Nie reagując na naruszanie prawa, akceptujemy pełzającą zmianę, której efekty zobaczymy za kilka lat.
Kiedy kilka tysięcy lekarzy podpisało fanatyczną deklarację wiary, w której oświadczali wprost, że nie zamierzają przestrzegać polskiego prawa, ponieważ kierują się w życiu katolickimi zasadami w wersji ekstremalnej, zaczęłam w napięciu czekać na reakcję ministra zdrowia, który jest zobowiązany dbać o bezpieczeństwo pacjentów i pacjentek – i o zapewnienie im dostępu do wszystkich oferowanych przez NFZ świadczeń. Jednak reakcja Ministerstwa Zdrowia była, eufeministycznie mówiąc, niemrawa. Minister nie dopatrzył się niczego niewłaściwego w deklarowaniu przez lekarzy opłacanych z publicznych pieniędzy, że zamierzają uniemożliwiać pacjentkom korzystanie z przysługujących im świadczeń. Ot światopogląd jak każdy inny. Dopiero doniesienia o konkretnych przypadkach łamania prawa miały być właściwym powodem do reakcji ministra.
Nie trzeba było długo czekać: sprawa głęboko nieetycznego potraktowania pacjentki w warszawskim szpitalu przy Madalińskiego obiegła wszystkie media, a dyrektor tej placówki, profesor Chazan bez skrępowania opowiada w wywiadach, jak jego poglądy przekładają się na konkretne efekty.
W szpitalu przy Madalińskiego nie przerywa się ciąży i kropka. W ten sposób sumienie dyrektora obejmuje całą instytucję.
Chazan twierdzi, że nie zna żadnego lekarza, który dokonuje aborcji, a to oznacza, że nikt z jego podwładnych bez względu na swój światopogląd nie może udzielać w ten sposób pomocy pacjentkom. W polskim prawie jasno sprecyzowano, że klauzula sumienia może dotyczyć tylko jednostki, a nie instytucji, i że jej stosowanie nie może łamać praw pacjenta, to znaczy, że lekarz, który odmawia pacjentce pomocy, musi realnie umożliwić jej dotarcie do innego, który tego nie zrobi… W publicznym szpitalu kierowanym przez profesora Chazana, sygnatariusza deklaracji wiary, zapisy ustawy o zawodzie lekarza najwyraźniej nie są respektowane – co było do udowodnienia.
Co na to minister zdrowia? Zlecił zbadanie sprawy Naczelnemu Rzecznikowi Odpowiedzialności Zawodowej Naczelnej Izby Lekarskiej – tej samej, która trzy miesiące temu złożyła do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją przepisów ustawy o zawodzie lekarza, ponieważ uznała, że sformułowanie nakazujące lekarzowi powołującemu się na klauzulę sumienia wskazać „realne możliwości uzyskania tego świadczenia u innego lekarza lub w podmiocie leczniczym” może być niekonstytucyjne.
Co na to Hanna Gronkiewicz-Waltz, w której kompetencjach leży zatrudnianie i zwalnianie szefów miejskich placówek? „Nie badam poglądów profesora Chazana, badam procedury, to, czy zostały dopełnione. Procedury dotyczące prawa do informacji pacjenta i świadczenia usług. Kontrola weszła bardzo szybko, bo we wtorek, i bada wszystkie dokumenty. Będą też oczywiście rozmowy prowadzone przez kontrolerów. Wtedy podejmę decyzję” (TVN 24). Czekamy niecierpliwie na wyniki kontroli, oby jej prace się nie przeciągały.
Organizatorki piątkowego protestu z Porozumienia Kobiet 8 Marca podsumowują tę sytuację tak:
Deklaracja watykańskiego sumienia to tylko wisienka na torcie sprezentowanym kobietom przez Ministerstwo Zdrowia. To Ministerstwo Zdrowia z Bartoszem Arłukowiczem na czele przyzwala na to, by kobiety nie miały realnego dostępu do nowoczesnej opieki medycznej. To rząd Platformy Obywatelskiej tworzy sytuację, w której kolejne kobiety muszą szukać sprawiedliwości w Strasburgu. Lekarze mają prawo do swojego sumienia, ale kobiety, które płacą składki na Narodowy Fundusz Zdrowia, mają prawo dostępu do zakontraktowanych świadczeń medycznych. Sumienie lekarza nie może stać ponad sumieniem pacjentki.
Prawa pacjentek są łamane przez lekarzy – fundamentalistów katolickich, którzy zamiast zgodnie z ustawą wskazać inne miejsce wykonania świadczenia, którego nie chcą wykonać, kłamią i oszukują w imię swojego bóstwa i jego kapłanów. Zamiast zagwarantować kobietom w Polsce dostęp do opieki medycznej, Ministerstwo Zdrowia przyzwala na narzucanie im ideologii watykańskiej ws. antykoncepcji (w tym antykoncepcji awaryjnej), poradnictwa z zakresu planowania rodziny, badań prenatalnych, przerywania ciąży i zapłodnienia in vitro.
W każdym kraju znajdą się tacy, którzy nie przestrzegają prawa i nawołują do tego innych, kluczowa w tej sytuacji jest reakcja państwa i obywateli. Obawiam się, że przedstawiciele władzy bagatelizują tę sytuację, ponieważ pod deklaracją podpisało się tylko kilka procent aktywnych lekarzy. Problem w tym, że nie reagując stanowczo na naruszanie prawa, społeczeństwo akceptuje pełzającą zmianę, której efekty staną się oczywiste dopiero za kilka lat.
Czy kiedy na skutek politycznych targów Kościół katolicki instalował w publicznych świeckich szkołach lekcje religii, których program pozostaje poza kontrolą Ministerstwa Edukacji Narodowej, politycy mieli świadomość konsekwencji tego układu?
Obowiązkowe msze na początku i na końcu roku szkolnego, obwieszanie krzyżami i portretami papieża szkolnych sal i korytarzy, odwoływanie zwykłych lekcji podczas rekolekcji i wiele innych nadużyć stało się w ciągu kilku lat codziennością potwierdzającą piekielną skuteczność kościelnej polityki.
No cóż, trudno się dziwić działaczom Kościoła katolickiego, że korzystają ze skutecznych taktyk sprawdzonych przez swoich organizujących krucjaty i podpalających stosy poprzedników. Jedną z nich jest manipulacja znaczeniami podstawowych pojęć. Wolność światopoglądowa staje się w ich interpretacji prawem do narzucania swojego światopoglądu poprzez drastyczne łamanie praw inaczej myślących, a sumienie – narzędziem uprawniającym do zadawania cierpienia. Drugą taktyką jest symboliczne zawłaszczanie świeckiej przestrzeni i kolejnych obszarów, w których jedynym prawodawcą powinno być na mocy konstytucji świeckie państwo. I rugowanie z tych obszarów świeckiej kontroli – dzięki temu takie postaci jak siostra Bernadetta czy biskup Wesołowski mogą bez przeszkód realizować swoją katolicką misję.
Jeżeli nie zaprotestujemy od razu przeciwko wkroczeniu religijnych fundamentalistów na kolejny obszar, może się zdarzyć, że za kilka lat przepisanie tabletek antykoncepcyjnych będzie aktem odwagi, a czarny rynek wzbogaci się o kolejną intratną gałąź.
Niestety odziedziczone chyba jeszcze po czasach komunistycznych poczucie niewielkiego wpływu głosu pojedynczego obywatela i obywatelki na sprawy ogólnospołeczne sprawia, że większość Polaków trudno zmobilizować do zabrania publicznie głosu nawet w sprawach, które bezpośrednio ich dotyczą.
Według badań co najmniej co czwarta kobieta w Polsce przerwała ciążę w ciągu swojego życia – to około pięciu milionów kobiet. Skryminalizowanie aborcji skutecznie powstrzymuje większość z nich przed publicznym upominaniem się o swoje prawa. Według innych badań około 10–15 procent par ma kłopoty z płodnością. Dla części z nich procedura in vitro jest jedyną szansą na upragnione dziecko. Z badań dotyczących antykoncepcji przeprowadzonych na kobietach wynika, że 40% Polek nie stosuje żadnej i tylko 13% trafia do ginekologa przed rozpoczęciem życia seksualnego. To ma dla nich określone konsekwencje zdrowotne.
Powyższe dane pokazują, że dzisiejszy protest przeciwko łamaniu praw pacjentek i pacjentów dotyczy praw ogromnej grupy ludzi w Polsce. Mam nadzieję, że ci ludzie przestaną milczeć.
Podpisz petycję do ministra Arłukowicza
Czytaj także:
Agata Diduszko-Zyglewska, Deklaracja fanatyzmu
Marek Balicki: Bulwersuje mnie, że deklarację wiary podpisują lekarze, którzy przyjmują środki publiczne
Mateusz Janiszewski, Jesteśmy 98%, czyli przeciw deklaracji władzy
Prof. Marian Szamatowicz: Pycha lekarzy
Weronika Chańska: Zawód lekarza nie służy do walki ideologicznej