Czyżby PiS przeszedł na pozycje feministyczne? Albo dojrzał do polityk równościowych? Albo po prostu chciał pomóc kobietom, czy bronić ich praw?

Czyżby PiS przeszedł na pozycje feministyczne? Albo dojrzał do polityk równościowych? Albo po prostu chciał pomóc kobietom, czy bronić ich praw?
Beata Szydło nie jest jedyną, która pomogła Prawu i Sprawiedliwości, a potem została odstawiona na boczny tor.
Zaczęło się w 2014 roku od nowelizacji przepisów regulujących funkcjonowanie służby zdrowia. Wprowadzono do nich prawo do odmowy wykonania zabiegu aborcji przez lekarzy.
Prawo i Sprawiedliwość odkurza neoliberalny dyskurs matek samych sobie winnych: bądź to winnych urodzenia nieślubnego dziecka, bądź rozstania się z jego ojcem.
Nie, nie mamy jeszcze w Polsce instytucji rzecznika praw płodu, jego funkcję pełni fundacja, której prezesem jest Karolina Elbanowska.
Razi mnie obecność jedynie biało-czerwonych flag i powszechność odwołań do narodu i polskości, a także to, że wydaje się to razić tylko mnie.
Na pewno trafiła do męskich opowieści, w których kobieta może być tylko obiektem męskiej dominacji seksualnej.
Wyobraźcie sobie, że władze zawieszają działalność nauczycielskiego związku zawodowego, bo nie podoba im się numer związkowego czasopisma.
To, przeciwko czemu protestujemy, nie zaczęło się wczoraj.
Wisłocka zapewne nie znała hasła „prywatne jest polityczne”, ale wprowadziła je w życie.
To, co robił kiedyś Wałęsa, pewnie wpłynęło na moje życie. Ale to, co opowiada dziś minister zdrowia, wpływa bardziej.
Jak doszło do wojny o gender, kto był rozgrywającym, jakie środki i techniki zapewniły zwycięstwo tych, którzy jawili się nam jako szaleńcy?