Proponuję wprowadzić specjalny hańbiący Bilet Słoika – o wiele droższy, z nadrukowanym prześmiewczym obrazkiem, na przykład rozbitego słoja.
Każdy właściciel – choć może słowo opiekun byłoby właściwsze – każdy opiekun kota wie, że kot od czasu do czasu wypowiada się w ludzkim języku, aczkolwiek zwykle są to wypowiedzi bardzo zdawkowe. Kiedyś miałem szarą, pręgowaną kotkę. Kupiłem kurczaka, ukroiłem kawałeczek i podsunąłem jej pod nos. Bardzo wyraźnie powiedziała: „Nie” i poszła sobie na kaloryfer. Innym razem wzięliśmy ją na ręce razem z moją ówczesną narzeczoną i usłyszeliśmy jadowite: „Spieeerdalajcie”. Tak się przestraszyliśmy, że równocześnie upuściliśmy kotkę na ziemię, a ona znowu poszła na kaloryfer.
Dzisiaj znowu przeżyłem coś takiego, tym razem z kocurem. To było tak: poprzedniej nocy śniła mi się bardzo miła sówka. Przytulała się do mnie, miziała się ze mną, to znaczy pocierała swoją ptasią mordą o moją ludzką mordę. Przeszedłem nad tym do porządku dziennego, bo śnią mi się różne rzeczy (np. pomagam cesarzowej Sissi uciec Orient Expressem od cesarza Franciszka Józefa i muszę w tym celu stoczyć pojedynek na szable z wąsatym honwedem; kiedy bijemy się w najlepsze, wskakują między nas dwie nagie karlice i robią salta, wołając przy tym: „Będziemy was rozpraszać, żebyście się nie pozabijali!”). Ale tej nocy znowu mi się przyśniła, nie sówka, tylko uchatka (podobne toto do foki, tylko większe), która identycznie się ze mną miziała. Powiedziałem sobie: dosyć. Po przebudzeniu mówię do kocura: Przyznaj się, kiedy śpię, przychodzisz do mnie i miziasz się ze mną, a to się odbija na moich snach. „To nie ja”, miauknął.
Na ile kotu można wierzyć? Nie wiedziałem, dopóki nie wsiadłem do metra. Niemal w rocznicę cudu nad Wisłą mamy w Warszawie cud nad metrem. W związku z budową przejścia pomiędzy pierwszą a drugą linią metra środek metra został zamknięty na wakacje. Dokładnie ta część, która idzie przez centrum. W ten sposób metro zostało zredukowane do dwóch kolejek dzielnicowych, mokotowskiej i żoliborskiej. A teraz nagle wonder of wonders, miracle of miracles, środek metra został uruchomiony przed terminem, na tydzień przed końcem sierpnia!
Mam nadzieję, że przejście między jedną linią a drugą zostanie nazwane imieniem Hanny Gronkiewicz-Waltz. I wszyscy będziemy o tym pamiętać, kiedy się zawali jako zbudowane zbyt szybko (to jest w ogóle oddzielny temat, osiągnięcia polskiej architektury: budowle szybkościowe i szybkościowo-taniościowe, osiedla strzeżone z klocków, nieruchome schody ruchome).
Ale do rzeczy: ileż to cudów może sprawić jedno referendum! Bo uruchomienie metra to nie wszystko – pani Hanna wycofała się z podwyżek biletów, zapowiadając wprowadzenie ulgowej Karty Warszawiaka w transporcie miejskim. Ale tylko dla tych, którzy płacą podatki w Warszawie. Proponuję wprowadzić także specjalny hańbiący Bilet Słoika – o wiele droższy, z nadrukowanym prześmiewczym obrazkiem, na przykład rozbitego słoja. Bo Słoiki trzeba postawić do pionu. Zacofane toto, mniej zindywidualizowane od warszawiaka, wierzy jeszcze w jakąś pomoc międzyludzką, solidarność, społeczną lub lokalną – i dlatego woli swoje podatki płacić w biednym rodzinnym mieście, niż dopłacać do bogatej Warszawy. Więc za pomocą biletów skłoni się Słoja, żeby przepisał się do Urzędu Skarbowego w stolicy. To piękny mechanizm, kreatywny, można powiedzieć, że antyjanosikowe pani Hanna wymyśliła. I bardzo dobrze, kit Janosikowi w oko z jego przestarzałym pasterskim socjalizmem.
Oczywiście Słoiki się pogniewają, ale co z tego, skoro i tak głosu nie mają.
Przepisanie się do warszawskiego Urzędu Skarbowego nie oznacza jeszcze zameldowania i prawa głosu w wyborach lokalnych. Idealne taxation without representation.
Bo niewiele będzie Słojów, które na złość, żeby zagłosować, dodatkowo się przemeldują. Słoje zalatane są. Jak ktoś pracuje dziesięć, albo i dwanaście godzin na dobę, to nie znajdzie czasu na załatwienie aż dwóch spraw administracyjno-biurokratycznych.
Przepełniony takimi refleksjami, wsiadłem do metra i zdębiałem. A właściwie nie zdębiałem od razu, tylko dębiałem w miarę jazdy. Jest w metrze takie coś, co się nazywa City INFO, ekranik taki, na którym pojawiają się newsy ze świata (ilu tam zamordowano), z kraju (kto kogo obraził) i z miasta (co zalało). A także reklamy, notowania giełdowe i wiadomości sportowe (kto kogo kopnął). Jako felietonista, tematu chciwy, zawsze czytam te newsy, nawet najgłupsze. A tym razem…
Kotki. Kotki fotki. Kotki się miziają. Kotki się miziają z psami. Następnie foczki. Foczki fotki. Foczki się miziają z foczkami. W tym momencie zacząłem coś podejrzewać, ale dla odmiany pojawiły się małpki. Małpki fotki. A dokładnie małpki matki fotki. Małpki matki miziają małe małpki. Po małpkach zaś nosorożce. I co robią? Niespodzianka: miziają się pyskami. I tak na okrągło. Kiedy dojechałem z placu Wilsona na Racławicką, znowu miziały się kotki.
Zrozumiałem. Foczki, znamy wasze sztuczki, czy jak tam rymował ten raper. Hanna Gronkiewicz-Waltz przy pomocy zaprzyjaźnionego serwisu „informacyjnego” zrobi wszystko, żebyśmy nie myśleli o przykrych sprawach. O tym przejściu podziemnym, co się ma zawalić (obym był fałszywym prorokiem), o wojnie warszawsko-słoicko-biletowej, a przede wszystkim o referendum. Mamy się czuć dobrze, mamy się czuć kochani, mamy się czuć miziani. Rozumiem, pani Hanno, proszę jednak nie naruszać przy tym tak zwanego miru domowego. Proszę mnie w nocy nie miziać.