Kaczyński robi, co może, żeby Polska wyszła na ulice. Dołożył nowy przypadek do języka: „wymiotnik”.

Kaczyński robi, co może, żeby Polska wyszła na ulice. Dołożył nowy przypadek do języka: „wymiotnik”.
Jeśli PiS będzie dalej szedł w tym tempie, to Orban niedługo zacznie obiecywać Warszawę w Budapeszcie.
Do zobaczenia jutro pod Trybunałem Konstytucyjnym.
Jego zachowanie ma swoje racjonalne uzasadnienie.
Podziały na lewicę i prawicę stają się drugorzędne, gdy zagrożone jest demokratyczne minimum.
Mieliśmy bać się Macierewicza, a bać się trzeba Glińskiego.
Nie pozwólmy prawicowym hejterom wykorzystać zamachu do atakowania uchodźców.
Jeśli PiS tak zaczyna, to jak skończy?
Słabość sejmowej opozycji zagraża brakiem poważnej alternatywy dla obozu Kaczyńskiego.
W czasach pokoju, gdy dzielnych i odważnych robią się nagle miliony, zamiast patriotyzmu rozwija się bezwstydny pseudopatriotyzm.
Po wielkim sukcesie Zandberga wielka szansa przed Razem. I jedna obawa.
Żegnaliśmy dotąd przyjaciół Krytyki Politycznej, nigdy nie żegnaliśmy jednego z nas.