Większość katolików ma udział w zwierzęcej krzywdzie: głównie jako konsumenci produktów powstałych kosztem zwierząt.

Większość katolików ma udział w zwierzęcej krzywdzie: głównie jako konsumenci produktów powstałych kosztem zwierząt.
Największym błędem jest założenie, że odbiorca sztuki jest ograniczony.
Nowojorski sąd rozstrzygnie wkrótce, czy Hercules i Leo, szympansy, mają prawo do wolności i integralności cielesnej.
Większość niezliczonych przypadków przemocy wobec zwierząt to działanie na zlecenie. Zaplanowane, metodyczne, standardowe i bez afektu.
Czy można już mówić o oblężeniu, okupacji i terrorze wegańskiej wizji świata?
Świnie nie będą szukać noża, żeby poderżnąć gardło rzeźnikowi i wrzucić go do oparzarki.
Oczywiście, że zwierzęta, nawet w Wigilię, praw nie mają. Nie mają i nigdy nie miały, bo było i jest za mało chętnych, żeby im je nadać.
Powinniśmy działać tak, jakbyśmy robili to pod czujnym okiem zwierzęcego sądu, który pilnie słucha i zapisuje, co robimy i jak mówimy.
W świecie, w którym zło jest wszechobecne, widać wyraźnie, ile jest możliwości czynienia dobra.
Większość z nas nie zajmowała się i nie zamierza na poważnie zająć zwierzęcą krzywdą. Nigdy.
Nie chodzi o to, żeby koniom wożącym ludzi nad Morskie Oko ująć ciężaru, przewidzieć prawem jeden przystanek więcej czy skrócić trasę. To nie wystarczy.
Widzę weganizm jako kontestację systemu, który manipuluje ludźmi – na marginesie książki Kathy Freston.