Partia Razem proponuje wprowadzenie progresywnego podatku majątkowego wysokości od 1 do 8 procent aktywów o wartości powyżej 10 milionów złotych. Zabrać bogatym część ich pieniędzy można też jednak na inne, prostsze sposoby. Jest pewne, że trzeba.
Widmo komunizmu krąży nad Europą, a nawet nad Stanami Zjednoczonymi, które do tej pory były odporne na różne czerwone ideologie. W sondażu przeprowadzonym w USA aż dwie trzecie ankietowanych opowiedziało się za dodatkowym opodatkowaniem majątku najbogatszych. Pomysł ten poparło nie tylko trzy czwarte wyborców Partii Demokratycznej, ale nawet przeszło połowa sympatyków republikanów, co musiało zmrozić Tea Party, czyli ich libertariańskie skrzydło.
W podobnym badaniu przeprowadzonym w Niemczech prawie trzy czwarte pytanych zadeklarowało poparcie dla ponownego wprowadzenia za Odrą podatku majątkowego, który funkcjonował tam do 1997 roku. Najwyraźniej zachodnie społeczeństwa uznały, że nierówności majątkowe przekroczyły już pewną granicę przyzwoitości. A sami bogaci przestali być w oczach dolnych 90 procent bohaterami, którym trzeba gromko dziękować, lecz stali się uprzywilejowaną klasą coraz bardziej oderwaną od reszty, która na swoją pozycję niekoniecznie zasłużyła – a przynajmniej nie zasłużyła na aż tyle.
Razem z Sandersem i Warren
Nic więc dziwnego, że temat podejmują także politycy. Nieprzypadkowo za oceanem przeprowadzono sondaż właśnie w tej sprawie, gdyż o podatku majątkowym i wyższym opodatkowaniu zamożnych w ogóle mówią kandydaci na kandydatów na prezydenta z ramienia demokratów – Elizabeth Warren i Bernie Sanders. Warren zaproponowała, by obciążyć majątki osobiste gospodarstw domowych przewyższające 50 mln dolarów stawką dwóch procent. Od nadwyżki majątku ponad miliard dolarów zapłacić należałoby 3 procent.
22 najbogatszych mężczyzn ma więcej pieniędzy niż wszystkie kobiety w Afryce
czytaj także
Sanders proponuje zdecydowanie bardziej progresywny podatek majątkowy. Pierwsza, jednoprocentowa stawka zaczynałaby się powyżej 32 milionów dolarów, następnie rosłaby przy każdym progu o 1 punkt procentowy, aż do 8 procent, którymi obciążone byłyby aktywa powyżej 10 miliardów dolarów. Propozycja Sandersa zapewniłaby budżetowi USA znacznie wyższe wpływy niż podatek majątkowy według koncepcji Warren – i to nawet o 1,5 biliona (tak, tysiąc pięćset miliardów) dolarów w ciągu 10 lat. Sanders planuje także znaczne podwyższenie krańcowej stawki podatku od nieruchomości, aż do 77 procent (obecnie wynosi ona 40 procent).
Polacy nie gęsi i także swoją koncepcję podatku majątkowego mają. 20 stycznia opublikowała ją partia Razem i jest ona bez wątpienia wzorowana na koncepcji Sandersa – a przynajmniej bardzo ją przypomina. Stawki podatku majątkowego zaproponowanego przez polską lewicę zaczynają się od 1 procenta, również rosną o jeden punkt wraz z kolejnymi progami i kończą się na poziomie 8 procent. Podatkiem tym byłyby obciążone gospodarstwa domowe, których wartość aktywów jest wyższa niż 10 milionów złotych. Najwyższa stawka podatku miałaby obciążać majątki o wartości powyżej 5 miliardów złotych. Tak skonstruowany podatek dotknąłby według Razem jedynie 0,1 procent najzamożniejszych gospodarstw domowych, a wpływy z niego sięgałyby nawet 10 miliardów złotych rocznie.
Radykałowie? Komuniści? Nie – Razem to zwyczajna europejska socjaldemokracja
czytaj także
Politycy i polityczki Razem postulują także utworzenie krajowego rejestru majątkowego, dzięki któremu proponowany podatek można by w ogóle wymierzać. Majątek polskich miliarderów byłby co roku poddawany audytowi ze strony skarbówki, a ucieczkę kapitału za granicę hamowałby wysoki exit tax, na poziomie 60 procent.
Na szczytach nierówności
Skąd się w ogóle wzięła w zachodnich społeczeństwach ta chęć opodatkowania największych majątków osobistych? Zapewne stąd, że rozwarstwienie majątkowe zdecydowanie przewyższa nierówności dochodowe, choć to o tych drugich zdecydowanie częściej się mówi, a także znacznie więcej o nich wiemy. Dane dotyczące rozkładu majątków osobistych są szczątkowe, ale w tych krajach, dla których są one dostępne, widać wyraźnie, że skumulowany majątek daje bogatym zdecydowanie większą przewagę niż wysoki dochód. Dane World Inequality Lab zawierają informacje majątkowe tylko z kilku krajów. Górny 1 procent w USA zgarnia 20 procent dochodów, jednak dysponuje 39 procentami aktywów osobistych. W Wielkiej Brytanii jeden procent najbogatszych otrzymuje 12 procent dochodów, a kontroluje 20 procent majątku.
W Polsce badań dotyczących majątków osobistych jest jak na lekarstwo. Co jakiś czas stara się je oszacować Narodowy Bank Polski, a wyniki publikuje w raporcie Zasobność gospodarstw domowych w Polsce. Jego ostatnia edycja zawiera dane za 2016 rok (pdf). Według nich współczynnik Giniego dla majątku netto wynosi 56,8, choć dla dochodów netto wynosi on jedynie 32,4. Jednak dla samych aktywów finansowych współczynnik Giniego wynosi w Polsce aż 72,2. To i tak nic w porównaniu z majątkiem związanym z prowadzoną działalnością gospodarczą, dla którego Gini to aż 91,9. Aktywa netto górnych dziesięciu procent polskich gospodarstw domowych odpowiadają za 41 procent majątku osobistego netto w Polsce. Dolne 20 procent gospodarstw domowych dysponuje zaledwie 1 procentem krajowego majątku.
czytaj także
Nierówności majątkowe są tak duże, gdyż kumulują się przez dekady, tymczasem nierówności dochodowe są liczone w skali zaledwie 12 miesięcy. Poza tym duży, skumulowany majątek pozwala czerpać dochody z niego samego – dzięki lokowaniu środków w aktywach o rosnących wycenach (nieruchomości, akcje itd.) – co jeszcze bardziej oddala bogatych od pozostałej większości, której głównym składnikiem majątku jest nieruchomość mieszkalna oraz trochę oszczędności na lokacie. Za sprawą akumulacji majątku szanse życiowe oraz wpływy (także polityczne) członków gospodarstw domowych z górnego procenta, a w niektórych krajach nawet z górnych dziesięciu procent, są tak duże, że w zasadzie można ich uznać za ludzi z innego świata.
Luksus po polsku
Oczywiście, gdyby porównać polskich bogaczy z amerykańskimi, to ci nasi wyglądaliby przy tych zza oceanu jak ubodzy krewni. Nie ma to jednak znaczenia, bo liczą się dysproporcje wewnątrz kraju – to one tworzą olbrzymie nierówności w szansach życiowych oraz wpływach różnego rodzaju. Według NBP mediana majątku netto w Polsce wyniosła w 2016 roku 264 tysiące złotych. Reprezentanci górnych 10 procent dysponowali majątkiem o wartości co najmniej 847 tysięcy złotych, czyli 6 razy większym niż najbogatszy reprezentant dolnych 30 procent. Górny 1 procent zaczynał się od aktywów netto wartości prawie 3 milionów złotych. To właśnie górny 1 procent zdecydowanie najbardziej odstaje od wszystkich pozostałych – o ile różnice w zamożności między kolejnymi percentylami są bardzo podobne, o tyle różnica w majątku między najwyższym i drugim z kolei percentylem nagle robi się gigantyczna i wynosi milion złotych.
Za sprawą akumulacji majątku szanse życiowe i wpływy polityczne górnego procenta najbogatszych są tak duże, że można ich uznać za ludzi z innego świata.
Zamożność tego górnego procenta będzie jeszcze bardziej odjeżdżać reszcie w nadchodzących latach. Widać to choćby po szybko pęczniejącym rynku dóbr luksusowych. Według corocznego raportu KPMG (pdf) w 2018 roku rynek dóbr luksusowych osiągnął wartość 25 miliardów złotych, czyli wzrósł o 5,5 procent w stosunku do roku poprzedniego. Szczególnie widać to w segmencie aut premium, który w 2018 roku był wart ponad 16 miliardów złotych, czyli prawie 8 procent więcej niż w 2017. Choć większość naszych bogaczy jeszcze nie lata prywatnymi samolotami (zarejestrowanych jest ok. 300 maszyn należących do osób fizycznych), to szybko rośnie krajowa sprzedaż jachtów. W pierwszych 3 kwartałach 2019 roku złożono wnioski o rejestrację 3 tys. jachtów, w tym 2,5 tys. morskich.
Tymczasem polskie podatki majątkowe nadal wyglądają tak, jakbyśmy wciąż byli na poziomie zamożności z lat 90. – to znaczy praktycznie ich nie ma. Jedynym podatkiem stricte majątkowym jest podatek od nieruchomości, który jest akurat jedną z najmniej sprawiedliwych danin w Polsce. A to dlatego, że oblicza się go nie od wartości nieruchomości, tylko od powierzchni, więc niejednokrotnie dla mniej zamożnych okazuje się dużo wyższy niż dla tych ze szczytu drabiny majątkowej – i to wyższy nominalnie, a nie procentowo. Podatki majątkowe nad Wisłą odpowiadają za 1,3 procent PKB, przy średniej OECD wynoszącej 1,9 procent. W Belgii, Francji, Kanadzie czy Wielkiej Brytanii podatki majątkowe to całe 4 procent PKB.
czytaj także
Poza tym bardzo preferencyjnie traktujemy podatki od dochodów z kapitału. Podatek od dywidend, odsetek z lokat czy zysków ze sprzedaży papierów wartościowych jest liniowy i wynosi 19 procent. Prywatni właściciele wynajmowanych mieszkań płacą ryczałt wysokości 8,5 procent swoich przychodów (czyli wysokości samego czynszu bez zaliczki na opłaty). Poza tym, jak pisano już wielokrotnie, dochody z działalności gospodarczej są opodatkowane zdecydowanie najbardziej preferencyjnie ze wszystkich form aktywności zawodowej. Tymczasem to właśnie na aktywach związanych z działalnością gospodarczą występują największe nierówności majątkowe – o czym wyżej.
Niech się podzielą
Zmniejszanie nierówności majątkowych nad Wisłą jest więc zadaniem, którego musimy się podjąć. Pytanie tylko, czy na obecnym etapie zamożności potrzebne jest wprowadzanie podatku majątkowego, który wiąże się z kilkoma istotnymi trudnościami – ryzykiem przenoszenia płynnych części majątku do rajów podatkowych, koniecznością corocznego „spieniężania” części majątku oraz stworzeniem wiarygodnego i regularnie aktualizowanego rejestru. Majątek zamożnych oraz bogatych Polaków i Polek to w zdecydowanej większości aktywa rzeczowe – według NBP w grupie najbogatszych 10 procent odpowiadają one za 92 procent majątku (a same nieruchomości za 70 procent). Aktywa finansowe odpowiadają jedynie za 8 procent majątku najbogatszego decyla, a same środki pieniężne za 5 procent.
Na tym etapie walki z nierównościami majątkowymi, na którym obecnie jesteśmy (czyli na starcie), prościej byłoby zmodyfikować istniejący system podatkowy. Przede wszystkim wprowadzić podatek katastralny od nieruchomości mieszkalnych o wartości powyżej miliona złotych – pozostałe byłyby opodatkowane według starych zasad (osoby o niskich dochodach, które zamieszkują drogą nieruchomość, także mogłyby rozliczać go na starych zasadach).
W pierwszych trzech kwartałach 2019 roku złożono wnioski o rejestrację 3 tysięcy jachtów, w tym 2,5 tysiąca morskich.
Należałoby także ujednolicić cały system podatków od dochodów osobistych. Wszystkie dochody osobiste – z pracy, z działalności gospodarczej, z dywidend i innych dochodów kapitałowych, z najmu – byłyby wrzucane „do jednego worka” i rozliczane według skali podatkowej. Najlepiej dużo bardziej progresywnej niż obecnie. Poza tym należałoby rozszerzyć istniejący podatek od środków transportu, które obecnie obciąża samochody ciężarowe, ciągniki i autobusy, o „luksusowe środki transportu”, czyli auta klasy premium, jachty, prywatne śmigłowce itd. Zamiast jednak stawek kwotowych, byłyby stawki procentowe liczone od wartości.
Zaletą takiego rozwiązania byłoby to, że większość dodatkowych wpływów trafiałaby do kas gmin, ponieważ podatek od nieruchomości oraz od środków transportu to opłaty lokalne, a połowa wpływów z PIT trafia do samorządów gminnych. Tymczasem zdecydowana większość palących problemów w Polsce jest związana z zadaniami samorządów – mowa o mieszkalnictwie komunalnym, edukacji, służbie zdrowia oraz komunikacji publicznej. Samorządy odpowiadają także za walkę ze smogiem czy segregację odpadów, z czym także mają coraz większe problemy.
czytaj także
Kluczowe wyzwania, jakie stoją przed nami w nadchodzących latach, leżą właśnie na poziomie wspólnot lokalnych. Zamiast więc tworzyć ogólnokrajowy podatek majątkowy, lepiej zmodyfikować podatki lokalne i ujednolicić PIT. W ten sposób dofinansujemy samorządy i wykonamy pierwsze kroki ku zmniejszeniu nierówności majątkowych – dwie pieczenie na jednym ogniu. A na ogólnokrajowy podatek majątkowy przyjdzie czas później – cywilizację należy budować od podstaw, a nie od dachu.