ACTA nie będzie miało bezpośredniego wpływu na nasze życie. Posłuży jako wzór, do którego dopasowane zostaną ustawy na poziomie narodowym i UE.
Jan Opielka: Dlaczego Niemcy nie podpisały 26 stycznia porozumienia ACTA, tak jak zrobiły to inne państwa UE, w tym Polska?
Markus Beckedahl: Podobno wynika to z kwestii czysto proceduralnych, ale dokładnego powodu nie znam. Niemiecki rząd federalny już jednak zapowiedział, że zamierza podpisać ACTA.
Sprzeciw wobec ACTA w Niemczech jest dość słaby, zupełnie inaczej niż w Polsce czy w USA, gdzie przed planowanym uchwaleniem ustaw PIPA i SOPA, podobnych do ACTA, odbyły się ostre protesty. Czy w Niemczech można się spodziewać większego oporu różnych organizacji przed samym podpisaniem porozumienia ACTA?
W Niemczech temat ACTA dotychczas nie zaistniał mocno w mediach. Różnica między sytuacją w USA i w Niemczech jest taka, że w USA ustawy miały wejść w życie lada moment i wywarłyby bezpośredni wpływ na życie ludzi. To w oczywisty sposób spowodowało, że temat był nagłaśniany w mediach. Natomiast ACTA to międzynarodowa umowa handlowa, która co prawda wyznacza kierunek postępowania w przypadkach naruszania praw autorskich i jako stowarzyszenie uważamy ją za szkodliwą dla wolności słowa, dostępu do kultury i ochrony danych osobistych, ale takiego bezpośredniego wpływu na nasze życie nie będzie miała. Będzie raczej służyć jako wzór, do którego dopasowane zostaną ustawy na poziomie narodowym i UE.
I opór przeciwko tej umowie się zwiększy, gdy tylko sprawa się skonkretyzuje i ACTA będzie wdrażana w ustawach narodowych?
Tak. Problem jednak w tym, że wtedy będzie już za późno. W ostatnich tygodniach rozmawialiśmy z wieloma dziennikarzami o ACTA. Mówili, że nie ma teraz zbyt wielu powodów, by ten temat relacjonować. Chcą o nim rozmawiać w lecie, kiedy Parlament Europejski będzie głosował nad ACTA. Oczywiście wolelibyśmy, żeby ludzie oburzali się już teraz – bo teraz jest jeszcze możliwość, aby zapobiec temu porozumieniu i jego skutkom.
A wasze stowarzyszenie działa przeciwko porozumieniu ACTA w samych Niemczech czy na poziomie UE?
Pracujemy na poziomie europejskim z wieloma zaprzyjaźnionymi organizacjami, żeby poprzez europejską opinię publiczną wywierać wpływ na Parlament UE. Chcemy pokazać parlamentarzystom, że jest to temat, który interesuje wielu ludzi, i wyjaśnić im, co w tym porozumieniu jest szkodliwe. Jednocześnie staramy się zwrócić uwagę na ten temat także w Niemczech; współpracujemy z mediami i przedstawiamy skomplikowaną treść ACTA w taki sposób, aby każdy rozumiał, o co w niej w ogóle chodzi. Motywujemy ludzi, aby zwracali się zarówno do polityków w kraju, jak i swoich politycznych przedstawicieli w UE, żeby głosowali przeciwko tej umowie. Chcemy pokazać, że do kwestii praw autorskich trzeba podejść w inny sposób.
Co według pana jest najbardziej problematyczne w tej umowie?
Przede wszystkim wciąż nie wiemy dokładnie, co ACTA zawiera. Dopiero po ogromnych naciskach ze strony opinii publicznej i Parlamentu Europejskiego Komisja opublikowała swoje ostateczne stanowisko w sprawie ACTA. Brakuje nam materiałów z odbytych negocjacji, aby móc tę sprawę krytycznie ocenić. Dopóki ich nie otrzymamy, nikt z nas nie będzie w stanie powiedzieć, jakie konkretnie będą negatywne skutki ACTA. Możemy się ich tylko domyślać.
Największym problemem w tej umowie jest to, że jako docelowy kierunek rozwoju zakłada się prywatyzację egzekucji prawa. To oznacza, że dostawcy usług internetowych lub operatorzy portali internetowych mają być zobowiązani do współpracy z właścicielami praw autorskich i wbudować w swoje systemy zabezpieczenia przed naruszeniami.
My uważamy, że dalej powinien obowiązywać jasny podział: po pierwsze, dostawców infrastruktury internetowej nie powinno interesować, co my, użytkownicy, przesyłamy cyfrowymi kanałami z A do B, tak jak poczty nie obchodzi, jakie listy do siebie piszemy; po drugie, nie możemy dopuścić do prywatyzacji wykonywania prawa, czyli żeby odbywało to się bez pośrednictwa sądów czy państwa: żeby właściciele praw wraz z dostawcami infrastruktury internetowej sami ustalali, w jaki sposób zapobiegać naruszeniom praw autorskich.
Jak by to wyglądało w praktyce? Mógłby pan podać konkretny przykład?
Gdyby na przykład zabroniono umieszczania na Twitterze linków do Pirate Bay, wówczas Twitter musiałby wbudować filtr, który automatycznie cenzurowałby wszystkie takie tweety. Być może użytkownik by tego nie zauważył – jego wiadomość co prawda zostałaby wysłana, ale do nikogo by nie doszła.
Które partie polityczne i organizacje pozarządowe w Niemczech są za, a które przeciw tej umowie?
Jeśli chodzi o politykę wobec krajów rozwijających się, to organizacje takie jak Lekarze bez Granic są przeciw ACTA ze względu na patenty i walkę z AIDS. W dziedzinie internetu działa wiele małych inicjatyw, a jeśli chodzi o partie polityczne, to przeciw ACTA są Zieloni i Partia Piratów. Wiele osób jednak jeszcze się nie orientuje, czym tak naprawdę jest ACTA. Przemysł związany z prawami autorskimi nie wypowiada się zbyt dużo publicznie, bo chyba boi się, że wywołałoby to opór wobec ACTA. Jego przedstawiciele częściowo uczestniczyli w negocjacjach, ale teraz nie są za bardzo zainteresowani dyskusją.
Jakie mogą być konsekwencje ACTA dla zwykłych użytkowników internetu, którzy czasami ściągają treści z sieci?
Jeśli korzystanie z internetu będzie kontrolowane w celu przeciwdziałania naruszeniom praw autorskich, użytkownicy będą musieli się przygotować na ingerencje w prywatność. W prawie autorskim istnieje duża szara strefa, dzięki której, ze względu na wolność słowa, pewne podmioty decydują się dziś na publikowanie treści – na przykład organizacja pozarządowa publikuje na YouTube wideo, w którym krytykuje pewne przedsiębiorstwo, a na filmie widać logo tego przedsiębiorstwa. To co prawda jest naruszenie praw marki, ale powszechnie panuje opinia, że wolność słowa jest ważniejsza. Jeśli przepisy ACTA będą stosowane, może to doprowadzić do tego, że dostawcy usług internetowych skasują takie wideo w obawie, że wystąpią przeciw nim właściciele praw.
Na ile jest prawdopodobne, że Parlament Europejski odrzuci ACTA?
Jestem z reguły pesymistą, ale będziemy walczyć. Mam nadzieję, że możemy jeszcze przekonać Parlament UE i że obecne zainteresowanie utrzyma się do lata. Parlament będzie głosował nad ACTA w czerwcu lub wrześniu. Liczę, że do tego czasu przekonamy wystarczającą liczbę osób, że ACTA jest szkodliwa, niebezpieczna i niedemokratyczna i że właśnie dlatego trzeba się jej przeciwstawić.
Markus Beckedahl – działacz niemieckiego stowarzyszenia Digitale Gesellschaft, które promuje przyjazną użytkownikom politykę internetową opierającą się na prawach obywatelskich.
Jan Opielka – niezależny dziennikarz