Argumentacja relatywizująca krycie gwałcenia dzieci przez Kościół jako żywo przypomina argumentację przeciwników ujawniania akt SB albo ujawniania zbrodni wojennych polskich żołnierzy.

Argumentacja relatywizująca krycie gwałcenia dzieci przez Kościół jako żywo przypomina argumentację przeciwników ujawniania akt SB albo ujawniania zbrodni wojennych polskich żołnierzy.
Obietnica liberalnego świata opiera się na mantrze: „staraj się, pracuj, a będzie ci kiedyś więcej dane”. Praca ponad minimum powinna być wedle tej obietnicy nagradzana, jeśli nie awansem, to chociaż podwyżką.
Wskazanie aureoli z tęczy jako profanacji wiele mówi o współczesnym Kościele, ale jeszcze więcej o nim mówi podręczny zestaw tego, co profanacją nie jest.
Wiadomo już, co najbardziej zaboli Europejczyków. Przez jakiś czas unikałbym katedr.
Zorganizowanie przez prezydentów i burmistrzów miast pomocy w przeprowadzeniu egzaminów gimnazjalnych spotkało się z falą gniewu i oskarżeniami o pomaganie łamistrajkom. Słusznie?
Kaczyński zadłuży nasze dzieci i już za chwilę będziemy drugą Wenezuelą.
Jadący blisko 100 km/h kierowca Brudzińskiego dostaje tylko pouczenie. Bo co jak co, ale pouczać, zwłaszcza Francuzów, Niemców i Skandynawów, potrafimy jak mało kto.
Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa, brzmi: dlaczego IPN brnie w relatywizowanie palenia ludzi żywcem? Wedle najprostszej odpowiedzi: dlatego, że może.
Władza musi się bać konsekwencji strajku.
Transfer socjalny ze słusznego postulatu moralnego staje się moralnie dwuznaczną próbą przekupstwa elektoratu.
Grać trzeba takimi tematami, jakie się w medialnym obiegu znajdują, a skoro akurat rozgrzewa je grillowanie Kaczyńskiego, to trzeba brać podpałkę i dokładać do ognia.
Wywiad prezesa Kaczyńskiego dla „Sieci” każe przypomnieć niedawne wystąpienie Alexandrii Ocasio-Cortez, członkini Izby Reprezentantów USA.