiero teraz, bo odnaleźli te listy”, mówiła Pani w wystąpieniu). W tej kwestii swoje liczby podał sam Episkopat przy okazji publikacji kościelnego raportu o pedofilii w marcu 2019. Dowiedzieliśmy się z niego, że jedynie 25% sprawców zostało przeniesionych do stanu świeckiego! Ta praktyka – myślę, że ze zrozumiałych przyczyn – rozmija się całkowicie z oczekiwaniami społecznymi w tej kwestii.
4. Brak efektywnej współpracy między ludźmi Kościoła a instytucjami państwa w tego rodzaju sprawach. Jak wiemy, wiele przypadków kościelnej pedofilii nigdy nie trafiło do prokuratury lub trafiło do niej z ogromnym opóźnieniem, co odbierało ofiarom szansę na sprawiedliwość z powodu przedawnienia. W części spraw ofiary długo bały się powiedzieć o swojej krzywdzie komukolwiek, a część spraw utykała w diecezjach. Spektakularnym przykładem tego braku współpracy jest odmowa samego przewodniczącego KEP, abpa Stanisława Gądeckiego, wydania prokuraturze dokumentów księdza z Chodzieży oskarżanego o pedofilię.
W kontekście problemu braku współpracy i uznawania instytucji państwa skrytykowałam Pani decyzję o „wzięciu sprawy w swoje ręce” zamiast zawiadomienia o swoich niepokojach policji lub innej instytucji państwowej, która mogłaby księdza pedofila objąć nadzorem, terapią i zapewnić bezpieczeństwo dzieciom. Miałam poczucie, że uległa Pani w tej sprawie kościelnej tendencji niekomunikowania tego rodzaju niepokojów instytucjom państwa, lecz monitowania w ich sprawie na własną rękę wewnątrz Kościoła.
5. Brak właściwej, a często jakiejkolwiek reakcji luminarzy Kościoła na fakty związane z nieprawidłowościami bądź przestępstwami dokonywanymi przez osoby duchowne. To pewna smutna reguła, która w mikroskali zadziałała także podczas panelu, w którym brała Pani udział. Po Pani wystąpieniu i wypowiedzeniu bardzo konkretnych i martwiących nieprawidłowości nastąpiła natychmiastowa zmiana tematu. Pani współrozmówcy zignorowali te wątki.
To tych systemowych problemów dotyczył mój komentarz. Mam nadzieję, że powyższe wyjaśnienie nie pozostawia już co do tego wątpliwości.
Z wyrazami szacunku,
Agata Diduszko-Zyglewska
**
Komentarz siostry Chmielewskiej
Szanowni Państwo! Ze zdumieniem przeczytałam artykuł p.Agaty Diduszko-Zyglewskiej w Krytyce Politycznej, interpretujący…
Opublikowany przez Małgorzatę Chmielewską Czwartek, 23 stycznia 2020