Dopóki będziemy żałować politykom telefonów i nawet krótkiego wypoczynku, nic się w tym kraju nie zmieni. Już zawsze będziemy smutni i biedni.
Jednym nielicznych serwisów informacyjnych, których używam, jest portal Pudelek. Lubię Pudelka, bo tam bije serce Polski. Oczywiście mogłoby być tam trochę mniej newsów o tym, kto jaką założył sukienkę, ale w sumie bardzo mi to nie przeszkadza, bo też lubię włożyć ładną sukienkę. Jednak nie sukienkami żyje w ostatnich czasach Pudelek, tylko wakacjami Ryszarda Petru oraz zarobkami Mateusza Kijowskiego. Panowie swoimi wyczynami dzielnie konkurują z faktem, że Anna Lewandowska pokazała brzuszek, oraz z Karoliną Szostak w bikini. Najwyraźniej dla czytelników ajfon Kijowskiego jest bardziej sexy, co mnie trochę martwi.
Jak pisał Michał R. Wiśniewski: „ale żeby lider opozycyjnego ruchu upadał przez to, że sobie zdefraudował kasę na ajfona, to jest symbol tego kraju, tych czasów i tych czasów w tym kraju, to jest »pięćset plus« skandali, to się w głowie nie mieści, to jest jak naklejka FANTA na szczecińskim barze udającym Paryż w PRL-owskim filmie, ajfona, kurwa, to jakby Lex Luthor porwał prezydenta USA i zażądał okupu w wysokości 10 tysięcy dolarów, to jest tragedia, to jest gorzej niż tragedia, to jest farsa”. To prawda. Jest to smutne i biedne.
Nigdy nie przepadałem za Mateuszem Kijowskim. Nie dość, że uważa, że wie lepiej niż sąd, ile powinien płacić alimentów, to jeszcze wrzuca na facebooka antysemitę Dmowskiego jako patrona obchodów święta niepodległości. Czyżby podobnie jak pan Roman uważał, że: „chcąc zapewnić przyszłość Polski, trzeba usilnie i konsekwentnie dążyć do tego, żeby Żydów w naszym kraju było coraz mniej”? Mam nadzieję, że nie, ale w związku z tym nie wydaje mi się mądrym politykiem ani człowiekiem.
Ale czy naprawdę chcemy żyć w państwie, w którym lidera największego opozycyjnego ruchu nie stać na porządny telefon? OK, wolałbym, żeby kupił sobie Fairphone’a, przestał paradować w skórach martwych zwierząt, a jeśli już musi wydawać dużo kasy na perfumy, to niechby przynajmniej kupował te z Comme des Garçons o zapachu płonących opon, przełamane nutą rumianku.
czytaj także
Ale jednak bycie przywódcą opozycji to ciężka praca. O czym z pewnością większość Polaków nie ma pojęcia, bo nie działa w żadnych partiach ani stowarzyszeniach. Jednak tak się składa, że ja od dziecka działam w ruchach społecznych (jeśli liczyć harcerstwo), więc trochę o tym wiem. O ile prawdą jest, że działalność społeczna czy polityczna nie polega wyłącznie na siedzeniu z ajfonem przy kawie w Starbucksie, to na tym też polega, więc dobry telefon i komputer są tutaj niezbędne. Tym bardziej jeśli prowadzi się duży fanpejdż na fejsie i generalnie trzeba być ciągle online. Sorry, ale nie zrobisz tego ze starej nokii.
Czy naprawdę chcemy żyć w państwie, w którym lidera największego opozycyjnego ruchu nie stać na porządny telefon?
Oczywiście Kijowski mógłby nie kłamać, że żyje dzięki dobrej woli rodziny. Jednak najwyraźniej żyjemy w takim smutnym i biednym kraju, że musiał, bo przewidywał, że jeśli się przyzna, że żyje z faktur, które sam sobie wystawia za swoją ciężką i odpowiedzialną pracę na rzecz obrony demokracji, to Polacy by tego nie zrozumieli. Przewidywał słusznie. Polacy najwyraźniej by chcieli, żeby liderzy żyli o chlebie i wodzie i żywili się tylko rzeczami znalezionymi na śmietnikach supermarketów. OK. Ale nie dziwmy się potem, że mamy takich kiepskich polityków, jak mamy. A jeśli naprawdę chcecie, żeby liderzy byli biedni, to po prostu zacznijcie głosować na Razem. Mogę wam obiecać, że Adrian Zandberg jeszcze przez najbliższe trzydzieści lat będzie chodził w tej samej sztruksowej marynarce. A jak się przetrze na łokciach, to odda ją do reperacji do lokalnego krawca.
Druga grzejąca serca i klawiatury Polaków sprawa, to sylwester Ryszarda Petru na słonecznych plażach Portugalii. Ale po pierwsze na Maderze jest teraz około 17 stopni, więc może trochę cieplej, ale bez przesady. A po drugie: czy naprawdę nie można sobie zrobić trochę przerwy od walki o demokrację? Wypoczęty człowiek lepiej myśli i pracuje. Co prawda walka o to, w której sali sejmowej powinno się odbywać głosowanie, wydaje mi się mieć więcej wspólnego z waleniem się w piaskownicy łopatkami po głowach niż z obroną demokracji. Na dodatek nie wierzę, że nawet rok wypoczynku mógłby pobudzić neurony pana Petru do działania na jakichkolwiek obrotach. Ale wciąż: dajmy ludziom odpocząć. Tym bardziej, że prawdopodobnie czują, że to, co robią, jest trochę bez sensu.
Tyle się dziś mówi o tej bezsensownej reformie edukacji, ale jakoś nie przypominam sobie, żeby ktoś zapytał dzieci, czy chcą, żeby im reformować szkoły. A jeśli tak, to w jaki sposób. Czy to nie byłaby najlepsza obrona demokracji? Zapytać o reformę tych, których ona najbardziej dotyczy. Zresztą naprawdę jest tyle ważnych spraw: globalne ocieplenie, narastająca ksenofobia, cierpienie zwierząt na fermach przemysłowych czy wojna w Syrii, że wszystkim polskim politykom przydałoby się, żeby trochę przewietrzyli głowy i spojrzeli na rzeczywistość szerzej, niż na to pozwala duszna atmosfera polskiego Sejmu.
No i może Ryszard Petru czegoś się na wakacjach nauczył? W Portugalii na przykład polityka narkotykowa działa dużo lepiej niż w Polsce. Może dowiedział się tam czegoś o redukcji szkód? W Polsce z roku na rok rośnie liczba ofiar dopalaczy, więc może już czas to zmienić? Kaczyński tego nie zrobi, ale Nowoczesna powinna, jeśli nie chce być nowoczesna tylko z nazwy.
Reasumując: zajmujemy się sprawami drugorzędnymi, gdy sprawy pierwszorzędne są spychane na bok. Dopóki będziemy żałować politykom telefonów i nawet krótkiego wypoczynku, nic się w tym kraju nie zmieni. Już zawsze będziemy smutni i biedni. A przecież wolelibyśmy być weseli i bogaci. Więc może przestańmy się czepiać politycznych liderów, gdy tacy właśnie są? Dajcie żyć. I odpoczywać.