Kampania prezydencka w USA toczy się przed sądami.

Kampania prezydencka w USA toczy się przed sądami.
Proces Trumpa jest policzkiem wymierzonym obywatelom, którzy zamiast polityki o nas i dla nas muszą się zadowolić wewnętrznymi gierkami elit.
Publicznie bredzi o fikcyjnym psychopacie. Prywatnie domaga się od koncernów naftowych miliarda dolarów na kampanię wyborczą.
Zmiany na lepsze zaczynają się wtedy, gdy pracownicy i intelektualiści maszerują razem.
To największe studenckie demonstracje w USA od 1968 roku i pod wieloma względami przypominają tamte protesty przeciwko wojnie w Wietnamie.
O tym, jak radykalna interpretacja wolności słowa zalegalizowała w Ameryce wyłączną władzę pieniądza.
Spora część polityków i wojskowych w USA i w Izraelu uważa, że właśnie nadarza się okazja, by zniszczyć irański program nuklearny.
Czy rząd ma prawo ścigać i zamykać w więzieniu kogoś, kto publikuje mroczne tajemnice tego rządu? O to chodzi w sprawie Juliana Assange’a.
Z Boeingiem stało się to, co musiało się stać, odkąd finansiści stali się ważniejsi od inżynierów.
Polityka USA wobec Izraela i Palestyny głęboko podzieliła demokratycznych wyborców.
W kraju, gdzie nie ma cenzury, o wielu rzeczach się nie pisze. Szczególnie o tych ważnych.
Większość co bardziej zapalczywych zwolenników wyższości białej rasy ogranicza się do lokalnych burd i pogróżek w internecie. Ale są i tacy, którzy noszą mundur.