Piękna jest Polska, piękna jest wiosna. Bardzo lubię podróżować po naszym malowniczym kraju. W ostatni piątek miałem przyjemność odwiedzić Gniezno, kolebkę polskiej państwowości i polskiego chrześcijaństwa.
Piękna jest Polska, piękna jest wiosna. Bardzo lubię podróżować po naszym malowniczym kraju, szczególnie odwiedzać mniejsze miejscowości. Przebywając na stale w Warszawie czasami czuję, że tracę kontakt z normalnymi ludźmi, a jest to dla mnie ważne, bo zależy mi, żeby wiedzieć, jak się czują, co myślą i czego pragną ludzie w tym kraju, w którym wspólnie żyjemy i dla którego dobra razem pracujemy.
W ostatni piątek miałem przyjemność odwiedzić Gniezno, kolebkę polskiej państwowości i polskiego chrześcijaństwa. Niestety, przyjechałem dzień później niż Andrzej Duda, więc o tym, że chrzest Polski był najważniejszym wydarzeniem w historii naszego kraju, dowiedziałem się z prasy. Fakt, że najważniejszym wydarzeniem w historii Polski jest poddanie się obcej ideologii w imię korzystnych zagranicznych sojuszy, mógłby obecnie nam panującej władzy coś powiedzieć o tym, jak się robi politykę, gdyby tylko władza ta chciała mieć jakieś refleksje na ten temat. Ale najwyraźniej nie chce, skoro z taką pompą świętuje swój wiernopoddańczy hołd. Jakkolwiek byśmy się jednak nie różnili na temat oceny chrześcijańskiej ideologii i skutków jej obecności w naszym kraju, jestem pewien, że zgadzamy się co do tego, że Polska jest ważna i należy o nią dbać.
Piszę to wszystko dlatego, że być może nie wszyscy wiedzą, jak bardzo zależy mi na naszej ojczyźnie, tym pięknym kraju, w którym przypadkowo przyszło nam żyć. Wnoszę tak po fakcie, że na spotkanie autorskie wokół mojej ostatniej powieści Dobry troll wdarła się grupa młodych, lecz otyłych mężczyzn, krzyczących „Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę”. Niestety nie mieli poza tym nic specjalnie do dodania, więc po chwili sobie poszli. W międzyczasie jeden z gnieźnieński patriotów postanowił się do mnie przytulić i sobie zrobić ze mną zdjęcie, mimo mojego wyraźnego sprzeciwu. W efekcie wepchnął się na scenę przewracając krzesło i rozlewając moje piwo (nie odkupił, choć wyglądał na typa, co nie zamawia mniej niż pięć piw). Panowie zastraszali też publiczność. Nie było to miłe ani sympatyczne. Ale było trochę zabawne, zważywszy, że prowodyr zamieszania był kuzynem prowadzącej spotkanie Alex, wokalistki wspaniałego zespołu Siksa.
Jak wiadomo wszyscy Polacy to jedna rodzina, ale jednak niektórzy Polacy są bardziej spokrewnieni niż inni, co nie przeszkadza, że niektórzy kuzyni mają ochotę nam wpierdolić. Gniezno to Polska w soczewce.
Co najbardziej przykre gnieźnieńscy patrioci pojawili się na spotkaniu zachęceni przez ich lokalnego radnego Macieja Elantkowskiego. Radny twierdzi, że nie ceni sobie mojej twórczości, choć prawdę mówiąc nie sadzę, żeby bliżej zapoznał się z którąkolwiek z sześciu opublikowanych przeze mnie książek, ale być może jakość mojego pisania ocenia po zdjęciu, które sobie kiedyś zrobiłem. Co prawda ani zdjęcie, ani napis „papierz chuj, polska kurwa” nie są mojego autorstwa, ale jednak ciągle mnie śmieszą, więc być może można to uznać za jakiś probierz mojego smaku literackiego.
Wciąż wydaje mi się, że aby oceniać czyjąś twórczość, należałoby się z nią zapoznać. Jak się wydaje tego rodzaju oczekiwania są znacznie na wyrost w stosunku do gnieźnieńskich patriotów, którym nie zależy na polemice, czy dyskusji, tylko aktywnym wykorzystaniu sierpów i młotów do celów, do których bynajmniej pierwotnie nie zostały stworzone.
Trochę zabawny jest ten postulowany sprzeciw wobec każdej lewicowej myśli wykorzystujący w swojej retoryce zdecydowanie bolszewickie metody. Z czym właściwie chcą walczyć Ci młodzi ludzie, skoro tak bliskie im są bolszewickie metody, trudno powiedzieć. Poza rzezaniem nie usłyszałem żadnych innych postulatów. A wszak propagowanie ideologii totalitarnych jest w Polsce zabronione, więc może trzeba powiadomić prokuraturę o tym zabawnym, lecz jednak przykrym incydencie. Być może niesłusznie – jako osoba dumna ze swojej lewicowości – wziąłem hasło „raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę” do siebie, ale nie jestem tutaj obiektywny.
Tymczasem chciałbym wyrazić swoje zaniepokojenie tym incydentem. Co prawda z rozrzewnieniem wspominam sceny z lat trzydziestych ze Lwowa, gdy Czesław Miłosz z furią i połamanym krzesłem w dłoni ganiał narodowców, którzy przerwali z nim spotkanie, to jednak niepokoi mnie to, co będzie potem. Już w tym tygodniu spotkałem młodego człowiek, który niepytany stwierdził, że w Niemczech w latach trzydziestych byłby po stronie Hitlera, choć oczywiście nie popiera eksterminacji Żydów tylko tak abstrakcyjnie, mając do wyboru prawice i lewicę, wybiera kolegów z prawa. Czy z czasem okaże się, że eksterminacja w sumie nie taka zła, skoro koledzy mówią, że człowieka się zabija jak zwierzę? Nie chcę tu dramatyzować. Nikt mnie nigdy nie pobił za poglądy, choć prawdopodobnie jestem jednym z najbardziej irytujących lewaków w tym kraju (w tym miejscu chciałbym pozdrowić mecenasa trollingu Piotra Nowaka) i to było moje pierwsze spotkanie autorskie przerwane przez narodowców. Być może to incydent bez znaczenia, a jednak trudno mi się oprzeć wrażeniu, że teraz tak będzie coraz częściej.
Wydaję mi się też znamienne, że w dniu obchodów 1050. lecia chrztu Polski gnieźnieńscy patrioci wykazali się tak zgoła niechrześcijańskim zachowaniem. Co prawda twierdzenie, że polski katolicym nie ma zbyt wiele wspólnego z naukami Jezusa Chrystusa, nie jest chyba jakoś specjalnie kontrowersyjne, a jednak po co to tak ostentacyjnie pokazywać? Ja osobiście, podobnie jak Jezus, chciałbym, żebyśmy się kochali, a nie nienawidzili. Tymczasem wygląda na, że istnieje polityczne przyzwolenie na tego rodzaju działania. Całkiem niedawno narodowcy zakłócili wernisaż koleżanki Kle Mens w Tarnowie. Być może coś mnie ominęło, ale nie przypominam sobie potępienia tego aktu agresji ze strony żadnego z polityków partii rządzącej. No ale w końcu profanowała symbole religijne, to znaczy prezentowała wariacje na temat motywu piety, więc sama sobie jest winna. Tak samo jak ja. Nie trzeba było sobie robić zdjęcia.
A jednak chciałbym żyć w kraju, w którym wolno sobie robić zdjęcia na tle napisów, o ile nie wzywają one do nienawidzenia kogokolwiek.
Warto pewnie przypomnieć, że obecna ministra edukacji Anna Zalewska ma w swoim CV podobne działania. Swojego czasu wraz z grupą katolików skutecznie zakłóciła i przerwała czytanie tekstu sztuki Golgota Picnic.
od 5.30 się wypowiada pani ministra
Ten fakt również nigdy nie spotkał się z potępieniem ze strony partii rządzącej, więc można domniemywać, że jest na takie chuligańskie działanie przyzwolenie na samych szczytach naszej „demokracji”. Dla gnieźnieńskiego radnego wydaje się to również normalne działanie. Radny w swoim wpisie kłamie, że do mojej wizyty w Gnieźnie dołożył się Teatr im. Aleksandra Fredry, gdy tymczasem teatr jedynie zasponsorował nagrodę dla zwycięzcy slamu. Bardzo mnie nie dziwi, że radny jest przeciwko wspieraniu poezji, a jednak jako osoba pełniąca funkcję publiczną powinien chyba zapoznać się z faktami, zanim zacznie rozpowszechniać kłamstwa. Cenzorskie zapędy to dla radnego niepierwszyzna. Swojego czasu rozsławił Gniezno, protestując przeciwko występowi zespołu Marszałek Pizdudski, bo nie spodobała mu się ponoć wulgarna nazwa. Cieszy głęboka wrażliwość radnego na wulgaryzmy i dobre imię miasta, więc mam nadzieję, że już wkrótce usłyszymy z jego ust potępienie młodzieży wzywającej do agresji i określającej mnie mało parlamentarnym słowem „hołota”. W innym przypadku trzeba będzie domniemywać, że nie o kulturę radnemu chodzi, a wręcz przeciwnie, o takie właśnie wybryki. Jakkolwiek by nie było warto pogratulować radnemu, że po raz kolejny udało mi się rozsławić Gniezno w kraju.
**Dziennik Opinii nr 108/2016 (1258)