Murzyni są odpowiedzialni za rozpad naszych rodzin. Próbują wmówić naszym dzieciom, że nie ma znaczenia, czy urodzisz się czarny czy biały.
Czy mamy w Polsce wolność słowa? Czy dziennikarze mediów publicznych mają prawo zadawać poważne pytania? Czy mogą poruszać trudne kwestie? Czy powinni pozwalać swobodnie wypowiedzieć się czytelnikom i słuchaczom? Okazuje się, że nie, bo w Polsce panuje dyktatura Murzynów, a „Gazeta Wyborcza” to jej zbrojne ramię, twierdzi Dominik Zdort na łamach „Rzeczpospolitej”.
Być może nie zawsze było to jasne, ale dziś nie możemy już mieć dłużej wątpliwości. Nie ma wolności słowa, bo „Wyborcza” knebluje dziennikarzy niebojących się zadawać odważne pytania. Na przykład Kubę Strzyczkowskiego, który w Programie Trzecim Polskiego Radia poprowadził audycję pt. „Czy w Polsce panuje dyktatura Murzynów?”. Oczywiście zrobił to obiektywnie, dzwoniąc do wszystkich możliwych organizacji reprezentujących negroidów i buszmenów, dał się też wypowiedzieć paru murzyńskim celebrytkom. A następnie oddał głos słuchaczom, którzy mimo zapewnień przedstawiciel odmiennych rasowo, przyznali, że owa dyktatura istnieje i jest niebezpieczna. Tak daleko wolność słowa posuwać się nie powinna – uważa inkwizytor z „Wyborczej”.
Co zatem czeka Jakuba Strzyczkowskiego, po tym, jak pozwolił sobie na poruszenie tematu nie do strawienia dla kolegów z cenzury? Nic dobrego, obawiam się. Oczyma duszy już widzę skargi do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, zawieszenie dziennikarza „Trójki”, wtrącenie do lochu, tortury, a na koniec strzał w tył głowy i pochowanie w zbiorowej mogile. Tak w murzyńskiej dyktaturze są traktowani ci, którzy poruszają trudne kwestie.
A przecież, jak mówi abp Marek Jędraszewski, metropolita łódzki, w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”: „Osobiście bałbym się jakiegoś irracjonalnego lęku przed poznawaniem ideologii murzyńskiej. Trzeba ją poznawać, aby tym bardziej uświadomić sobie niebezpieczeństwa, jakie niesie”. Dlaczego więc „Wyborcza” nie chce na to pozwolić?
Dlaczego chcemy odebrać głos ludziom? Czy słuchacz nie ma prawa uważać, że: „Czuję się dyskryminowany we własnym kraju przez mniejszość rasową. To dyktatura. Czy muszę akceptować to, że ktoś czarny chodzi po ulicy?!” Czy nie są warte przytoczenia doświadczenia słuchacza, który uważa, że murzyńska dyktatura sprawi, że za pięć lat będzie można zawrzeć święty związek małżeński z kozą? Słuchacz ma kolegę, który mu tak powiedział. A jak kolega tak mówi, to tak na pewno się stanie. Unia Europejska już przegłosowała. Tylko nie podają do publicznej wiadomości. Ale nie na próżno Murzyni zajmują stanowiska na jej najwyższych szczeblach.
Murzyni są odpowiedzialni za rozpad naszych rodzin. Próbują wmówić naszym dzieciom, że nie ma znaczenia, czy urodzisz się czarny czy biały. Propagatorzy murzyńskiej ideologii są coraz bardziej nachalni. Nie tylko opanowali przedszkola, ale również szkoły. Na szczęście wielu spośród rodziców dzisiaj już wie, że innowacyjne Równościowe Przedszkola, szumnie głoszące slogany o walce ze stereotypami, to nic innego jak bezkarne propagowanie środowisk rasowo odmiennych. Scenariusze zajęć ośmieszają białych i drastycznie zmniejszają u nich poczucie własnej wartości. Komu potrzebne jest głoszenie równości kolorowych?
Tak, dyktatura mniejszości istnieje, a „Gazeta Wyborcza” jest jej zbrojnym ramieniem. Dziś dała sygnał do nagonki.