Mianowanie nowego ministra kultury to niby nic takiego. Chyba że żyjesz w Czechach.

Mianowanie nowego ministra kultury to niby nic takiego. Chyba że żyjesz w Czechach.
Według najwyższego przedstawiciela państwa leming to „pół chrząszcz, pół motyl, znany z tego, że cierpi na kompleks samobójczy”.
Kampania wyborcza w Republice Czeskiej to wspaniała okazja, by spiętrzone hektolitry przesłodkiego idiotyzmu wylały się w jednym wielkim wychluście.
Rosyjskie Nocne Wilki przybyły do czeskiej Pragi, zobaczyły, zwyciężyły i strzeliły czeskiej lewicy w stopę.
W alchemicznej naturze ideologii leży ciągłe wzajemne mieszanie, łączenie i zapożyczanie różnych postulatów. Nie jest to zjawisko obce czeskiej scenie politycznej.
Na Słowacji, gdzie prym wiodą narodowi konserwatyści, na czoło prezydenckiego wyścigu wysunęła się względnie postępowa kandydatka, Zuzana Čaputova.
Jak czeski emeryt w pojedynkę zaplanował, popełnił i koncertowo schrzanił akt terroru. W imię narodu, oczywiście.
Prezydent Zeman szczególnie chętnie przyznaje nagrody państwowe tym, którzy już nie mogą odmówić ich przyjęcia.
W Czechach właśnie odbyły się wybory samorządowe. Czy czeska polityka mogła skręcić jeszcze mocniej w prawo? Otóż mogła.
Okazuje się, że w Czechach solidaryzowanie się z sierotami wojennymi to polityczne samobójstwo.
Cóż powinien uczynić prawdziwy patriota prawdziwie małego kraju, będący świadkiem zmierzchu własnego narodu?
Prawdziwy ból zaczął się dopiero, kiedy przeciwko komunistom zaprotestowała tzw. liberalna opozycja aka „blok demokratyczny”.