Kubińskie Mokradła to nazwa świeża i nieoficjalna. Nadana przez grupę mieszkańców, którzy bronią tego terenu przed zabudową. Słowa kreują rzeczywistość, a to, co nazwane, trudniej zniszczyć.

Kubińskie Mokradła to nazwa świeża i nieoficjalna. Nadana przez grupę mieszkańców, którzy bronią tego terenu przed zabudową. Słowa kreują rzeczywistość, a to, co nazwane, trudniej zniszczyć.
Nie stać nas już na to, aby chronić tylko to, co obiektywnie (czyli według ludzkiej oceny) najcenniejsze.
Mężczyzna wyrywa transparent z rąk siedzących osób i rzuca go przez barierkę na sąsiednią jezdnię. Szarpie protestujących, każąc im wypierdalać. Do agresywnej dwójki dołączają kolejni kierowcy. Także kobiety.
Migracja to sprawdzony w świecie przyrody sposób na przetrwanie i życie. Patrząc na to z tej perspektywy, nasze dzisiejsze geopolityczne tożsamości i sztucznie wytyczone granice są aberracją.
Odkąd wybuchły rolnicze protesty, wszelkie kwestie związane z klimatem i przyrodą zostały hurtem rozjechane przez traktory i zrównane z ziemią.
Skuteczność płotów granicznych jest znikoma, ale dają poczucie komfortu psychicznego, które przez polityków jest skutecznie sprzedawane społeczeństwu. Tak dzieje się także teraz. Narracja bezpieczeństwa została w 100 proc. przejęta od PiS przez obecną koalicję – a szczególnie Donalda Tuska.
Upadek zaufania do jakichkolwiek autorytetów, jawnie antyprzyrodnicza narracja rządu PiS i ponad dwie dekady bez nowego parku narodowego umacniają w ludziach poczucie, że „coś jest na rzeczy” – skoro nowych parków nie ma, to musi to być coś naprawdę złego.
Według statystyk prowadzonych przez Rafała Kowalczyka z Instytutu Badania Ssaków PAN łosie na ogrodzeniach giną najczęściej w województwie mazowieckim. Co o tym decyduje?
Daniel Petryczkiewicz rozmawia z wiceministrem klimatu i środowiska Mikołajem Dorożałą o lasach, rzekach, mokradłach, quadach, polowaniach i protestach rolników.
Istnieje spore ryzyko, że nowy skład unijnych instytucji nie będzie sprzyjający dla polityki na rzecz klimatu i bioróżnorodności.
Do zapowiadanej ochrony 20 proc. polskich lasów oraz realnej kontroli społecznej nad instytucją Lasów Państwowych jeszcze daleko.
Za obniżające się ceny na giełdach międzynarodowych odpowiada nie ukraińskie ziarno, ale zalew taniego zboża z Rosji.