Dlaczego nic, nawet ekologiczne katastrofy i śmiertelne wypadki nie są w stanie wyrwać amerykańskich robotników z ramion republikanów?

Dlaczego nic, nawet ekologiczne katastrofy i śmiertelne wypadki nie są w stanie wyrwać amerykańskich robotników z ramion republikanów?
Największymi beneficjentami działalności charytatywnej w Ameryce są bogacze.
Garstka miliarderów i ich marionetki z Tea Party niszczą nasz rząd. Zróbmy coś z tym.
Dlaczego kraj jest dziś podzielony głębiej niż kiedykolwiek przez ostatnie osiemdziesiąt lat?
Przecież nie mogą wciąż wierzyć, że cięcia wydatków pomogą.
Zamożność w dzisiejszej Ameryce oznacza, że nie trzeba stykać się z nikim, kto zamożny nie jest.
W latach 50. dług USA zmalał, ale nie dlatego, że przestały wydawać.
Amerykańska demokracja okazuje się mało czuła na głos opinii publicznej w sprawach gospodarczych, jeśli mógłby on wpłynąć na losy wielkich fortun.
Wciąż ograniczamy prawem i regulujemy moralność prywatną, ignorując jednocześnie dużo poważniejszy kryzys moralności publicznej.
Najważniejsze problemy, z jakimi musimy się zmierzyć, to bezrobocie, słaby wzrost i pogłębiające się nierówności – a nie deficyt.
To społeczeństwo musi określić, jak „rynek” ma być zorganizowany. Standardy moralności i przyzwoitości odgrywają w takich decyzjach dużą rolę.
Wygląda na to, że w sprawie podniesienia limitu długu prezydent liczy na presję opinii publicznej – zwłaszcza ze strony patronów Partii Republikańskiej na Wall Street.