Wsparcie Wspieraj Wydawnictwo Wydawnictwo Dziennik Profil Zaloguj się

Pawilon Tańca startuje nad Wisłą. Eskapizm dla wybranych czy otwarta miejska scena?

Warszawa wreszcie doczekała się swojej pierwszej dużej, stałej przestrzeni dedykowanej tańcowi i choreografii. To miejsce ma pytać, testować i łączyć. Czy stanie się sceną przystępną dla wszystkich, czy tylko dla wtajemniczonych?

Rozmowa

Katarzyna Kowalewska: W stolicy działa tyle instytucji kultury. Po co nam jeszcze kolejne miejsce – Pawilon Tańca?

Magdalena Komornicka: W Warszawie nie ma samodzielnej miejskiej przestrzeni dla tańca. Programy choreograficzne w teatrach dramatycznych są często dodatkiem. Podobnie jest w galeriach i muzeach zajmujących się sztuką współczesną – projekty performatywne to najczęściej projekty towarzyszące wystawom. Dlatego środowisko związane z tańcem i choreografią od dawna komunikuje potrzebę posiadania siedziby i potraktowania tańca, choreografii poważnie, jako pełnoprawnej dziedziny sztuki, którą jest. Legenda głosi, że te postulaty pojawiają się już od stu lat.

Pawilon Tańca otworzy się w styczniu jako oddział Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie w dawnej siedzibie przy Bulwarach Wiślanych. Na razie nie będzie samodzielną instytucją, w dodatku rozpocznie dopiero swój rok pilotażowy. Dlaczego?

Ktoś powie, że to „tylko” czy „dopiero” pilotaż i będzie się denerwować, że taniec powinien od razu „dostać” instytucję, a nie przechodzić „sprawdzian”. Ja uważam, że rok pilotażowy to świetny, progresywny pomysł i super ruch władz miasta. Urzędnicy nie mówią: „ma być tak i tak” ani nie dają sztywnych wytycznych, lecz przestrzeń na wypracowywanie ostatecznej formy nowego miejsca kultury w toku konsultacji, biorąc pod uwagę badania i pogłębiony proces ewaluacyjny. Dopiero decyzją Rady Miasta może powstać autonomiczna instytucja. Życzyłabym sobie, żeby to był częściej stosowany model pracy.

Czytaj także Dwa tysiące wydarzeń rocznie. Co dokładnie dzieje się w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej? Agnieszka Wiśniewska rozmawia z Joanną Mytkowską

Jakie argumenty mogłabyś przedstawić radnym – po co w Warszawie ma powstać Pawilon Tańca, ale z perspektywy mieszkańców, potencjalnych odbiorców, a nie środowiska?

Dla publiczności ogromną wartością będzie jeden, czytelny adres. Do tej pory działania z obszaru tańca i choreografii były w Warszawie bardzo rozproszone – odbywały się w różnych instytucjach, studiach, lokalizacjach, często przy okazji festiwali. Trzeba było ich szukać, a to utrudniało systematyczną, długofalową pracę nad rozwojem publiczności tańca.

Tymczasem przez ostatnie lata zainteresowanie nową choreografią wyraźnie rosło, szczególnie od tzw. zwrotu choreograficznego sprzed kilkunastu lat. Widać to choćby po frekwencji – z wydarzeń oglądanych przez kilkanaście osób do wypełnionych po brzegi sal i wykupowanych na pniu biletów. To pokazuje, że potencjał jest duży, a choreografia staje się coraz ważniejszym językiem współczesnej komunikacji.

Czyli kto będzie publicznością pawilonu?

Program zaprojektowany przez Joannę Szymajdę, Renatę Piotrowską-Auffret i Alicję Berejowską opiera się na koncepcji, którą kuratorki opisują metaforą ośmiornicy. Pawilon ma być zatem jak elastyczny, żywy, uczący się organizm, który łączy artystów i artystki z publicznością. Zaprasza do współtworzenia programu różne inicjatywy i organizacje, daje im przestrzeń i widoczność, a jednocześnie łączy ich publiczności. Zatem w pierwszej kolejności dotrzemy do istniejących już, acz do tej pory rozproszonych, publiczności tańca. Chcemy im zaproponować odkrywanie nowych formatów, estetyk czy wrażliwości.

Najbardziej jednak cieszy mnie wyzwanie, jakim jest dotarcie do szerokiej publiczności. Program roku pilotażowego zakłada m.in. formaty edukacyjne, zajęcia dla dzieci, młodzieży, seniorów, działania na Bulwarach Wiślanych – przy ich pomocy będziemy starały się dotrzeć też do tych osób, dla których to będzie pierwszy kontakt z działaniami tego typu.

Czytaj także Niech żyje bal. Tańcz i bądź, kim chcesz Sylwia Hejno

Ważną grupą są też oczywiście osoby już zainteresowane ofertą kulturalną Warszawy – bywalcy i bywalczynie teatrów, galerii, muzeów. Liczymy, że zainteresuje ich nowe miejsce. Chcemy też docierać także do tych, którzy z różnych powodów nie decydują się na uczestnictwo w kulturze, m.in. poprzez rozwiązania ułatwiające dostęp, jak opieka nad dziećmi, która pozwoli osobom rodzicielskim spokojnie uczestniczyć w wydarzeniach.

Cały ten proces będziemy na bieżąco sprawdzać. Chcemy łączyć planowanie z badaniem i gotowością do wprowadzania zmian. Rok pilotażowy ma nam dać dużo nowej wiedzy i danych, a także przestrzeń do korekt w trakcie jego trwania. Łączymy tu siły z Warszawskim Obserwatorium Kultury, które zleciło ewaluację Ośrodkowi Ewaluacji i wspieramy się ogromnym doświadczeniem zespołu Działu Obsługi i Rozwoju Publiczności MSN.

Pilotaż, czyli pewna próba, wypracowywanie na bieżąco. Co będzie dalej?

Wierzę, że liczny udział publiczności w wydarzeniach programu pilotażowego upewni Radę Miasta St. Warszawy, że warto ten projekt kontynuować, a w przyszłości powołać nową instytucję. Bardzo mnie cieszą deklaracje, że dalsze decyzje też mają być podejmowane w dialogu i w ramach konsultacji, a nie poprzez narzucanie rozwiązań z góry.

Powołanie instytucji, co leży w kompetencjach Radnych, to byłby niezwykle ważny, historyczny moment dla tańca i choreografii – realne uznanie potrzeb środowiska po wielu latach.

Fot. Archiwum Nowego Teatru. „Threesome/Trzy” Wojciecha Grudzińskiego w Nowym Teatrze. Jako pierwszy tancerz (i dotąd jedyny) w historii Paszportów „Polityki” otrzymał główną nagrodę w kategorii „Scena” (wcześniej „Teatr”, nazwę zmieniono w roku uhonorowania Grudzińskiego). To pierwsze tak wyraźne uznanie choreografii i tańca w głównym obiegu nagród kultury. Udowodniło, że zmiana nazwy kategorii nie była kosmetyczna, lecz otworzyła pole na twórców pracujących poza dramatem, tekstem i klasyczną reżyserią.

Czujesz ciężar odpowiedzialności, otwierając pierwsze takie miejsce w Warszawie?

Dla mnie to ekscytujące! Budowanie, ale z zachowaniem elastyczności i gotowości do zmiany wydaje mi się niezwykle inspirujące. Jest to z pewnością wyzwanie, dla mnie i dla całego zespołu Pawilonu, ale bardzo na nie już czekam.

Moment inicjowania tego projektu zbiegł się w czasie z dużymi zmianami w instytucjach kultury – z konserwatywnym zwrotem i wymianą dyrekcji w wielu miejscach. To uruchomiło szeroką dyskusję o tym, czym są instytucje kultury, jak mogą wyglądać, jak powinny być zarządzane i przez kogo.

Czytaj także Kiedy galeria sztuki staje się miejscem oporu Jakub Majmurek rozmawia z Waldemarem Tatarczukiem

Dziś – kilka lat później – jesteśmy po kolejnej zmianie. W wielu instytucjach pojawiły się nowe osoby dyrektorskie, często z młodszego pokolenia. Dyskusja o tym, czym ma być współczesna instytucja kultury i jak ma funkcjonować, ucichła, bo nadszedł czas działania i sprawdzania nowych pomysłów. Koncepcja roku pilotażowego Pawilonu tańca i innych sztuk performatywnych jest tego najbardziej radykalnym przykładem.

Prototypując, łączycie namysł nad kształtem i działanie.

Tak. I na razie nie wybiegam daleko w przyszłość. Trzymam kciuki i wkładam całą energię w realizację celów, jakie teraz przed nami stoją w związku z realizacją pilotażu. Mam nadzieję, że te plany się powiodą i niedługo przyjdzie czas na myślenie o kolejnych krokach oraz snucie długofalowych wizji.

Przy okazji premiery performansu NarcoSexuals Driesa Verhoevena w Nowym Teatrze serwis wPolityce skomentował, że „naćpani homoseksualiści będą kopulować w warszawskim teatrze”. Spodziewasz się, że możecie się mierzyć z podobnymi sytuacjami w reakcji na pokazywanie nagości i cielesności na scenie?

Nie zakładam z góry, że coś takiego nas spotka. Po tylu latach pracy w kulturze nie obawiam się mierzyć z różnymi komentarzami ani rozmawiać z widzami i widzkami o tym, co jest dla nich trudne.

Program w obecnym kształcie jest pomyślany jako dostępny i otwarty – dla różnych odbiorców i odbiorczyń, dla różnych grup wiekowych itd. Spektaklom towarzyszyć będą wprowadzenia i rozmowy, będziemy więc z publicznością w dialogu i w razie potrzeby będziemy reagować.

Taniec jest językiem abstrakcyjnym, dla wielu osób – hermetycznym i niezrozumiałym. Gdzie tu dostępność i otwartość na różnych odbiorców?

Taniec uważam za najbardziej wspólnotową ze sztuk. Jest też najbardziej dostępny – w tym sensie, że każdy z nas ma ciało i doświadczenie ruchu. I to jego największa siła: możliwość przekraczania barier i realnego oddziaływania.

W czasach, w których żyjemy, pełnych nakładających się kryzysów, kontakt z drugim człowiekiem i kontakt z własnym ciałem stają się absolutnie podstawowe. Język tańca okazuje się dziś wyjątkowo adekwatny do współczesnych wyzwań oraz do potrzeby szukania nowych form komunikacji. W świecie narastającej samotności, starzejących się społeczeństw, wykluczenia, polaryzacji potrzebujemy nowych języków. Dlatego wierzę, że program Pawilonu, wyposażony w formaty edukacyjne, nie zostanie odebrany jako hermetyczny i niezrozumiały – wręcz przeciwnie.

Oczywiście nie chcę sprowadza

tańca wyłącznie do fizycznego doświadczenia. To także medium służące opowiadaniu historii i przestrzeń intelektualnej refleksji. Takie propozycje też znajdą się w programie: od nowej choreografii ukraińskiej, silnie naznaczonej doświadczeniem wojny, po projekty odnoszące się do kontekstu miejsca, choćby bliskości Wisły.

Czyli będziecie wychodzić z tańcem na bulwary?

Mamy zaplanowane działania plenerowe na lato. Bulwary to świetne audytorium. Pomiędzy Pawilonem a Centrum Nauki Kopernik są schodki stanowiące formę amfiteatru. My widzimy w nich scenę i widownię. Zresztą z tego, co wiem, takie było pierwotne założenie projektu Bulwarów, że ta ich część będzie służyć pokazom artystycznym. Przetestujemy to.

Na festiwalach tanecznych w Polsce najczęściej oglądam małe, krajowe produkcje. Duże projekty są zapraszane z zagranicy. Czy dzięki Pawilonowi będzie więcej dużych produkcji tanecznych w Polsce?

Moim marzeniem jest stworzenie osobom zajmującym się tańcem i choreografią realnych warunków do pracy – takich, których dziś mają bardzo mało. Chodzi o możliwość pracy na większych budżetach, o myślenie skalą. Przez lata mówiono o „pokoleniu solo”. Rzeczywiście dominowały choreograficzne prace solowe czy duety, bo na większe produkcje zwyczajnie nie było środków czy scen. Produkcje kilku- czy kilkunastoosobowe wciąż są rzadkością, mimo że część instytucji i organizacji – jak np. Komuna Warszawa czy Nowy Teatr – podejmowała ten wysiłek.

Mam nadzieję, że Pawilon będzie miejscem, które umożliwi większe produkcje na stabilniejszych warunkach. Zależy nam też na budowaniu widzialności polskiej choreografii w świecie, obecności na festiwalach polskich i zagranicznych, zapraszaniu zagranicznych kuratorów na pokazy itd. Wierzę, że choć część z tych planów uda nam się zrealizować.

Fot. Pat Mic. Wnętrze Pawilonu po remoncie. Położono taneczną podłogę, a monumentalne meble akustyczne zaprojektował Macieja Siuda.

Być może zwiększy też uzwiązkowienie środowiska. Przy obecnym rozproszeniu nie istnieje gildia choreografów czy związek zawodowy osób tańczących?

Tak, w innych branżach artystycznych są związki zawodowe, natomiast tańca – w jego różnorodności – formalnie nie reprezentują organizacje tego typu. Ważne jest, by osoby pracujące w tańcu i choreografii miały przestrzeń do rozmowy o stawkach, warunkach pracy i standardach – podobnie jak odbyło się to w sztukach wizualnych czy np. w środowisku reżyserów i reżyserek teatralnych. Zespół Pawilonu nie jest w stanie wykonać pracy za środowisko. To są i powinny być działania oddolne. Może jednak stać się katalizatorem takich procesów. Zaś sam Pawilon – miejscem spotkań i dyskusji środowiska.

Jest jakaś instytucja, na której się wzorowaliście, planując Pawilon? W Polsce nie ma analogicznej, więc może posłużył wam wzór z zagranicy?

Oczywiście są miejsca, do których można się odnosić. Od pewnego czasu trwa w Polsce dyskusja o idei centrów choreograficznych. W Lublinie powstaje właśnie teraz Krajowe Centrum Choreograficzne.

Przygotowując się do procesu inwestycyjnego, wykonaliśmy wiele wizyt studyjnych w warszawskim i ogólnopolskich instytucjach. W procesie konsultacji środowiskowych brano pod uwagę wiele przykładów zagranicznych. To zresztą specyfika polskiego środowiska choreograficznego – wiele osób ma wykształcenie zdobyte za granicą i doświadczenie pracy na różnych scenach, więc wnosiło do dyskusji własne, międzynarodowe perspektywy. Kluczowym odniesieniem architektonicznym okazał się Pawilon ADC w Genewie – budynek o bardzo zbliżonej kubaturze, mierzący się z podobnymi ograniczeniami funkcjonalnymi.

Pavillon ADC w Genewie. Fot. © dyod.com

Jak to się stało, że dopiero teraz odpowiedziano na potrzebę środowiska?

To splot bardzo wielu różnych czynników. Według mnie ważnym momentem okazała się debata w Komunie Warszawa w 2023 roku pod zaczepnym tytułem: „Po co nam tyle teatrów w Warszawie?”. Wśród panelistów znajdowała się m.in. zastępczyni prezydenta Warszawy Aldona Machnowska-Góra i dyrektor Biura Kultury Artur Jóźwik, a wśród widowni – bardzo dużo osób zajmujących się tańcem i choreografią. Wtedy te wielokrotnie formułowane wcześniej postulaty zostały silnie wyartykułowane. Mam wrażenie, że nastąpiło pewne przesilenie. Potrzeba powołania miejsca odpowiadającego specyfice medium, pracującego na budowanie publiczności została usłyszana.

Czyli ta jedna debata zmieniła tak wiele?

Wystąpiła synergia. W tym samym czasie jako Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie szykowaliśmy się do otwarcia nowej siedziby na Marszałkowskiej. Było wiadomo, że Pawilon nad Wisłą pozostaje do zagospodarowania. Myślę też, że nie bez znaczenia jest fakt, że wiceprezydentką Warszawy jest Aldona Machnowska-Góra, wywodząca się ze środowiska teatralnego, pracująca wiele lat m.in. w Teatrze Studio, w którym odbywała się Scena Tańca Studio. Bez lat pracy środowiska tańca, ale też bez zrozumienia i zaangażowania ze strony Biura Kultury i Zarządu Miasta nie byłoby to możliwe.

Czytaj także Chcą zrobić Dubaj w centrum Warszawy. Mieszkańców na to nie stać Katarzyna Kowalewska rozmawia z Grzegorzem Laszukiem i Aliną Gałązką

Na wasz przedłużony weekend otwarcia 8–11 stycznia, w tym na Bal Powszechny, czyli otwartą, międzypokoleniową potańcówkę dla dzieci, młodzieży i dorosłych, nie ma już biletów. Co będzie dalej?

Po weekendzie otwarcia ruszamy z pełnym programem: premiery, warsztaty, zajęcia edukacyjne dla dzieci i profesjonalistów. Szczegóły znajdziecie naszej stronie internetowej. Zachęcam do odważnych wyborów, eksperymentowania z różnymi formatami, zarówno do oglądania, jak i do tańczenia.

**

Magdalena Komornicka – historyczka sztuki, członkini zespołu programowego Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie jako kuratorka programu performatywnego. Kierowniczka Pawilonu tańca i innych sztuk performatywnych, który od kwietnia 2024 roku jest oddziałem MSN. Wcześniej kuratorka w Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki.

*

Tekst powstał w ramach realizacji przedsięwzięcia „Muzea w czasach polikryzysu” finansowanego przez Krajowy Plan Odbudowy i Zwiększania Odporności (KPO).

Komentarze

Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.

Zaloguj się, aby skomentować
0 komentarzy
Komentarze w treści
Zobacz wszystkie