„Ja powiadam: — Wojna. On mówi: — Wojna. Ja mówię: — Wojna. On mnie na to: — Wojna. To ja jemu: — Wojna, wojna”.

„Ja powiadam: — Wojna. On mówi: — Wojna. Ja mówię: — Wojna. On mnie na to: — Wojna. To ja jemu: — Wojna, wojna”.
Rozbicie opozycji skończyło się na Węgrzech tak, że dziś można tam co najwyżej wybrać między PiS-em a Kukizem.
Ale przecież pociągi z Waterloo nie dojechały w czwartek do urn, a w Londynie lał deszcz.
Kupili rowery i ruszyli w stronę tundry: pieszo, jak to w Radziecji, przekraczać granicy nielzia. O rowerach ustawodawca nie pomyślał.
– A skąd ci uchodźcy?
– No jak to skąd, nasi! Piją, biją, kradną. Bezrobotni, znaczy się.
Nie ma się co śmiać z wegetarian na rowerach.
Niemiecka wiara w „damy radę” słabnie, ale w typowego Helmuta nie wstąpił Kaczyński, marszałek polskiego hejtu.
„To były najgorsze święta ever”, czyli majonez zamieszany z „Wiadomościami” TVP.
Z otchłani Polski AD 2016 nawet za Balcerowiczem da się zatęsknić.
W Polsce jednokopytnym narracjom jeszcze nigdy nie wyszło.
Putin z Erdoganem wzruszyli ramionami, odezwał się natomiast Waszczykowski, jeszcze miesiąc temu zaciekły obrońca wolności słowa.
Witamy na łamach Krytyki Politycznej nową felietonistkę, Kaję Puto.