Decyzja w sprawie klauzuli sumienia jest jednostronna i niesymetryczna.
Patrycja Wieczorkiewicz: W 2013 roku Komitet Bioetyki PAN stwierdził, że klauzula sumienia jest w Polsce nadużywana, co prowadzi do ograniczenia praw pacjenta. Odmiennego zdania był Episkopat – postulował jej rozszerzenie. Czy ostatnia decyzja Trybunału Konstytucyjnego to sukces Kościoła?
Marek Balicki: Kościół jedynie przechodzi przez furtkę, którą zostawia mu państwo. Nie dziwi mnie, że jego przedstawiciele chcą rozszerzać swoje wpływy, mieć jak największą kontrolę nad społeczeństwem. Tak jest w również w przypadku niektórych innych wyznań. Ale zadaniem rządu jest do tego nie dopuszczać. A Platforma dała duchownym pole do działania. W polskim prawie coraz większą rolę odgrywa Kościół. Możemy za to podziękować rządowi PO.
Wszystko wskazuje na to, że w październiku otworzą się kolejne furtki. W kwestii relacji z Kościołem PiS ma klarowne stanowisko.
I ja tę klarowność wolę. W polityce najgorsza jest nieprzewidywalność. Platforma w wielu sprawach nie zajmuje wyraźnego stanowiska, lawiruje, zamiata pod dywan. Lepiej, aby wszystko było czarno na białym – wtedy lepiej widać problem i można dążyć do jego rozwiązania, a przynajmniej o nim rozmawiać. Skandalem z ostatnich dni było zachowanie PO przy okazji veta Prezydenta w sprawie ustawy o uzgodnieniu płci. Zawiodła tu też niestety premier Kopacz.
Według ekspertów Episkopatu, a także niektórych z Naczelnej Rady Lekarskiej, ograniczanie prawa lekarzy do powoływania się na klauzulę sumienia prowadzi do degradacji tego zawodu.
Nie znam przypadku lekarza, który zostałby zmuszony do wykonania jakiegoś zabiegu wbrew swojemu sumieniu. Całe to zamieszanie może budzić zdziwienie Polaków, bo jedyne informacje na temat krzywd, jakie docierały do opinii publicznej, to historie pacjentów, którym uniemożliwiono skorzystanie ze zgodnego z prawem świadczenia zdrowotnego. Tak było w przypadku dostępu do badań prenatalnych czy zabiegu przerywania ciąży.
Słuchając decyzji Trybunału, miałem więc wrażenie, że obracamy się w świecie nierzeczywistym.
Według Naczelnej Rady Lekarskiej dotychczasowe regulacje szły za daleko. Tymczasem w praktyce było zupełnie odwrotnie. Regulacje nie pociągały za sobą konsekwencji dla tych, którzy nie przestrzegali prawa, i nie gwarantowały dostępu do świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych w zakresie zgodnym z prawem. Trybunał zajmuje się poszczególnymi sprawami po złożeniu przez kogoś skargi, ale sam może wydać postanowienie sygnalizujące, że w prawie są jakieś braki. Niestety tego nie zrobił. Zdecydowano, że lekarz, powołując się na klauzulę sumienia, nie musi już informować pacjenta, gdzie może uzyskać świadczenie. Gdyby w równoległym postanowieniu sygnalizacyjnym Trybunał wskazał, że trzeba wprowadzić rozwiązania gwarantujące pacjentowi łatwy dostęp do świadczeń w przypadku, gdy pierwszy lekarz odmawia ich wykonania – wówczas to postanowienie byłoby obojętne z punktu widzenia pacjenta.
Jak powinien wyglądać kompromis między prawem pacjenta do uzyskania legalnych świadczeń a wolnością sumienia lekarzy?
Sprawa doktora Chazana utwierdziła mnie w przekonaniu, że zapis o klauzuli powinien widnieć przy nazwiskach konkretnych lekarzy w jawnym rejestrze. Taki rejestr istnieje, każdy ma dostęp do bazy zawierającej szczegółowe informacje na temat lekarzy. Ale wzmianki o klauzuli tam nie ma – dlaczego? Pacjent ma prawo wiedzieć, jakie stanowisko zajmuje w tej sprawie lekarz, jeszcze zanim wejdzie do gabinetu. Powinien świadomie dokonywać wyboru.
Decyzja Trybunału jest jednostronna i niesymetryczna. Zawód lekarza jest zawodem zaufania publicznego. Każdy ma prawo wiedzieć, czy dany lekarz ma prawo wykonywania zawodu – stąd rejestr. Lekarz z powodu swoich poglądów może odmówić wykonania jakichś świadczeń, ale nie ma prawa narzucać tych poglądów pacjentowi, bo to jest łamanie praw człowieka. Dlatego informacja o klauzuli powinna być zawsze jawna, podobnie jak ta o prawie wykonywania zawodu. Walcząc o swoje prawa, lekarz nie może zapominać o prawach pacjenta.
Niektórzy lekarze wykorzystują klauzulę dla własnych korzyści – odmawiają wykonania zabiegu w publicznej placówce, a potem przyjmują pacjentów za pieniądze w prywatnym gabinecie.
Niekoniecznie muszą to być pobudki finansowe. Z informacji, które anonimowo podawali pracownicy warszawskiego szpitala, którego dyrektorem był doktor Chazan, wynika że nie wykonywano tam w ogóle zabiegów przerwania ciąży. Ci sami lekarze mogli je wykonywać prywatnie – na przykład dlatego, że obawiali się swojego przełożonego, który przedstawiał się jako radykalny katolik.
Po wyjściu ze szpitala lekarz sam jest sobie szefem i może o klauzuli zapomnieć. Ale nie ma bardziej demoralizującego i łamiącego wszelkie zasady układu w relacji lekarz – pacjent. Pacjent nie może być pionkiem w grze między lekarzami.
Lekarze są tylko ludźmi i trudno od każdego oczekiwać heroicznych postaw, przeciwstawienia się narzuconym przez przełożonych normom. Większość woli się dostosować. Dlatego ważne są regulacje prawne, które takie sytuacje wykluczą – na przykład jawność informacji o klauzuli. O tym Trybunał nie pomyślał.
Mówiąc o klauzuli, myślimy głównie o odmowie aborcji. W rzeczywistości prawo to wykorzystywane jest w wielu innych przypadkach – odmawia się pacjentkom przeprowadzenia obdukcji czy skierowania na badania prenatalne.
W Niemczech regulacje dotyczące odstąpienia przez lekarza od czynności zawodowych dotyczą wyłącznie zdrowia reprodukcyjnego. Odpowiednie zapisy znajdują się w ustawach regulujących kwestię przerywania ciąży i zapłodnienia pozaustrojowego. Podobnie jest we Włoszech. W Polsce stan prawny jest dysfunkcyjny. Wskazują na to wydarzenia z ostatnich kilkunastu lat – niektóre sprawy skończyły się w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, np. sprawa Alicji Tysiąc. Nie jest w żaden sposób określone, w jakich przypadkach lekarz może powoływać się na klauzulę sumienia. Prawo powinno regulować wszystkie przypadki, w których lekarz ma prawo powołać się na klauzulę – i powinny one dotyczyć wyłącznie zdrowia reprodukcyjnego. W Niemczech lekarz może odmówić wykonania zabiegu, nie podając przyczyny, ale odpowiednie rozwiązania techniczne sprawiają, że pacjentka na tym nie cierpi.
Czy osoby decydujące się na podjęcie studiów medycznych nie powinny liczyć się z wszystkimi konsekwencjami wykonywania tego zawodu, godząc się z góry na związane z nim, zgodne z prawem obowiązki?
Tak, z pewnym zastrzeżeniem – że w zakresie zdrowia reprodukcyjnego respektowane jest np. prawo lekarzy do nieuczestniczenia w zabiegach aborcji. Tymczasem w ustawie o zawodzie lekarza klauzulę sumienia potraktowano ogólnie, co prowadzi do wypaczenia społecznego rozumienia jej sensu. Przecież nie chodzi o to, żeby – mówiąc kolokwialnie – nawracać kobiety! A tak właśnie klauzula jest dziś nierzadko pojmowana. W rzeczywistości jej celem powinna być ochrona sumienia lekarzy, dla których pewne zabiegi mogłyby stanowić osobistą traumę.
Dla jednego lekarza traumą może być wykonanie aborcji, dla drugiego przeprowadzenie transfuzji krwi.
W Polsce mamy ok. 130 tysięcy świadków Jehowy. Wyobraźmy sobie sytuację abstrakcyjną – że kilkuset z nich umówiłoby się, że pójdą na medycynę i wybiorą specjalizację z transfuzjologii. W pewnym momencie ujawnią swoje przekonania i powiedzą: jesteśmy przeciwnikami przetaczania krwi. Z punktu widzenia ich religii byłoby to słuszne. Nawiasem mówić Świadkowie Jehowy przyczynili się do postępu w medycynie. Odmawiając transfuzji krwi dla siebie zmuszali lekarzy do szukania alternatywnych metod. W sumie wszystkim pacjentom wyszło to na dobre, ale to oczywiście w ogóle nie zmienia medycznego faktu, że czasami krew przetoczyć trzeba.
Prawo musi równoważyć interesy poszczególnych grup. Należy szanować osobiste przekonania.
Drastyczne byłoby zmuszanie katolika do przeprowadzenia aborcji, i temu byłbym zdecydowanie przeciwny – poza sytuacjami bezpośredniego zagrożenia życia kobiety. Ale wyobraźmy sobie policjanta mówiącego, że nie używa środków przymusu bezpośredniego, bo jest to niezgodne z jego przekonaniami. Brak szczegółowych regulacji może prowadzić do wielu wypaczeń.
Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że dotychczasowe rozwiązania były dobre, tylko należało je odpowiednio stosować.
W mojej opinii okazały się wadliwe i dysfunkcyjne. Stosowanie klauzuli sumienia powinno zostać dokładnie opisane w ustawie o planowaniu rodziny oraz ustawie o leczeniu niepłodności. Nie ma w nich jednak ani słowa na ten temat. Regulacja prawna powinna zmierzać do zagwarantowania dostępu do świadczeń tym, którzy ich potrzebują, jednocześnie nie narzucając obowiązku ich wykonywania wszystkim lekarzom. Prawa do powoływania się na klauzulę sumienia nie trzeba ani ograniczać, ani poszerzać – trzeba je skonkretyzować.
**Dziennik Opinii nr 286/2015 (1070)