Jaś Kapela w krainie kangurów, odcinek czwarty.
Wizyty w zoo zawsze mnie przygnębiały, ale wyprawa do Zoos Victoria była wyjątkowo smutna. Już sam fakt trzymania zwierząt w klatkach, żeby ludzie sobie mogli je oglądać, jest dość deprymujący, ale gdy dodamy do tego fakt, że jeśli nie będzie się tych zwierząt trzymać w klatkach, to po prostu wyginą, to już w ogóle chciałoby się mordować&gwałcić.
Niestety mordowanie i gwałcenie nie jest rozwiązaniem. A nawet wręcz przeciwnie. To dlatego, że ludzkość lubi mordować i gwałcić (różne gatunki, swój własny oczywiście także, choć nie najbardziej), wiele zwierząt już wyginęło, ale kolejne czekają w kolejce. Kolejka jest długa, ale coraz krótsza. Homo sapiens to skuteczny drapieżca. I wyjątkowo lubi padlinę. Wiem, bo sam ją lubię. Ale staram się powstrzymywać.
Po obejrzeniu pałanki Leadbeatera, o której sądzono, że wyginęła (ale niedawno odkryto kilka sztuk ukrywających się na szczytach górskich i teraz naukowcy starają się ją przywrócić naturze), oraz nakarmieniu papugi pomarańczowej nizinnej (na wolności zostało około pięćdziesięciu egzemplarzy, trzy razy więcej hodowane jest w klatach i wypuszczane co roku) udaliśmy się na posiłek.
Od paru lat nie jem mięsa, od jakiegoś roku także prawie niemięsa, czyli ryb i owoców morza. Nie zawsze jest to łatwe. Gdy wczoraj w restauracji kolega zapytał, co mają tutaj wegetariańskiego, kelner zaproponował kolejno sałatkę z kurczakiem, sałatkę w krewetkami oraz ostrygi. Na szczęście mieli też pieczywo czosnkowe i jakąś sałatkę podawaną normalnie jak przystawka, ale całkiem w porządku. Jednak po restauracji w ogrodzie zoologicznym zajmującym się przede wszystkim ratowaniem zwierząt nie spodziewałbym się takich problemów. Niesłusznie. Jedyną ciepłą bezmięsną potrawą serwowaną tu były frytki. Na szczęście lubię frytki. Ale między innymi dlatego myślę, że nie ma dla nas ratunku.
Wszyscy lubią mięso. Jest zdrowe. Ma dużo witamin i minerałów. Dodaje energii. I optymizmu. Zjesz stek i od razu czujesz się lepiej. Niektórzy uważają nawet, że mięso jest lepsze niż seks. Nie wiem, czy to ci, którzy na seks nie mają szans. Nie robiłem badań. Pewnie nie tylko. Mięso lubią duzi i mali. Wysocy i niscy. Polacy i Amerykanie. Niemcy i Irlandczycy. Chińczycy i Indonezyjczycy. No naprawdę, prawie wszyscy! No i niby nie ma w tym złego. Oczywiście poza cierpieniem i zabijaniem zwierząt, które cierpią i czują tak samo jak my. Ale oczywiście rozumiem, że można mieć na to wyjebane. Świat to okrutne miejsce. Nie da się uniknąć cierpienia. Podajcie mi więc stek, bo umieram z głodu. (Serio? Umierasz? Czasami myślę, że może lepiej, żebyś umarł, a potem jednak staram się znowu być wyrozumiały.)
Cierpienie to jedno, ekonomia to drugie. Na cierpienie można mieć wyjebane, z ekonomią trochę jest już gorzej. Gdyby wszyscy chcieli jeść tyle mięsa co Amerykanie, potrzebowalibyśmy sześciu takich planet jak Ziemia, żeby uprawiać tyle zboża, ile potrzeba do nakarmienia tych wszystkich przyszłych steków (tymczasowo w stanie krowim). Hmm. Chyba nie mamy sześciu planet. Hmm. Chyba większa część ludzkości chciałaby jeść tyle steków co Amerykanie. Hmm. Chyba mamy problem.
Mięso jest nie tylko smaczne i zdrowe, jest też oznaką statusu społecznego. Bling! Bling! Biedaki jedzą soczewicę, bogatego stać na foie grais. I znowu oczywiście nie ma w tym nic złego, poza tym, że tuczy się gęsi i kaczki, wpychając im do gardeł rury, żeby usprawnić produkcję. Jest jednak inny kłopot. W Chinach i Indiach coraz więcej ludzi zarabia coraz więcej pieniędzy. Co oczywiście jest super. Ale może generować poważne problemy. Bogaci ludzie chcą jeść więcej steków. Żeby mogli jeść steki, trzeba hodować więcej krów i karmić je większą ilością zboża. Pytanie: kto więcej zapłaci za to zboże? Dzieci z Afryki? Czy Chińczycy, którzy mają ochotę na stek? Obstawiam tych drugich. Chińczycy to zaradni ludzie, a dzieci z Afryki ciągle dysponują słabą siłą przetargową. Zagadka: co się stanie, jak zboże zdrożeje na tyle, że prekariatu w Maroku, Egipcie czy Syrii nie będzie stać na bułkę? Odpowiedź: widzieliśmy to parę lat temu i ciągle możemy obserwować. Jedną z przyczyn Arabskiej Wiosny były rosnące ceny żywności. A żywność drożeje między innymi dlatego, że trzeba czymś karmić krowy. Czy pisałem już, że będzie wojna?
Chyba nie. Więc napiszę. Wojna będzie. A jak już będzie, to będę pisał: a nie mówiłem? I może znowu sobie pozwolę zjeść stek.
***
Od 21 kwietnia, przez trzy tygodnie, Jaś Kapela podróżuje po Australii w ramach międzynarodowego projektu Stacje Pogody, który stawia literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. Organizacje z Berlina, Dublina, Londynu, Melbourne i Warszawy wybrały pięcioro pisarzy do programu rezydencyjnego, który stworzy okazję do wspólnej pracy i zbadania, jak literatura może inspirować nowe style życia w kontekście najbardziej fundamentalnego wyzwania, przed którym stoi dzisiaj ludzkość – zmieniającego się klimatu.