Dlaczego bez wiedzy mieszkańców powstał płot, który zagrodził kolejną połać Powiśla? Z zemsty na burmistrzu Bartelskim. Ale to nie jemu utrudniono życie.
Mieszkam w Warszawie na Powiślu od urodzenia, dlatego znam tam każdą ścieżkę, chodniczek, trawkę, złamaną chuśtawkę i odrapany trzepak. Wiem, na którym podwórku kiedy pachnie jaśmin i gdzie można objadać się dojrzałymi morwami prosto z drzewa. Pamiętam, jak w dużym ogrodzie szukaliśmy z chłopakami zaginionego wejścia do lochów, a w małym ktoś pierwszy raz dał mi buziaka. W wąwozie na tyłach ogrodu zakonnic tata uczył mnie jeździć na sankach. Parkiem między blokami przy Poniatoszczaku chodziłam z mamą do biblioteki przy Ludnej. W zarośniętych zakamarkach podwórek za płotem szkoły nasze bandy ścigały się do utraty tchu, a do kamienicy na tyłach Dobrej chodziło się z dreszczem na plecach, bo była naprawdę stara i w zionącym z jej klatek chłodzie wyczuwało się niepokojąco-słomiany zapach przedwojny.
Niestety wygląda na to, że moje dzieci nie będą miały tego rodzaju wspomnień, bo od kilku lat Spółdzielnia Budowlano-Mieszkaniowa „Powiśle” pod przewodnictwem prezes Małgorzaty Szatan metodycznie odcina metalowymi płotami kolejne tajemnicze ścieżki, magiczne podwórka, sympatyczne place zabaw i całkiem pragmatyczne skróty. W ten sposób przestrzeń publiczna tej niezwykle urokliwej części miasta kurczy się coraz bardziej do chodników przy głównych ulicach.
Pozory bezpieczeństwa i fetysz własności
Hasła, którymi Spółdzielnia przekonuje do grodzenia osoby z tzw. Komitetów Domowych, są zawsze te same: bezpieczeństwo i własność. Grodzenie ma zapobiec temu, że na ławkach zalegają alkoholicy, a „skoro ten skrawek ziemi wokół bloku czy kamienicy należy do nas, to dlaczego nasi sąsiedzi mają też po nim deptać i skracać sobie drogę do przystanku czy do lekarza? Wara im. To nasz chodnik”.
Bezpieczeństwo zapewniane w ten sposób jest oczywiście iluzoryczne, bo pijacy na ławkach są najczęściej mieszkańcami danego osiedla, więc dostają klucze do furtek i dalej bez przeszkód w bezpiecznej atmosferze spożywają alkohol na świeżym powietrzu. Ale najgorszy jest antyspołeczny wymiar stawianych płotów. Przyjazna i otwarta dzielnica zmienia się w zamknięte, wrogie wobec sąsiadów wysepki własności, podzielone na utrudniające wszystkim życie „nasze” i „wasze” drogi – a przecież to wszystko dzieje się w sercu miasta!
W ten sposób za paskudnym brązowym płotem z metalowych żerdzi zniknęły wszystkie ścieżki łączące Solec z Kruczkowskiego (w okolicach Tamki), których używały dzieci w drodze do szkoły, a także ścieżka ze Smulikowskiego na Dobrą, która pozwalała części mieszkańców tej mniejszej uliczki dostać się na pocztę i do sklepu spożywczego bez nadrabiania drogi.
Kiedy dowiedziałam się o kolejnym płocie postawionym przez Spółdzielnię „Powiśle”, który zamyka połączenie przez park między Solcem a Ludną i odcina wielu mieszkańcom drogę do biblioteki, przedszkola, na plac zabaw czy wreszcie do przychodni, nie mogłam uwierzyć, że dzieje się to z woli większości. Jak się okazało, moje wątpliwości były słuszne.
Podstęp Komitetu Domowego
Ludzie często godzą się na nieracjonalne i autorytarne działania różnych instytucji, ponieważ nie wiedzą, że mają prawo protestować i współdecydować o swoim otoczeniu; że przestrzeń wspólna naprawdę podlega wspólnym decyzjom, a wszelkie społeczne komitety powstają nie po to, żeby rządzić w imieniu ludzi, tylko po to, żeby im służyć. Oczywiście członkowie tych komitetów bardzo często bez wstydu twierdzą, że skoro pracują społecznie, to mają prawo decydować, nie siląc się na transparentność i prawdziwe poszanowanie woli większości.
Komitet Domowy osiedla przy Alei 3-go Maja działa w niezmienionym składzie od siedmiu lat i jego członkowie najwyraźniej również nie czuli szczególnej potrzeby konsultowania kluczowych decyzji ze wszystkimi mieszkańcami.
Na szczęście mieszkańcy osiedla postanowili przeciwstawić się dyktaturze twórców płotu, który odgrodził ich znienacka od świata, i zażądali spotkania z prezes Spółdzielni „Powiśle” w celu wyjaśnienia sytuacji. Spotkanie odbyło się na korytarzu Spółdzielni 22 lipca, stawiło się na nim kilkadziesiąt osób – w większości przeciwników płotu.
Początkowo prezes Szatan próbowała bagatelizować sprawę, twierdząc, że przecież wszyscy o płocie wiedzieli, więc ich oburzenie nie ma racji bytu. Jednak im bardziej szczegółowo ujawniała przebieg procesu decyzyjnego, tym bardziej było jasne, że owi „wszyscy” to bardzo niewielka grupka w zamieszkanym przez czterysta osób osiedlu.
Jak wynika z wyjaśnień pani prezes, decyzję o budowie płotu podjęto w 2007 roku, jakby mimochodem, przy okazji zebrania Komitetu Parkingowego, które dotyczyło, nomen omen, budowy parkingu i zgromadziło jedynie osoby zainteresowane tym konkretnym tematem. Punkt siódmy kilkunastopunktowej uchwały dotyczącej budowy parkingu dotyczył „ogrodzenia terenu”.
Zemsta na Bartelskim?
W ciągu ostatnich sześciu lat powstawały fragmenty tego ogrodzenia, jednak na tyle niewielkie, że nie wzbudzały szczególnego zainteresowania ani niepokoju mieszkańców. Sprawa przyspieszyła w zeszłym roku – w kontekście narzuconych przez burmistrza dzielnicy Śródmieście ogromnych podwyżek za użytkowanie działek pod nieruchomościami, w tym terenu należącego do Spółdzielni. Członkowie Komitetu Domowego razem z prezes Szatan skierowali wtedy pismo do dzielnicy z prośbą o zmniejszenie podwyżki. Prośbę motywowali tym – zresztą słusznie – że w wypadku tego osiedla ziemia pod budynkami stanowi mniejszość terenu, a z większości korzystają nie tylko mieszkańcy osiedla, ale także cała społeczność Powiśla.
Niestety burmistrz Bartelski jest znany z tego, że jest głuchy na potrzeby mieszkańców. To on jest autorem (nie)sławnej wypowiedzi o tym, że w Śródmieściu nie może być „tanio i przaśnie” w kontekście zamknięcia baru mlecznego, z którego korzystała ogromna rzesza mieszkańców dzielnicy. Dlatego, jak można się domyślić, apel Komitetu Domowego pozostał bez odzewu.
I tutaj następuje zaskakujący, choć typowy dla Spółdzielni „Powiśle”, zwrot akcji: oto Komitet Domowy postanawia pokazać burmistrzowi Śródmieścia figę z makiem, ogradzając całe osiedle.
W efekcie za brak wrażliwości społecznej samorządu płacą wszyscy mieszkańcy Powiśla – a przede wszystkim sama społeczność osiedla, ponieważ za płot nie może szybko i bezpiecznie wjechać ani straż pożarna, ani karetka pogotowia, a po chleb i gazetę trzeba chodzic naokoło. Co więcej, Komitet Domowy po postawieniu płotu, ale przed rozdaniem kluczy do furtek (co ma nastąpić dopiero za miesiąc!), zamknął wszystkie wejścia na osiedle od strony parku…
Mieszkańcy mają dosyć
Burzliwa atmosfera na poniedziałkowym zebraniu nie pozostawiała wątpliwości, że mieszkańcy w większości nie życzą sobie ani płotu, ani inwestowania wspólnych funduszy w tego rodzaju pomysły. Powtarzali, że chcą referendum w sprawie dalszego losu płotu tak długo, aż żądanie zostało uszanowane – pomimo że prezes Szatan próbowała przekierować rozmowę tak, aby nie dotyczyła ona już tego, czy płot ma zostać na miejscu czy być usunięty, ale tego, czy furtki w nim mają być zamknięte czy otwarte.
Cenne jest to, że mieszkańcy postanowili przy okazji przeprowadzić reformę systemową, żeby w przyszłości ustrzec się przed podobnymi sytuacjami. Grupa zgromadzona wokół pani Uty Dorczyk przedstawiła propozycję zmian w Regulaminie Komitetu Domowego, które zobowiązują członków KD do zdecydowanie bardziej transparentnych działań. Do regulaminu dopisano m.in. konieczność informowania mieszkańców o wszystkich działaniach i inicjatywach KD, możliwość odwołania członka KD, podawanie tematyki obrad KD na siedem dni przed ich terminem i prawo do zgłaszania własnych inicjatyw przez 1/20 czlonków spółdzielni. Dzięki takim zmianom mieszkańcy osiedla mieliby realną szansę współdecydowania o swoim otoczeniu.
Referendum i zebranie dotyczące proponowanych zmian mają odbyć się na początku września. Doraźnym efektem buntu mieszkańców jest otwarcie na stałe furtek w płocie okazającym osiedle.
Trzymam kciuki za mądrość i upór ludzi z Alei 3-go Maja.
Rozumieją że dla naszego wspólnego dobra, wygody i zdrowia psychicznego nie możemy zamieniać swojej dzielnicy w korytarze ulic ograniczone metalowymi płotami, za którymi drżą ze strachu przed wyimaginowanymi niebezpieczeństwami uwięzieni mieszkańcy.
I na koniec: ostatnie doniesienie z założonego przez mieszkańców osiedla profilu na FB „Powiśle bez płotów”: Państwowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego wystosował pismo do Spółdzielni w sprawie niezgodności ogrodzenia z Rozporządzeniem Ministra Infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 r. Wniosek: ogrodzenie jest niebezpieczne dla ludzi i zwierząt i jako takie musi zostać poprawione lub zdemontowane.