Skutkiem ubocznym sporów o przeszłość bywa milczenie o współczesności. Czasem to milczenie staje się celem toczenia takiego sporu.
Skutkiem ubocznym sporów o przeszłość bywa milczenie o współczesności. Czasem to milczenie staje się celem toczenia takiego sporu. Nie znaczy to, że nie należy toczyć sporów o przeszłość – dopóki nie przeszkadzają mówić o tym, co dzieje się tu i teraz.
Jakie są skutki rzezi wołyńskiej dla współczesnych mieszkańców Polski? Nieuleczalne traumy psychiczne świadków i ofiar, które przeżyły. Głęboki resentyment wobec „dzikusów ze wschodu”, usprawiedliwienie dla ich nieludzkiego traktowania. Okazja dla posłów, by wcielić w życie swoje niezrealizowane ambicje z zakresu badań historycznych. Co prawda – tylko raz na dziesięć lat.
Jakie są skutki rzezi wołyńskiej dla współczesnych mieszkańców Wołynia? Życie w depresyjnych, zaniedbanych, wyludnionych miejscowościach. W monokulturowym, monojęzycznym, beznadziejnie prowincjonalnym środowisku, skazanym na powolną degradację. Bo przecież to właśnie mieszanka kultur i języków dawała niegdyś Wołyniowi rację bytu.
Wołyń dzisiaj jest zagubiony i zapomniany. Jedyne, co tutaj się liczy, wokół czego kręci się życie – to polska granica.
Granica, która oddziela tutejszych mieszkańców od lepszego życia, a jednocześnie umożliwia jakiś – najczęściej nędzny – zarobek. Polska granica jest najbardziej realnym skutkiem rzezi wołyńskiej dla współczesnych mieszkańców Wołynia.
Jeśli celem rzezi wołyńskiej było przemocowe ustalenie granicy, sztuczne oddzielenie terytoriów zamieszkanych przez różne grupy etniczne – to trzeba przyznać, że ten cel został osiągnięty. Wołyń przestał istnieć jako obszar pograniczny, przez który przewijaja się ludzie, wspólnoty, idee. Został przekształcony w pusty zakątek, wciśnięty między Polskę, Ukrainę i Białoruś. Ściśle strzeżona granica polsko-ukraińska, z codzienną tam dyskryminacją etniczną, płciową, rasową, klasową – oto bezpośredni skutek działań Kłyma Sawura i jego bojówek.
W miejscu okrucieństw totalnej wojny rozwinęła się więc cicha, codzienna, niewidoczna przemoc. Zamiast czystek etnicznych i obozów koncentracyjnych – konsularna biopolityka, poniżanie na granicy, strach przed deportacją. Zjawiska, rzecz jasna, nieporównywalne, chociaż historycznie bardzo bliskie siebie.
Możemy się cieszyć, że znaleźliśmy tak cywilizowane rozwiązania. Pamiętajmy tylko o ich niezbyt szlachetnym pochodzeniu.
Czytaj także:
Piotr Tyma: Debata w Sejmie zmieniła się w sąd nad jedną stroną
Andrij Portnow: Błędne koło narodowych historii
Sławomir Sierakowski: Nie jesteśmy lepsi od Ukraińców
Lech Nijakowski: Ludobójstwo nasze powszednie
Sławomir Sierakowski, Nie poganiajmy Ukraińców do rozliczeń