Państwo rządzone przez Tuska nie jest najsilniejsze. Jedni twierdzą, że to wina Tuska, inni, że Tusk niewiele na to poradził, ale obie diagnozy nie są dla premiera ani zbyt sympatyczne, ani zbyt bezpieczne. Jak to jednak zwykle w Polsce bywa, ci, którzy ganią Tuska za słabość państwa, w którym jest premierem, sami uważają dzisiejsze polskie państwo za jeszcze zbyt silne. Paru najbogatszych Polaków płacących podatki na Cyprze postanowiło Tuska obalić albo mocno zdyscyplinować. Sukces ich przedsięwzięcia na większą siłę tego państwa raczej się nie przełoży.
W dorzynanie państwa bawi się również ta część polskiego Kościoła, która jeszcze u schyłku I RP nauczyła się każdą słabość świeckiego państwa w tym kraju przekuwać na własną siłę. Neoliberałowie i neokoni – pół politycy, prawie dziennikarze, ćwierć ekonomiści – to tylko marionetki tego sojuszu, ale nadają się do tej funkcji, gdyż świeckie państwo to faktycznie dla nich już tylko „lewactwo”. Ich recepty – rozwalenie resztek systemu redystrybucji, rozwalenie resztek powszechnego systemu emerytalnego, rozwalenie resztek powszechnej służby zdrowia, zabranie dzieci ze szkoły i oddanie ich na wyłączne wychowanie mamom, tatom i księżom – też nie dają gwarancji, że choćby cień państwa w Polsce po tym wszystkim przetrwa.
Z fascynacją, a jednocześnie ze sporą obawą, obserwuję, co ci ludzie robią z językiem polskiej polityki. W czasie kryzysu cypryjskiego prawicowi „państwowcy” wystąpili otwarcie w obronie rajów podatkowych. Później było już tylko gorzej, a jednocześnie wyraźniej, kiedy w „Rzeczpospolitej” zaczęła się regularna promocja Romana Giertycha, z jego tezą, że Platforma Obywatelska to dziś partia lewicy, o ile nie „lewactwa”. A odpowiedzialny za ten „ostry skręt w lewo” Donald Tusk powinien zostać jak najszybciej zastąpiony przez jakiegoś „centrystę”.
Na giełdzie „centrystów” „Rzeczypospolitej” poza Jarosławem Gowinem także sam Roman Giertych znalazł się wysoko. A w ostatnich dniach dołączyła do tej listy kolejna osoba, choć nie wiadomo, czy z własnej inicjatywy, czy tylko z dziennikarskiej fantazji. W artykule ciekawym dla każdego badacza każdego języka Tertii Imperii (patrz Victor Klemperer) „Rzeczpospolita” sugeruje, że dobrym następcą Donalda Tuska na czele PO byłby właśnie Rokita, gdyż „przyciągnie do Platformy centrowych wyborców”.
Tu mała dygresja. Rokita nie jest demonem mojej opowieści. Kiedy jeszcze był w polityce realnej, pozostawał w niej konserwatywnym, ale jednak państwowcem. Od czasu jednak, kiedy z niej wypadł, stał się – jak to mawia prywatnie pewien komentator dla mnie wiarygodny – „operowym konserwatystą”. I dopiero takim Rokitą „Rzeczpospolita” bawi się jako „centrystą”. Czy jednak samemu Rokicie odpowiadałaby dziś polityka ograniczająca się do obrony interesów „Kościoła Toruńskiego” (cyt. za tenże Rokita)? A także do obrony kilku najbogatszych Polaków przed opodatkowaniem w Polsce? Czy zatem podobałoby mu się to, co dzisiejsza Rzeczpospolita uważa za „centrowość”? Mam nadzieję, że wciąż jeszcze nie, ale nie mam pewności, bo ja już od dawna wszelką pewność co do polskiej polityki bezpowrotnie utraciłem.
Jaki z tego morał, jaka „final thought” (cyt. za Jerry Spinger)? Pamiętaj niewielka faktyczna polska centrolewico. Pamiętaj żałośnie słabe polskie liberalne centrum. W kraju, w którym silniejsza dziś od was prawica (i jej media silniejsze od waszych, gdyż mające za sobą pieniądze i krzyż), Tuska uważa za „lewaka”, a za „lewacki” uważa rząd, w którym wicepremierem i ministrem finansów jest Jacek Rostowski, za kogo was taka prawica będzie uważała? Za kogo będzie uważała socjaldemokratów czy liberałów? Za „mniejszości, których miejsce jest tylko za murem” (parafraza za Lech Wałęsa, honorowy patron Kongresu Lewicy)?
Moglibyście/moglibyśmy być zatem tymi zabawami językowymi prawicy szczerze rozbawieni, tak są absurdalne, tak różnią się od powszechnie (np. w większej części Europy) obowiązującej językowej normy. Zanim jednak pękniecie/pękniemy ze śmiechu, proszę o jeszcze jedną poważną refleksję. Dopóki prawica jest tak silna, a my tacy słabi, jej językowe zabawy mogą stać się dla nas bardzo twardym prawem.