Rozmowa Jana Kulczyka z Pawłem Grasiem to nie dowód wszechwładzy Platformy Obywatelskiej i wpływu Niemiec na polskojęzyczne media, lecz dramatycznej nieporadności tej pierwszej i obojętności tych drugich.
Rozmowa Jana Kulczyka z Pawłem Grasiem to nie dowód wszechwładzy Platformy Obywatelskiej i wpływu Niemiec na polskojęzyczne media, lecz dramatycznej nieporadności tej pierwszej i obojętności tych drugich.
Kulczyk odpytuje Grasia jak zatroskany bogaty wujek bratanka na rodzinnej uroczystości: jak mu idzie w szkole, czy ma już pracę, a może w czymś trzeba mu pomóc? Jak trzeba, to jakieś drobne wujek zawsze sypnie, pracę załatwi, szepnie słówko komu trzeba i w karierze pomoże.
– Jeśli chodzi o wybory, nie potrzebujesz żadnej pomocy? – pyta poznański oligarcha. – Z Piły (bliska koszula wielkopolskiemu ciału!) ten nasz kolega ma poparcie? – ciągnie dalej. Szkoda, że nie zapytał, jak sobie pociechy radzą i czy mamusia zdrowa. Co jeszcze mogę dla was zrobić, kochani?
No więc dzieci niby sobie radzą, ale – wiesz wujku, jest taka sprawa, że Donaldowi przykro, bo „Fakt” swoimi tekstami zasmuca Kasię i Gosię. I w ogóle źle o nas pisze. Wujek rozumie, że to kłopot i pyta, czy dzieci próbowały same sobie z nim poradzić. Jak każdy dorosły, który ma pojęcie o wychowaniu dzieci, wie, że dobrze jest je usamodzielniać i oczekiwać, żeby niektórymi sprawami zajęły się same. Klucz do domu już mają, choć jeszcze na sznurku na szyi, żeby nie zgubić, to może czas, żeby zaczęły same sobie radzić, jak ktoś je na podwórku opluje czy zwyzywa. Ewentualnie mogą zgłosić pani. „A Merkelowa nic tam nie może?”
Ktoś z Platformy Obywatelskiej może i „z Merkelową” rozmawiał sugerując, że nie jest dobrze, żeby niemiecka gazeta w Polsce opluwała rząd, ale nie pomogło. Swoją drogą, PiS-owi i zwolennikom nowego rządu powinno się podobać, że PO tak podmiotowo zareagowało i postanowiło pokazać „niemieckim mediom w Polsce”, że nie będzie Niemiec pluł nam w twarz – czerpiąc z doświadczeń „afery kartoflanej”. Nawet jak pluje Polak, to jeśli za niemieckie pieniądze, to i plwociny są jakby niemieckie. A może dlatego się to antyszambrowanie u wrót Kanzleramtu („pomożecie…?”) nie spodobało, bo było zwyczajnie nieskuteczne (nie pomogli). Tak czy inaczej, pasowało do opowieści o odsuniętej od koryta sitwie, która ręcznie steruje wszystkim, nawet mediami – za pośrednictwem tyleż możnego, ile spolegliwego sojusznika.
Gdyby faktycznie tak było, nie musiałby wujek z Poznania dopytywać i z pomocą się oferować. Bo by sobie minister Graś z kolegami poradzili. Tyle że sobie nie poradzili, bo podwórko wielkich koncernów medialnych to jednak straszna dżungla jest.
Na szczęście (dla bratanka Grasia) wujek Kulczyk podczas nagranej rozmowy wspomina, że spotkał kiedyś Springerową, a gazeta zasmucająca kolegę Donalda należy do jej firmy, więc może by coś tam załatwił. Nic nie obiecuje. – Spróbuję – mówi. Co prawda, dla wujka spotkanie ze Springerową to żadna przyjemność, bo nie jest to młoda panienka. Wiadomo, że dobry wujek, to też wujek rubaszny.
Czy Kulczyk spróbował i zjadł kolację ze Springerową i czy to on załatwił zwolnienie naczelnego „Faktu”, nie wiemy. Niewykluczone. Czy to pomogło Platformie i poprawiło jej notowania? Długookresowo nie bardzo, bo wybory jednak przegrali, wujek Kulczyk (zapewne) napracował się na darmo. Krew w piach taka pomoc.
Pomogło, nie pomogło – dziś jest z czego ukręcić aferę. Choć czy naprawdę jest z czego? Jeśli dowodem na siłę układu przeżerającego III RP ma być rozmowa ukazująca głównie pierdołowatość jej politycznych włodarzy – to naprawdę źle świadczy o mocy tego układu.
Jasno widzimy natomiast co innego: europejski biznesmen wagi średnio-ciężkiej potrafi załatwić więcej niż polski rząd, a w każdym razie rząd jest o tym przekonany. To może układ nie jest, tzn. nie był na Wiejskiej, tylko gdzie indziej? Może to raczej alterglobaliści, krytycy TTIP, autorzy raportów o politycznym lobbingu – a nie wyznawcy PiS-owskiej teorii układu mają rację?
Tak jak PO potrzebowało PiS, żeby straszyć ludzi Kaczyńskim, tak dziś PiS potrzebuje PO, żeby straszyć układem – w końcu wraz z postępami dobrej zmiany, hydra układu jeszcze wyżej podnosi łeb.
Ręczne sterowanie mediami przez PO, zaprezentowane na taśmach Kulczyk-Graś to nie kolejna odsłona opowieści o wielkim sterniku za niemieckie pieniądze, ile raczej następny odcinek cyklu „Czy leci z nami pilot?”.
**Dziennik Opinii nr 117/2016 (1267)