Sikorski miał rację jadąc do Kijowa jako reprezentant polityki europejskiej, a nie narodowej.
W momencie, kiedy Janukowycz po trwającym od lata 2013 bezprecedensowym nacisku ekonomiczym i politycznym ze strony putinowskiej Rosji zdecydował się nie podpisywać traktatu stowarzyszeniowego z UE, Unia była z tym całkowicie pogodzona. Uważała „rekonsolidację” wpływów Rosji na „obszarze postradzieckim” za fatum, któremu nie potrafi się skutecznie przeciwstawić ani ona, ani USA, bo nie potrafiły. Putin „konsolidował” zatem obszar postradziecki od czasów wojny gruzińskiej i porażki „pomarańczowej rewolucji” na Ukrainie, a Unia i składające się na nią najsilniejsze państwa postawiły na konsolidację, zamiast na rozszerzenie. W stanie, w jakim UE znajduje się od początku globalnego kryzysu, były ku temu powody. Konserwatyści brytyjscy walczący o życie z nacjonalistami Farage’a, cała francuska liberalna klasa polityczna walcząca o życie z Frontem Narodowym, wszyscy oni – i trudno się dziwić – przedkładali konsolidację Unii nad jej rozszerzanie. Z perspektywy Londynu, Paryża, a więc i w jakiejś części Brukseli, silniejsze zaangażowanie się w ukraiński kryzys oznaczało w najgorszym razie ryzyko frontalnego konfliktu z Rosją i miliony uchodźców ze Wschodu, a w najlepszym razie pojawienie się na Zachodzie Europy kolejnych milionów tanich pracowników ze Wschodu. W obu wypadkach Cameron widział się już zdetronizowanym przez Farage’a, a Hollande i Cope (słaby następca Sarkozy’ego na czele francuskiej centroprawicy), widzieli się już zdetronizowanymi przez Marine Le Pen.
Majdan był tym momentem autentycznej woli ludu, który dynamikę polityki ukraińskiej, europejskiej i globalnej zmienił. Ale jako konserwatywno-liberalny socjaldemokrata konsekwentnie nie wierzę w wolę ludu zastępującą politykę na co dzień. Nie widziałem nic takiego w całej historii ludzkości i nie zobaczę (założenie metafizyczne, trudno je sfalsyfikować). Widziałem natomiast wiele oszustw polityki, która udawała czystą wolę ludu, głównie w celach złych i ze złymi skutkami.
Kiedy Majdan zachował się jak lud Paryża burzący Bastylię, Janukowycz zaczął się zachowywać jak Ludwik XVI, słaby władca, którego słabość prowadzi do większej liczby ofiar, a także do szybszej utraty przez „dawny ustrój” resztek legitymizacji. Janukowycz jest nieudolny, więc nie zgniata rewolucji, kiedy to jest jeszcze możliwe. A resztek swojej siły używa wówczas, kiedy nie może to już ocalić jego władzy, może tylko spowodować ofiary. To elementarz każdej rewolucji.
Tak więc Majdan nadał nową dynamikę polityce ukraińskiej, europejskiej, globalnej. A teraz polityka ukraińska, europejska, globalna… musi tę nową dynamikę wykorzystać. Najwyższą wartością jest ustabilizowanie władzy w państwie ukraińskim. Uruchomienie efektywnej polityki ukraińskiej. Nie dodawanie trupów, było ich dosyć, wystarczy, żeby politykę ukraińską uruchomić. Spośród tych stu śmierci, było o sto śmierci za dużo. Ale skoro już były, skoro nadały polityce ukraińskiej, europejskiej, globalnej nową dynamikę, to z nadwyżką wystarczy energii, aby zbudować nowy ład. Niestety, jeśli pozostaniemy w logice radykalizowania rewolucji, to wygrają – także w Polsce – ci, którzy zamiast nowego ładu chcą do tych stu ofiar dodać sto ofiar kolejnych.
A na tych kolejnych stu ofiarach chcą „iść na Moskwę, gdzie rządzi siepacz Putin”. A także na Warszawę, gdzie rządzą nie mniej straszni siepacze, Sikorski i Tusk.
Ja się na to nie piszę. Nie zgadzam się również, że dotychczasowe wydarzenia na Ukrainie są argumentem na rzecz eurosceptycyzmu. Tak jak błędem była pasywność Unii Europejskiej w miesiącach przed Wilnem i zaraz po Wilnie, tak samo później to dyplomacja unijna, telefoniczna i wyjazdowa, dwa razy zablokowała pacyfikację Majdanu. Wtedy, kiedy jeszcze Janukowycz mógł Majdan spacyfikować, a na pewno mógł jeszcze próbować to zrobić. Dyplomacja europejska, z całą swoją niekonsekwencją i słabością „soft power” zamiast „kanonierek” (których Unia nie ma), nie doprowadziła do żadnego trwałego porozumienia Majdanu z Janukowyczem (punkt dla wrogów Sikorskiego), ale przyspieszyła upadek Janukowycza, czyniąc go w dodatku mniej kosztownym jeśli chodzi o liczbę ofiar (dwa punkty dla Sikorskiego).
Podczas tej rewolucji – jak dotychczas – strzelano seriami dwa razy. Raz, kiedy liderzy Majdanu wyprowadzili tysiące ludzi, żeby ci nacisnęli parlament, może do niego weszli (jak to się wcześniej zdarzało w różnych „kolorowych rewolucjach” na „postradzieckim” obszarze), kiedy parlament nie chciał – z winy krótkowzroczności Janukowycza – uchwalić powrotu do konstytucji 2004 roku, na co wcześniej w rozmowach z unijną i amerykańską dyplomacją były prezydent już się zgodził. Drugi raz strzały padły, kiedy po zgodzie Janukowycza (także pod naciskiem dyplomacji unijnej i amerykańskiej) na kolejny powrót do rozmów, Berkut zaczął się wycofywać z Majdanu, który wieczorem poprzedniego dnia w połowie już zdobył. Zaczął się wycofywać najpierw w szyku uporządkowanym, a później w rozsypce, a Prawy Sektor ruszył „odzyskiwać teren”. Nie było prowokacji, była naturalna dynamika rewolucyjnego procesu, który tak właśnie wygląda i takie ma koszty. To Janukowycz robił wszystko, żeby proces oddawania władzy opóźnić albo wręcz zatrzymać. To on swoją niekonsekwencją i nieudolnością dwa razy sprowokował Majdan do działania. Ale to Majdan wobec nieudolności oporu Janukowycza zaryzykował – jak każda rewolucja – ofiary. I ofiary były.
Może za to, co teraz piszę już zasłużyłem na szafot, przynajmniej taki polski szafot, internetowy, publicystyczny, bo innego szafotu Polacy nie stawiają, za co tak piekli się na nich Jarosław Marek Rymkiewicz. Za co tak piekli się wielu innych „wolnych Polaków”, którzy dziś patrzą na Ukrainę z nadzieją, że może tam jakieś szafoty postawią. Ale ja czekam niecierpliwie na powrót polityki, jako sensownie zapośredniczonej woli ludu. Bo czysta, niezapośredniczona wola ludu już wykonała swoją pracę, na dobre i złe. Jak na razie przede wszystkim na dobre. Dając szansę na lepszą, efektywniejszą politykę ukraińską, europejska, globalną.
Ponieważ nie jestem pogrobowcem Pierwszej Rzeczpospolitej, nie chcę iść w udzielanie rad Ukraińcom, czy mają się bić, czy nie bić, wieszać, czy nie wieszać. Nie mam w sobie odwagi wielu moich kolegów i wrogów. Ja się adresuję do Polaków, tych z mojego pokolenia, tych z otoczenia Kaczyńskiego, tych z otoczenia Gowina. Nie przesadzajcie z absurdem, nie używajcie ukraińskiego głodu Europy do tego, żeby w Polsce uprawiać politykę eurosceptyczną. Jeśli w tym samym momencie krytykujecie na Majdanie Unię Europejską za to, że nie jest wystarczająco „wielka”, żeby „Ukrainę wydzierać Moskalom”, a jednocześnie w Polsce używacie wydarzeń na Ukrainie do tego, żeby prowadzić politykę eurosceptyczną pod hasłami „Wielkiej Polski w jak najmniejszej Unii Europejskiej” albo wręcz pod neokońskim hasłem „pieprzyć Unię!”, to przekraczacie granice niekonsekwencji i zła.
Dajcie szansę polityce ukraińskiej, tak jak dał jej szansę Sikorski. Na autonomię, na jej własną dynamikę, na dynamikę z raczej mniejszą ilością trupów, niż większą. Nie zaspakajajcie swojego głodu krwi, swojego głodu szafotów, rękoma Ukraińców. Nawet jeśli uważacie ich – bo ich uważacie, zawsze ich uważaliście – za „młodszych braci”, takich z Ogniem i mieczem, które jest jedyną waszą formacyjną lekturą jeśli chodzi o „politykę wschodnią”. Bo to nie żaden Giedroyc, którym lubicie sobie wycierać usta podczas pozbawionych ryzyka wystąpień medialnych, ale Ogniem i mieczem was uformowało. Was, zwolenników egoistycznych narodowych „polityk historycznych”, których konsekwencji nie rozumiecie. Zresztą nawet tego Sienkiewicza z Ogniem i mieczem czytacie bez zrozumienia albo nieuczciwie. Sienkiewicz w Ogniem i mieczem po swojemu próbuje Polakom wytłumaczyć, dlaczego Ukraińcy w XVII i XVIII wieku wybrali Moskwę, mając do wyboru niewolnictwo oferowane im przez polskich panów, którzy chcieli z nich zrobić to samo, co zrobili z chłopów pańszczyźnianych w „Koronie”, a po drugiej stronie hipokryzję Moskwy, która zaoferowała im pewne swobody jako „ruskim braciom”. Kozacy wybrali wówczas Moskwę, żeby uciec od Polski. Nie powtarzajcie tego błędu Pierwszej Rzeczpospolitej, nie próbujcie „używać Ukraińców” do swoich małych narodowych zabaw. Ukraińcy mają dziś szansę na prawdziwą suwerenność, stabilizowaną co najwyżej przez UE, USA, a w najlepszym razie także przez Rosję (wiem jak to wątła nadzieja, tyle że bezalternatywna).
Sikorski miał rację jadąc do Kijowa jako reprezentant polityki europejskiej, a nie narodowej. Tusk miał rację pozwalając mu tam w takiej roli jechać. Lepiej się przysłużyli Ukraińcom niż ci wszyscy, którzy jeżdżą na Majdan jako „Polacy”, aby „pobić Moskali”. A Ukrainę traktują tylko jako szachownicę, a Ukraińców jak pionki.