W „Gazecie Wyborczej” bardzo smutny tekst Marty Urzędowskiej Kobiety zdradzone przez egipską rewolucję. Autorka wymienia kolejne pomysły prawne nowego, zdominowanego już przez islamistów egipskiego parlamentu. Odebranie kobietom prawa do występowania o rozwód, o ile nie udowodnią mężowi przed sądem winy za rozpad związku, co w nowej atmosferze będzie raczej trudne. Oddanie mężczyznom prawa do wychowania dzieci po rozwodzie. Do tego można dodać, tym razem za telewizją Al Arabiya, propozycję prawa legalizującego małżeństwa dziewczynek od 14 roku życia, co do końca sformalizuje przymusowe „aranżowane” związki, których nawet „prozachodni reżim Mubaraka” nigdy nie zdołał wyplenić.
A towarzyszą temu wszystkiemu codzienne już zorganizowane ataki na kobiety chodzące po ulicach egipskich miast „nieskromnie”. BBC pokazało jakiś czas temu reportaż o manifestacji kobiet protestujących przeciwko atakowaniu ich na ulicach przez „tradycjonalistów”, brutalnie rozpędzonej przez gromadę tychże „tradycjonalistów” przy całkowitej bierności policji i wojska. Może to tylko postkolonialna przesada telewizji BBC, tak jak w przypadku jej reportażu o rasizmie polskich kiboli. A może to prawda, tak jak w przypadku jej reportażu o rasizmie polskich kiboli.
Także nowy zwierzchnik koptyjskich chrześcijan w Egipcie, zanim jeszcze wyzwoleni przez wiosnę ludów islamiści nie ukamienują mu albo nie spalą kolejnych wiernych, maśli się do nich wydając oświadczenie, że także jego zdaniem kobiety nie powinny pokazywać się na ulicach „nieskromnie”.
Czekam teraz, żeby Žižek – którego lubię czytać i który swoją trzeźwością mówienia o lewicowych ideach, lewicowych rewolucjach i lewicowej władzy wiele mnie nauczył – wywiązał się z politycznej odpowiedzialności, którą przyjął na siebie, kiedy przed rokiem w TV Al Jazeera zanosił się radosnym, nietzscheańskim śmiechem z tego, że w kolejnym kraju, tak jak kiedyś w Iranie, autentyczna ludowa rewolta obala obrzydliwych prozachodnich liberałów (z Mubaraka liberał był w niewielkim stopniu, ale Žižek pod jego adresem celowo i konsekwentnie tego pojęcia używał, chcąc je w umysłach swoich widzów uczynić odstręczającym, bo to świetny retor). Teraz chciałbym, aby w tej samej TV Al Jazeera Žižek równie głośno powiedział, że chłopcy islamiści – mimo że tak poczciwie antyzachodni i antyliberalni – źle się dzisiaj bawią, a szczególnie źle się bawią z egipskimi kobietami, odbierając im kolejne prawa. To prawda, że niewielu intelektualistów obalających kiedyś Szacha wirtualnie z zachodnich stolic i niewielu zachwycających się zwycięstwem ludowej rewolty Czerwonych Khmerów odszczekało później nadmiar swego entuzjazmu, kiedy ich własne kryteria emancypacji były naruszane przez nowe reżimy jeszcze brutalniej, niż przez reżimy poprzednie. Ale jednak tacy intelektualiści też byli. Więc czemu nie mam wierzyć, że tak samo odpowiedzialny okaże się Slavoj Žižek?
Jak zwykle nie tylko o Egipt, ale też o Polskę mi chodzi. Dlatego będę obalał Tuska dla partii socjaldemokratycznej, o ile kiedyś jakaś powstanie, ale dla „republikańskiej” koalicji kiboli, narodowców, abp. Michalika, Terlikowskiego, Kaczyńskiego i Ziobry nie tylko Tuska obalał nie będę – ani na ulicach, ani w mojej publicystyce – ale go będę przed tamtymi bronił. Ciekawi mnie polityka i emancypacja, natomiast republikańskie uniesienia nie ciekawią mnie wcale. Zostawiam je dla Dorna i jego licznych „ludów”. Zostawiam je także dla tych wszystkich republikańskich lewicowców, którzy zazdroszczą posmoleńskiej prawicy entuzjazmu i „zakorzenienia”. I przestępują z nogi na nogę, aby razem z nią popędzić precz liberałów. Nie biorą mnie jakoś te wszystkie republikańskie uniesienia w imieniu ludu, bez próby choćby odpowiedzi na pytanie, jaki ten lud jest, czego tak naprawdę pożąda i jak ten lud zmienić, jeśli pożąda tego, co ewidentnie jest złe.
Koalicja na rzecz ekonomicznej i godnościowej emancypacji większościowego ludu i na rzecz emancypacji mniejszościowych grup na ten lud się składających łatwo się rozpada. Lepiej wyglądała wczoraj na placu Tahrir, niż dzisiaj w parlamencie zdominowanym przez islamistów i na ulicach, gdzie kobiety bez nakrycia głowy zaczepia się jako dziwki.
I też nie o islam mi chodzi, zaraz spieszę donieść. W Chile, w pierwszych godzinach
po puczu Pinocheta, dobrzy katoliccy i tradycjonalistyczni żołnierze za wiedzą i zgodą dobrych katolickich i tradycjonalistycznych generałów oraz admirałów zatrzymywali na ulicach kobiety w spodniach, obcinali im nogawki bagnetami i upokarzali je publicznie na wszelkie możliwe sposoby, bo każda kobieta w spodniach była dla nich „lewaczką” (czy takie drobnostki są dla kogoś ważne w kontekście Rewolucji i Kontrrewolucji?).
Także nie są wyznawcami Allaha kolesie, którzy kobietom w Polsce zamiast in vitro proponują modlitwę różańcową, zamiast środków antykoncepcyjnych następną modlitwę różańcową, a zamiast klauzuli sumienia dla tych, które jednak zdecydują się na aborcję, proponują dalsze uszczelnianie jej prawnego zakazu.
Zatem frondysta i islamista to dla mnie jedno, bez względu na to, jakie symbole religijne bezcześci w swojej walce o dominację nad każdym od niego aktualnie słabszym. Bez względu na to, które z imion Boga plugawi i nadużywa do swoich narodowych, samczych, kibolskich i innych „godnościowych” gierek. Zemsta Boga – obojętnie, czy w wykonaniu kolesi wbijających krzyż w europarlamencie i robiących sobie z tego filmik na YouTube (jakby to nie był krzyż, ale pierwszy lepszy kibolski proporczyk), czy w wykonaniu islamistów czy neochasydów uganiających się po ulicach Jerozolimy z kamieniami za „niewiernymi” – nie jest religią, nie jest etyką, nie jest moralnością. Jest najgorszym możliwym bluźnierstwem skierowanym przeciwko Bogu wszystkich religii, przeciwko Objawieniu wszystkich religii, którego przekaz był od początku do końca wyłącznie etyczny i uniwersalny.