Na czym polega totalitaryzm homoseksualny? Na tym, że nie można nazywać kogo się chce zboczeńcem. A przecież nazywanie innych zboczeńcami jest podstawowym wyznacznikiem ludzkiej wolności i godności. Odbieranie nam tego fundamentalnego prawa jest gorsze niż gwałt analny rozgrzanym do czerwoności pogrzebaczem. Skąd wiem? Bo przeczytałem wypociny Łukasza Warzechy.
Nie pytajcie mnie, dlaczego to zrobiłem. Samo wyszło. Otworzyłem sobie „Rzeczpospolitą”, a tam takie rzeczy. Kiedyś tak chyba nie było. Kiedyś, żeby poczytać o homoterrorze, trzeba było przynajmniej wejść na stronę Frondy. Ale najwyraźniej totalitaryzm homoseksualny tak bardzo się rozplenił – co pewnością zawdzięczamy homolobby – że trzeba z nim walczyć w bardziej popularnych mediach. Mam przynajmniej nadzieję, że dobrze mu płacą. Nie ma to jak utrzymywać się z walki z homototalitaryzmem. Takiej pracy można tylko pozazdrościć. Chyba tylko promocja homototalitaryzmu przyjemniejsza jest.
Ciekawe, co Warzecha mówi swoim dzieciom, gdy pytają, czym się zajmuje. Walczę, żeby można było homoseksualistów nazywać zboczeńcami. Dzieci na pewno są z niego dumne. W końcu nie każdy ma taką śmiałość. Z takimi gejami to nic nie wiadomo. Nigdy nie wiadomo, gdy taki cię od tyłu przyatakuje i zapnie w dupala. Dzielny publicysta jednak nie lęka się konsekwencji i głosi odważną prawdę.
Homototalitaryzm jest jednak totalitaryzmem specyficznym. Jak wyjaśnia Warzecha: „Jak to z nowoczesnymi totalitaryzmami bywa: jego wprowadzenia chcą ci, którzy zarazem najwięcej mówią o liberalizmie”. Np. taki Hitler. Mówił między innymi: „Głównym punktem w programie nazistowskim jest zniesienie liberalnej koncepcji jednostki i marksistowskiej koncepcji ludzkości, które zastąpi zakorzeniona w ziemi i połączona ze sobą więzią wspólnej krwi wspólnota ludowa”. No i co? Wszystko się zgadza. Mówi o liberalizmie, a wprowadził totalitaryzm. Ktoś mógłby co prawda zauważyć, że Biedroń tym się różni do Hitlera, że mówi o liberalizmie dobrze, a nie źle. Ale czy naprawdę trzeba się zagłębiać w takie szczegóły? Grunt, że mówił. Przecież Warzecha nie napisał, że od razu trzeba mówić dobrze. Sprytny publicysta.
Ktoś inny mógłby zauważyć, że argument Warzechy o tym, że homoseksualizm jest nienormalny i dlatego można mówić o Biedroniu, że jest zboczeńcem, nie znajduje potwierdzenia w przyrodzie. Np. takie pingwiny uprawiały homoseksualizm już sto lat temu. Więc może nie należy mówić o homoseksualnym totalitaryzmie, tylko o pingwinim? Może to pingwiny zdeprawowały biednego Biedronia i dlatego teraz ma takie preferencje. Myślę, że jest to temat, nad którym powinien się pochylić Łukasz Warzecha w kolejnym felietonie. Nie możemy się dać gnębić pingwiniemu totalitaryzmowi. Tu jest Polska! Nie będzie nas deprawowała biało-czarna mafia! Pingwinim zboczeńcom mówimy: nie!